Adam Hlousek i Ondrej Duda - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Górnikiem

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Oglądając sobotnią rywalizację Legii z Górnikiem można było odczuć poważny dysonans poznawczy. Z jednej strony niemoc i bicie głową w mur w pierwszej połowie, z drugiej nakrycie rywala czapką i kontrolowanie spotkania. Zapraszamy zatem na analizę tego pomieszania zmysłów.

Adam Hlousek + - Przyszedł z Bundesligi, więc musiał wnieść do gry Legii trochę niemieckiej jakości. Czech rozegrał chyba najlepsze spotkanie z „elką” na piersi. Doskonale wypełniał swoje zadania defensywne, kończąc każdą akcję zabrzan w zarodku. Ponieważ akcji takich było jak na lekarstwo, obrońca Legii postanowił spróbować swoich sił w ofensywie i jak się okazało, miał w niej sporo do powiedzenia. Znakomicie wspomagał Michała Kucharczyka, a sam nie bał się podejmować odpowiedzialności za rozegranie piłki. Już w pierwszych minutach mógł zanotować asystę, ale z jego podaniem o centymetry minął się Nikolić. Na szczęście co się odwlekło to nie uciekło i w ostatniej akcji pierwszej połowy dał Legii niezwykle ważne wyrównanie, po którym worek z bramkami rozpruł się już na dobre.

Aleksandar Prijović + - Za każdym razem kiedy Szwajcar wpisuje się na listę strzelców cieszę się podwójnie – z gola i z tego, że „Prijo” mimo bycia cichym bohaterem potrafi głośno o sobie przypomnieć. W sobotę zrobił to doskonale. Imponował pressingiem, przy którym obrońcom i bramkarzowi momentami zaczynało się robić naprawdę gorąco. Świetnie potrafił pokazać się do gry, a rozgrywanie piłki po prostu sprawiało mu przyjemność. Występ ukoronował bramką na 3-1, po czym od razu podbiegł pod sektor Górnika, by wymownym gestem pokazać gościom ich miejsce. Właśnie tak, panie i panowie, powinien zachowywać się legionista.

Artur Jędrzejczyk + - Nie wiem jak układają się relacje piłkarzy Górnika z ich wybrankami, ale jestem pewien, że takiej „Jędzy” to oni jeszcze nie widzieli. Artur tak zdominował prawą stronę, że nie przedostałby się nią nawet sam Korwin. Ponieważ zawodnikom gości nie specjalnie chciało się atakować, to Jędrzejczyk postanowił pokazać im jak się to robi. Nieustannie dublował się z Dudą, przyprawiając tym obronę Górnika o ból głowy. Dogrywał w pole karne naprawdę niezłe piłki, a kiedy partnerzy nie potrafili wykończyć żadnej z nich, to sam zaprezentował im jak należało to zrobić. Jeśli „Jędza King”, to w sobotę obejrzeliśmy właśnie „Powrót Króla”.

Nemanja Nikolić + - Ryba najlepiej czuje się w wodzie, sympatycy pewnej warszawskiej drużyny w kanałach, a Nemanja Nikolić w polu karnym rywala. Jasne, czwarty mecz z rzędu bez strzelonego gola na pewno jest łyżką dziegciu, jednak ta łyżka znajduje się w beczce miodu. „Niko” popisywał się niesygnalizowanymi uderzeniami, ale znakomicie radził sobie z nimi Janukiewicz. „Jeśli nie chcą cię wpuścić drzwiami wejdź oknem”, więc Węgier z chęci zdobywania bramek, przerzucił się na asysty. Długie, techniczne podanie z pierwszej piłki, będąc ustawionym tyłem do bramki - dogranie, po którym Prijović dobił Górnika było z absolutnie najwyższej półki. Klasyfikacja kanadyjska Nikolicia w sezonie 2015/2016 prezentuje się następująco: 27 goli, 9 asyst. Jakieś pytania?

Michał Kucharczyk + - Ci z Was, którzy chodzą do kościoła w niedzielę mogli usłyszeć ewangelię o powrocie syna marnotrawnego,w której padły słowa: „A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się”. Dokładnie tak samo możemy powiedzieć o formie Kucharczyka. Nowy rok – nowy on. W rundzie wiosennej „Kuchy” gra naprawdę solidnie, o czym przekonali się (najboleśniej chyba Bartosz Kopacz) piłkarze Górnika. Michał nieźle radził sobie na skrzydle, groźnie uderzał na bramkę, a jego strzały albo z trudem odbijał Janukiewicz, albo – z jeszcze większymi problemami – wykopywał z linii Przybylski. Pomocnik Legii bardzo udany występ uwieńczył asystą, po której „Jędza” wyprowadził „Wojskowych” na zasłużone prowadzenie.

