Miroslav Radović - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu ze Śląskiem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Piąta wygrana z rzędu w Ekstraklasie to seria, od której przyszło nam już odwyknąć. W ostatnich dwóch latach Legia bowiem grała zazwyczaj w kratkę i nie zawsze pokazywała, jak wielki ma potencjał. Teraz nie tylko zwycięża, ale cieszy pańskie oko kibiców stylem gry i efektywnością. Dość powiedzieć, że 4-1 w Białymstoku, czy 4-0 we Wrocławiu, to nie tyle dowód na skuteczność mistrzów Polski, co na ich łaskawość. W obu przypadkach powinni byli przecież wygrać wyżej.

1. Legia jak marzenie. Gol w 23. sekundzie meczu? 3-0 po 7 minutach? 4-0 do przerwy? Chcielibyśmy, by „Wojskowi” zawsze tak grali w lidze. No, przynajmniej podobnie. Miałem najpierw napisać, że niestety nie zawsze jest niedziela, ale potem pomyślałem: a dlaczego nie? Przy ogromnym potencjale drużyny, właściwej koncentracji i zaangażowaniu możemy osiągać analogiczne rezultaty z każdym w Ekstraklasie. Tego też oczekujmy. Dużo? Tak, ale jesteśmy Legia, wymagajmy. Niech te oczekiwania będą może nawet ponad miarę, ale w razie czego będziemy mogli z nich nieco zejść, prawda?

2. Każdy następny mecz jest tym najważniejszym. Legia Magiery przestała kalkulować. Trener jest przekonany, że wbrew temu co nam wmawiano przez lata, można grać co trzy dni i dość spokojnie łączyć występy w Ekstraklasie z grą w pucharach. Za każdym razem więc oglądamy możliwie najsilniejsze zestawienie Legii. Piłkarze natomiast przestali zastanawiać się, w którym spotkaniu można nieco odpuścić, by zaoszczędzić siły na kolejne. Podejście trenera i zawodników determinuje też sytuacja w tabeli. Legioniści są przecież świadomi, że mocno ograniczyli sobie margines błędu i jeśli chcą zdobyć tytuł, to nie mogą już tracić punktów. Mecz we Wrocławiu pokazał przy tym, że również z punktu widzenia swoistej ekonomiki może być to opłacalne. Wystarczyło sprężyć się maksymalnie na początku, by po 7 minutach rozpocząć bezstresową sesję treningową. To trywialne, ale warto przypomnieć, że dobre wejście w mecz to klucz do sukcesu. Do tego jednak konieczne są pewność siebie w połączeniu z szacunkiem do przeciwnika. Obecna Legia wydaje się to mieć.

3. Mają rozmach. Niektórzy śmiali się z Legii po klęsce 4-8 w Dortmundzie. Tymczasem okazuje się, że jakoś nikt w lidze nie może się z nią obecnie równać zwłaszcza, gdyby porównać grę ofensywną. 4 gole wbite Śląskowi pewnie nie zrobiłyby wielkiego wrażenia, ale przecież tydzień wcześniej mistrzowie Polski również czterokrotnie pokonali bramkarza ówczesnego lidera z Białegostoku. Co więcej, 3-0 z przewodzącą obecnie w tabeli Lechią, to był najniższy wymiar kary. Szybkość prowadzenia gry, błyskotliwość, kreatywność i dynamika w grze stały się znakami rozpoznawczymi Legii. A Vadis-Ofoe, Radović, Guilherme, Moulin, Prijović, Nikolić, czy Bereszyński są w stanie rozpracować nie tylko każdą defensywę w kraju, ale i, jak pokazują spotkania w LM, klubów europejskiego topu. Grają z fantazją, polotem i rozmachem. Mają możliwości do improwizacji, ale i raz po raz przekonujemy się, że stosują przećwiczone na treningach schematy.

4. Intensywność high level. Legia wyszła na Śląsk jak Lennox Lewis na Gołotę, choć nawet nie – nasz bokser ciosy zaczął przyjmować nieco później niż podopieczni Rumaka. W każdym razie legioniści zagrali tak, jak zobaczyli, że gra się na najwyższym poziomie w Champions League. Śląsk nie był w stanie nawet zakwilić. Momentalnie został bowiem zdominowany, a karuzela, na jaką nasi zawodnicy wsadzili gospodarzy doprowadziła do kuriozalnego gola samobójczego wrocławian. Można oczywiście tłumaczyć, że gracze WKS popełniali proste błędy, ale nie brały się one przecież z niczego. Podobnie przecież rzecz wyglądała w Dortmundzie – Legia większość bramek straciła po akcjach, do przerwania których brakowało najczęściej bardzo niewiele. Decydował impet, dokładność, szybkość i umiejętności Borussii. Wszystkie te cechy na tle Śląska pokazali gracze Magiery. Na Ligę Mistrzów to jeszcze za mało, ale już na Ekstraklasę w zupełności wystarczy. Strach pomyśleć, co będzie, gdy zespół wejdzie na „level hard”.

5. Niezadowolony Magiera. Parokrotnie na telewizyjnych ujęciach, jeszcze w I połowie meczu, widać było, że nasz szkoleniowiec nie jest w pełni zadowolony z przebiegu gry. Legia przy prowadzeniu 3-0 nieco odpuściła i choć kontrolowała boiskowe wydarzenie, to nie robiła tego w pełni skutecznie. Fragmentami pozwalała Śląskowi na granie w piłkę, co widocznie nie jest dopuszczalne w futbolowej filozofii „Magica”. Z pewnością więc trener mocno pochwalił swych graczy za zwycięstwo, ale i nie zapomniał przekazać im swych uwag co do kontrolowania meczu.

6. „Jedenastka” kolejki. Vadis-Ofoe był jednym z trzech najlepszych aktorów niedzielnego widowiska. Rozgrywał niemal bezbłędnie, brał udział w niemal wszystkich akcjach ofensywnych zespołu, zanotował dwie asysty, przy czym pierwsza była wręcz genialna. I co? Nie ma go w jedenastce kolejki LOTTO Ekstraklasy. Oczywiście nikogo to szczególnie nie obchodzi, ale podważa celowość tworzenia takich zestawień.

7. „Kiepskie życie, kiepskie sprawy, marny doping i oprawy”. Sześć lat temu kibice Lecha w ten sposób zatytułowali swoją oprawę meczową na Oporowskiej.



Nie znam się na ich. Mam jednak oczy i one krwawiły, po tym co zobaczyły. Sektorówka Śląska na meczu przeciwko Legii, to po prostu było artystyczne samobójstwo.

fot. Mishka / Legionisci.com


Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.