Gliwicki spacer trenera Legii
Podczas środowego meczu z Piastem Gliwice trener Czesław Michniewicz nie mógł przebywać z drużyną na ławce rezerwowych z powodu zawieszenia, które orzekła Komisja Ligi. Szkoleniowiec oglądał spotkanie z przeszklnej loży i nie mógł na bieżąco przekazywać wskazówek zawodnikom. - Przekonałem się, że większe nerwy są w momencie, kiedy na wszystko patrzy się z boku. Siedziałem zamknięty w loży sam, nie miałem żadnego kontaktu ze współpracownikami i mogłem tylko patrzeć z góry na to, co się dzieje - mówił dzień po meczu Michniewicz.
Jak się okazuje, w końcówce spotkania, przy wyniku 1-0 dla Legii i po wykorzystaniu wszystkich zmian, nerwy szkoleniowca były na tyle duże, iż postanowił on nie oglądać ostatnich 10 minut.
- Po dokonaniu wszystkich zmian, kiedy już nic nie można było zrobić, denerwowałem się tak bardzo, że pomyślałem, że wyjdę przejść się na spacer. Wynik był na styku i nie mogłem na to patrzeć - mówi nam trener.
Michniewicz po prostu wyszedł ze stadionu i ze stoperem w ręku spacerował wokół gliwickiego obiektu. Spacer nie umknął uwadze zgromadzonym przy stadionie funkcjonariuszom policji, którzy zatroszczyli się o bezpieczeństwo szkoleniowca.
W niedzielę przed Michniewiczem drugi mecz, który będzie musiał obejrzeć z wysokości trybun. Na murawie zastępować go będzie Przemysław Małecki.