Igor Lewczuk + - Gdyby nie akcja bramkowa Górnika, w której, mówiąc delikatnie, średnio się popisał byłoby idealnie. Jose Martinez przejął się jego obecnością w polu karnym równie mocno jak imigranci apelem Donalda Tuska, by nie przyjeżdżali do Europy i z łatwością ograł go, wykładając Stebleckiemu piłkę na patelni. Więcej błędów Lewczuk już nie popełnił (choć trzeba przyznać, że nie miał specjalnie ku temu okazji) – pewnie przecinał zagrania rywali, bardzo dobrze grał głową. Swoje winy za straconego gola odkupił przy bramce na 3-1, kiedy znakomitym dalekim zagraniem głową posłał futbolówkę do Nikolicia.

Tomasz Jodłowiec – W pierwszych 45 minutach Jodła zasygnalizował obecność jedynie w sytuacji, w której strzałem z główki trafił jednocześnie w słupek, poprzeczkę i Janukiewicza. W drugiej odsłonie „Jodła” przypomniał sobie, że ma przecież być wart 15 milionów euro i zaczął grać. Środek pola podporządkował sobie do tego stopnia, że zastanawiałem się, czy przypadkiem nie ogrodzi go płotem. Bardzo sprawnie podłączał się do akcji ofensywnych i zabezpieczał plecy atakujących kolegów. Byłby plus, ale zapomniał wyjść na pierwszą część spotkania.

Ondrej Duda – Słowak musi być chyba wielkim miłośnikiem surfingu, bo nieustannie gra falami. Są momenty, w których ręce składają się do oklasków, bywają jednak i takie, w których bezwiednie opadają. Duda został wystawiony na skrzydle, a tam poradził sobie zupełnie nieźle. Na plus należy policzyć mu kreatywne podania, czy dobre podłączanie się do akcji, ale z drugiej strony znów irytował swoim bieganiem wszerz boiska zamiast do przodu. A, no i gol dla Górnika. Podpowiem, że to nie ja straciłem piłkę na środku boiska.

Arkadiusz Malarz – Pewnie w kłótniach ze swoją żoną może zrobić więcej niż przy bramce gości. Poza tym do zrobienia czegokolwiek był zmuszany bardzo rzadko. Dobrze wychodził do dośrodkowań i to chyba tyle – na większe zagrożenie Górnika po prostu nie było stać.

Ariel Borysiuk – Jakoś ciągle nie mogę się do „nowego” Ariela przekonać. W sobotę wypadł blado na tle nieźle radzącego sobie Jodłowca. Niby próbował rozgrywać, niby podłączał się do ataku, ale wszystko to było jakieś takie niewyraźne i bezpłciowe. Chociaż nareszcie nie irytował swoimi strzałami z dystansu, których celność pozostawia wiele do życzenia, to i tak zdarzało mu się spowalniać akcje. Pomocnik Legii od początku wiosny nie wykreował tak naprawdę ani jednej świetnej okazji kolegom z ataku, mało tego, odkąd Borysiuk pojawił się na boisku, Nikolić zupełnie przestał strzelać. Przypadek? No chyba tak, ale mimo wszystko jakby „Wizir” trochę celniej podawał do przodu, to nic strasznego by się nie stało.

Jakub Rzeźniczak – Liczyłem, że jego powrót po takim okresie będzie przełomowym momentem sezonie, ale chyba nic z tego. To właśnie jego krycie na radar spowodowało, że Steblecki w polu karnym miał wystarczająco dużo miejsca i czasu, żeby pójść po kawę i dopiero wtedy wykonać wyrok na bezradnym Malarzu. Oprócz tego nie popełnił większych błędów, zdarzały mu się dobre, przytomne interwencje, ale wszystko to znalazło się w cieniu decydującego błędu przy bramce.

Zmiennicy:

Michał Masłowski i Michaił Aleksandrow – grali zbyt krótko by móc ich ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.