Na Narodowym trwa finał :) - fot. Janek Mateńko
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Lechem

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Finał Pucharu Polski zdecydowanie nie należał do najpiękniejszych, ale chyba nikt nie przyszedł na mecz wyłącznie dla piękna futbolu. Spotkanie z Lechem było rozgrywane pod olbrzymim ciśnieniem, lecz legioniści wytrzymali je i sprawili, że Puchar po raz 4 w ciągu ostatnich 5 lat powędrował do Warszawy, a Stadion Narodowy znowu stał się największą na świecie obieraczką do ziemniaków.

Michał Pazdan + - Ależ on ich czyścił. Ofensywa Lecha w starciu z Pazdanem praktycznie nie istniała. Każdy zamiar rywala był przez niego czytany jak książka, a w bezpośrednich starciach piłkarze poznańskiej lokomotywy wykolejali się raz po raz. W pierwszej połowie genialnym wślizgiem zablokował lecącą na bramkę Legii bombę, potem z każdą akcją zatrzymywał samych poznaniaków. Mam nadzieję, że Kownacki na maturze poradzi sobie choć trochę lepiej, niż w pojedynkach z naszym stoperem.

Arkadiusz Malarz + - Po odejściu Kuciaka i transferze Cierzniaka pisałem, że mamy teraz dwóch drugich bramkarzy, bo Malarz nie jest zbyt pewnym punktem w bramce. Sypię więc głowę popiołem i odszczekuję to z przyjemnością. Właśnie meczami pod takim ciśnieniem poznaje się klasę zawodnika, a Arek bezapelacyjnie udowodnił, że ma jej mnóstwo. Świetnie wychodził do dośrodkowań, dobrze, ustawiał się w bramce i pewnie odbijał nieliczne próby rywali. Swój kunszt pokazał w 52. minucie, gdy ryzykując własne zdrowie, desperacko rzucił się pod nogi Lovrencsicsa, gdzie absolutnie fenomenalną interwencją powstrzymał Węgra. Szacunek i gratulacje zbiera również za swoją postawę pod koniec meczu, gdy ze spokojem wytrzymał rzucanie racami, nawet gdy jedna z flar trafiła go w nogę. Drągowski ze swoją zabójczą paczką tic-taców powinien się uczyć.

Adam Hlousek + - Facet płuca ma chyba z żelaza. Biegał z jednej strony boiska na drugą, a równie świeżo wyglądał w 5. jak i 95. minucie. Był niemal bezbłędny w defensywie, gdzie nie dawał się zaskoczyć skrzydłowym „Kolejorza”. Aktywnie podłączał się do ataku, a niekiedy sam go rozpoczynał. Choć to on grał za plecami Kucharczyka, na lewej flance wprowadzał dużo więcej zamieszania niż nasz nominalny skrzydłowy.

Igor Lewczuk + - Był godnym partnerem dla znakomitego w poniedziałek Pazdana. Poznaniacy odbijali się od niego jak piłeczki kauczukowe, a ten ani przez chwilę nie zamierzał dać im taryfy ulgowej. Często sam brał się za wyprowadzanie piłki, co wychodziło mu naprawdę nieźle. Jestem zdania, że Donald Trump nie postawi na granicy z Meksykiem tak szczelnego muru, jaki podczas finału Pucharu Polski stworzyli Lewczuk z Pazdanem.

Artur Jędrzejczyk + - Limit wpadek wyczerpał w Lubinie, bo przeciw Lechowi był skoncentrowany przez całe spotkanie. Kości rywali niejednokrotnie musiały zatrzeszczeć, gdy „Jędza” wbijał się w nich z pasją i zabierał im futbolówkę. Co prawda nie podłączał się do ofensywy równie często jak Hlousek, ale skupiony na zadaniach obronnych wypełniał je w stu procentach. Jego zastawianie się z piłką i błyskotliwe podania do przodu, walnie przyczyniły się do zepsucia majówki w Wielkopolsce.

