REKLAMA

Świetna trzecia kwarta i fatalna ostatnia odsłona - jak Legia wygrała w Kaliszu

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia pewnie pokonała w wyjazdowym meczu czołową drużynę II ligi, MKS Kalisz. Wygrana mogła być jeszcze bardziej okazała, gdyby w czwartej kwarcie nasz zespół nie roztrwonił sporej, 23-punktowej przewagi, jaką osiągnął w trzeciej kwarcie. W pierwszej połowie spotkanie było wyrównane, z kilkupunktową przewagą Legii.

Lepiej w mecz weszli kaliszanie, którzy po czterech minutach prowadzili 10-4. Nasi gracze na prowadzenie wyszli dopiero w 7. minucie gry, po trójce Paszkiewicza. "Czarny" w niedzielę imponował skutecznością z dystansu, w pierwszej połowie trafiając 5 z 6 rzutów z dystansu. Trener Bakun wściekał się w kilku sytuacjach, gdy naszym graczom brakowało komunikacji na parkiecie. "Podpowiadajcie sobie. Tu jest cicho jak w teatrze, wszystko słychać, więc wykorzystajcie to" - mówił do nich podczas jednej z przerw w grze. Pod koniec I kwarty legioniści prowadzili 26-22 i byli w posiadaniu piłki. "Gramy do końca" - zarządził trener. "Świder" tymczasem doszedł do dogodnej pozycji rzutowej na 7 sekund przed syreną i nie zdecydował się na rzut. Zamiast tego próbował odegrania na obwód, szkopuł w tym, że podanie było niecelne, a stratę wykorzystał Wojciechowski, zmniejszając straty do dwóch punktów.

Druga kwarta zaczęła się dla nas pomyślnie i już w 11. minucie osiągnęliśmy 7 punktową przewagę. Łatwo przyszło, łatwo poszło... po kolejnej minucie i dwóch trzypunktowych akcjach MKS-u, znowu wynik był na styku. Zresztą już do końca pierwszej połowy nie udało się Legii osiągnąć wyższego prowadzenia. I znowu niewiele brakowało, by w ostatniej akcji nasz zespół stracił przewagę. Kaliszanie na szczęście spudłowali ostatni rzut za 3 punkty i na przerwę schodziliśmy prowadząc 45-42.

Tak naprawdę po pierwszej połowie wszystko mogło się zdarzyć. Legia co prawda imponowała skutecznością z gry, ale słabiej radziła sobie w obronie. Zdecydowanie lepiej wyglądało to w III kwarcie, kiedy legioniści szybko osiągnęli znaczną przewagę. Najpierw punktowali podkoszowi - Zapert i Bojko, który później dołożył jeszcze trójkę ze swojej ulubionej pozycji. Następnie punkty dla Legii zdobyli niżsi gracze - dwukrotnie Piesio i "Czarny" za 3 i po 25 minutach prowadziliśmy już 64-48. MKS dalej nie mógł zdobyć punktów, a nasi gracze powiększali przewagę, która na 3 minuty przed końcem kwarty wzrosła do 23 punktów (71-48).

Zdecydowanie słabiej legioniści zaprezentowali się w ostatniej partii meczu, kiedy gospodarze zaczęli powoli odrabiać straty. Co prawda jeszcze po trójce Świderskiego nic nie wskazywało na to, że nasza przewaga może stopnieć poniżej 20 punktów... Tak jednak się stało. Najpierw gospodarze zmniejszyli naszą przewagę do 15 oczek, a na 3 minuty przed końcem prowadziliśmy już tylko różnicą 12 punktów (78-66). Do końca meczu Legia trafiła już tylko raz - Mikołaj Motel wykorzystał świetne dogranie po koźle "Świdra". Później punktowali już tylko kaliszanie, którzy na nasze szczęście również popełniali błędy i zamiast rozgrywać krótsze akcje, zupełnie niepotrzebnie tracili czas długo szukając dogodnych pozycji. Na 1:50 minuty przed końcem Legia prowadziła już tylko 80-71, ale w kolejnych akcjach MKS popełniał straty, albo - jak w ostatniej akcji, nadziali się na dwa bloki (w jednej akcji) osamotnionego pod naszym koszem Krystiana Koźluka. Ten najpierw zablokował rzut Wojciechowskiego, a chwilę później dobitkę Pławuckiego. Wygrana naszej drużyny stała się faktem, ale słaba czwarta kwarta zepsuła trochę radość z wygranej, która powinna być zdecydowanie wyższa.

Przed Legią pierwszy w historii mecz na Torwarze. Spotkanie z Basketem Piła rozegrane zostanie 12 stycznia o 17:00 przy Łazienkowskiej. Zapraszamy!


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.