Jankowski: Co nas cieszyło przed dwoma laty, dziś uznajemy za porażkę
"Coś co dwa lata temu było sukcesem, dzisiaj jest rozczarowaniem. To pokazuje, że droga, którą obraliśmy jest dobra. Jesteśmy klubem, który co roku bije się o medale" - mówi Jarosław Jankowski, przewodniczący Rady Nadzorczej koszykarskiej Legii Warszawa w rozmowie z Legiakosz.com. Zapraszamy na dłuższą rozmowę podsumowującą sezon 2022/23, który nasz zespół zakończył na miejscu czwartym, w której nie zabrakło wątków transferowych, regularnej gry w europejskich pucharach, czy rosnącego z roku na rok budżetu.
Budżet klubu jednak przez te dwa lata wzrósł wyraźnie i to dziś koszykarska Legia nie jest "Kopciuszkiem" w ligowej stawce. To chyba najbardziej wpływa na niedosyt po tym sezonie.
- Sport ma to do siebie, że pieniądze nie grają, dlatego też jest tak piękny. Oczywiście nasz budżet urósł i rośnie z roku na rok, co nas bardzo cieszy. To pokazuje też, że klub jako organizacja funkcjonuje prawidłowo. Jesteśmy stabilni i wypłacalni, nie mamy żadnych przeterminowanych zobowiązań, wszystko płacimy na bieżąco. Sukces sportowy prędzej, czy później przychodzi. Rok temu był srebrny medal. W tej chwili trzeba zrobić wszystko, aby skorygować pewne rzeczy, które w tym roku nam nie wyszły, i powalczyć o medale w kolejnym sezonie.
Ruchy transferowe przed sezonem można uznać za średnio udane, co potwierdzają późniejsze korekty w składzie. Jak ograniczyć ryzyko błędu na etapie przedsezonowym?
- Dokonaliśmy już kilku korekt w obszarze funkcjonowania klubu w zakresie sportu. Aby była jasność - to nie dotyczy tylko pierwszego trenera, ale całego sztabu i paru innych rzeczy. Nie chciałbym się na razie wdawać w szczegóły, może później przyjdzie czas na podsumowania, np. po kolejnym sezonie. Wydaje się, że zdiagnozowaliśmy momenty, w których mogliśmy popełnić błędy. Nie chcemy ich więcej popełniać i zrobimy wszystko, by wyciągnąć wnioski.
Legia nie chce przepłacać Polaków, ale obecnie ma ich deficyt. Nie obawiacie się, że szczególnie po odejściu Grześka Kamińskiego, przez późne rozmowy z polskimi graczami na kolejny sezon (tj. po zakończeniu rozgrywek), można skończyć z ręką w nocniku?
- Na pewno jest deficyt polskich graczy, szczególnie takich, którzy dadzą poziom gry wystarczający do walki o medale. Takich graczy jest na pewno coraz mniej. Często ceny dyktowane przez zawodników są lekko zawyżone, ale my nie panikujemy. Prowadzimy rozmowy i wygląda to jak na razie dość obiecująco. Prawdopodobnie przed publikacją tego wywiadu, będziemy mieli podpisany kolejny kontrakt. Na tę chwilę mamy trzech Polaków w składzie - Darka Wykę, Grześka Kulkę i "Benka" Didier-Urbaniaka. Podpisanie czwartego Polaka da nam trochę swobody i pewności siebie w czekaniu na kolejne ruchy. By nie trzeba było brać udziału w wyścigu - kto pierwszy ten lepszy.
Całą rozmowę przeczytać można TUTAJ.