Tomasz Jodłowiec + - Chyba nie byłem jedyną osobą, która widząc go w wyjściowej jedenastce odetchnęła z ulgą. „Jodła” podporządkował sobie środek pola, czym wyraźnie uspokoił partnerów na boisku i kibiców na trybunach. Dla Borysiuka był jak starszy brat, bo Ariel przy jego boku grał zdecydowanie pewniej. Tomek oprócz destrukcji dobrze radził sobie również z przodu, gdzie albo potrafił błysnąć podaniem z drugiej linii, albo sam zapędzał się pod pole karne rywala.

Aleksandar Prijović + - Niewidoczny przez większość meczu, bo legioniści nie byli jedynymi, którzy przed własnym polem karnym postawili zasieki. „Prijo” jednak w tym najważniejszym momencie pokonał je, gdy po błędzie Linetty'ego niczym najprawdziwszy Zlatan załadował piłkę do bramki, doprowadzając warszawiaków do ekstazy, jakiej stolica nie widziała już dawno. Podobno posiadanie go w kuchni jest marzeniem niejednej kobiety – nikt bowiem tak szybko i skutecznie nie potrafi ugotować kartofli.

Nemanja Nikolić – Rzadko mogliśmy zobaczyć go w akcji, ale miał kilka przebłysków, jak choćby groźny strzał zza pola karnego, który z trudem sparował Burić. Ciężko winić go za brak większej aktywności z przodu, bo poznaniacy bardzo skutecznie zakręcili mu kurek z podaniami. Zrobił co mógł i choć to trochę za mało na plusa, to z pewnością nie można powiedzieć, że Węgier przeszedł obok meczu. Z niecierpliwością czekam na ostatnie trzy spotkania, w których liczę na niezłą serię z kałaszNIKOwa.

Michał Kucharczyk – Cały „Kuchy”. Może momentami brakowało mu umiejętności, ale wolą walki starał się nadrabiać wszystkie braki. Nieźle radził sobie na skrzydle, choć powinien uniknąć kilku niedokładnych podań. Bardzo ładnie pokazał się w drugiej połowie, kiedy popędził sam lewym skrzydłem i w polu karnym chciał wywalczyć „jedenastkę” (choć ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy Tetteh faulował Michała, czy też może skrzydłowy po prostu się przewrócił). „Kucharz” przyczynił się do końcowego sukcesu, niemniej nie jest jeszcze w formie, dzięki której dorobił się przydomka „King”.

Ariel Borysiuk – Dobrze, że miał obok siebie Jodłowca, bo jego straty w środku pola mogłyby być dużo bardziej dotkliwe. Na szczęście partner naprawiał błędy, a z czasem sam Borysiuk wreszcie wdrożył się w mecz. Zaliczył kilka niezłych odbiorów i agresywnie walczył o piłkę. Za kreowanie akcji wolał się nie brać, za co akurat średnio można go pochwalić, ale jego gra obronna nie wyglądała najgorzej. Brakowało mu jednak zbyt wiele, by uznać jego występ za w pełni udany.

Ondrej Duda - - Słowak źle czuje się na skrzydle, bo przy każdej możliwej okazji schodzi do środka pola. W finale Ondrej postępował dokładnie tak samo, przez co prawa flanka Legii praktycznie nie istniała. Zbyt często zwlekał z wyprowadzeniem akcji ofensywnych, a w jego grze było stanowczo zbyt dużo niedokładności. Ciągle łudzę się, że wróci do nas ten uśmiechnięty chłopak, który wkręcał w ziemię i Ekstraklasę i Ligę Europy.

Zmiennicy:

Guilherme – Wprowadził trochę ożywienia w grę zespołu, ale choć zaprezentował się lepiej od Dudy, to nie zrobił jakiejś diametralnej różnicy. Podłączał się do akcji ofensywnych, co najlepiej wyszło mu w 69 minucie, kiedy zmusił do błędu Linetty'ego, który przypadkiem asystował Prijoviciowi.

Michaił Aleksandrow i Kasper Hamalainen – grali zbyt krótko by móc ich ocenić.

+
-

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.