fot. Michał Wyszyński / SKLW
REKLAMA

Relacja z trybun: Sen o Warszawie

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Pogoda podczas rewanżowego meczu Legii z Ordabasami Szymkent była zgoła odmienna od tej, jaka zastała nas podczas wyjazdowego meczu w dalekim Kazachstanie. Tam blisko 40-stopniowy żar z nieba, z kolei z Warszawie deszczowy dzień (choć w trakcie meczu akurat nie padało) i temperatura dwukrotnie niższa.

Frekwencja niestety nie była tak dobra jak na meczu z ŁKS-em - tym razem do kompletu co nieco zabrakło. Z drugiej strony to i tak najlepsza frekwencja na tym etapie rozgrywek europejskich w ostatnich kilkunastu latach. Ponad 23 tysiące fanów na trybunach trzeba uznać za wynik więcej niż przyzwoity. Choć oczywiście stać nas na więcej, co miejmy nadzieję udowodnimy już za tydzień, kiedy walczyć będziemy z kolejnym rywalem na drodze do fazy grupowej.

Dojazd na nasz stadion w ostatnim czasie jest mocno utrudniony (remonty, remonty i remonty), a kiedy mecz rozpoczyna się o 21:00 w tygodniu, część osób na pewno może mieć problem z pomeczowym powrotem. Szczególnie, gdy możliwa jest jeszcze dogrywka. Jeszcze przed końcowym rozstrzygnięciem wielu kibiców miało już obcykane loty i trasy dojazdowe zarówno do Wiednia, jak i Banja Luki, ale najpierw trzeba było postawić kropkę nad "i" i zapewnić sobie awans do kolejnej rundy. Część osób zaryzykowała nawet i w ciemno kupiła loty do Wiednia, licząc, że nie przyjdzie im tam oglądać Austrii w meczu z Ordabasami, albo podróżować dalej na południe do Banja Luki.

No właśnie, naszym rywalem był Szymkent Ordabasy z dalekiego Kazachstanu, który z Europą ma niewiele wspólnego, jednak UEFA już dawno przyjęła kluby z tego kraju do rozgrywek pod swoją egidą. Pewnym zaskoczeniem było pojawienie się grupy kibiców (100 osób) w sektorze gości, choć podejrzewać możemy, że znaczna część z nich wcale nie przybyła z Kazachstanu, a na co dzień pracuje w naszym kraju. Wskazuje na to również bardzo mała liczba klubowych akcentów (pojedyncze szale, czy koszulki), a jedynie kilka flag narodowych. Raz na jakiś czas próbowali wznosić wspólnie jakieś okrzyki.



Zgodnie z apelem NS-ów, stadion wypełnił się z odpowiednim wyprzedzeniem. Wszystko po to, by pomóc w prezentacji choreografii, która zaplanowana była przed pierwszym gwizdkiem. Najpierw na dole Żylety rozciągnięty został wysoki i bardo dokładnie namalowany transparent "Sen o Warszawie", później zjechała malowana sektorówka, przedstawiająca trzech Powstańców Warszawskich oraz widok dzisiejszej stolicy naszego kraju z mostami i licznymi wieżowcami. Widok, o jakim walcząc z niemieckim okupantem mogli tylko śnić. Zaraz po zaprezentowaniu sektorówki, z głośników puszczona została Powstańcza pieśń "Warszawskie dzieci", a Żyleta śpiewała głośno refren "Warszawskie dzieci pójdziemy w bój, za każdy kamień twój, Stolico damy krew. Warszawskie dzieci pójdziemy w bój, gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew". Następnie odśpiewaliśmy "Sen o Warszawie" i "Mistrzem Polski jest Legia", a prezentacja powiewała nad naszymi głowami łącznie dziesięć minut. Kiedy bowiem piłkarze wyszli na murawę, miała miejsce minuta ciszy ku pamięci Powstańców Warszawskich i odśpiewanie czterech zwrotek "Mazurka Dąbrowskiego". Na koniec z trybun niosło się głośne "Cześć i chwała Bohaterom!".



Od początku meczu nasz doping stał na bardzo dobrym poziomie - robiliśmy wszystko, by ponieść piłkarzy do wygranej, a rywale mieli pełne portki. Dość szybko legioniści przeprowadzili akcję, po której Pekhart trafił do siatki. Niestety nasza radość była przedwczesna, bowiem arbiter odgwizdał spalonego. "Lalalalala fuck UEFA" - śpiewaliśmy wówczas. Niedługo później wykonaliśmy na naprawdę bardzo wysokim poziomie "Warszawę" na dwie strony. W końcu nasi gracze strzelili gola, który został uznany, co wywołało olbrzymią radość, choć na wszelki wypadek, skacząc z radości spoglądaliśmy, czy aby na pewno sędzia wskaże na środek boiska.

Po drugim trafieniu, które również miało miejsce w pierwszej połowie, odetchnęliśmy z ulgą. Wydawało się, że już nic nie może odebrać nam awansu do kolejnej rundy. Jakże niewiele trzeba, by zmącić dobry nastrój - pokazała najpierw sytuacja, gdy Kazachowie zdobyli (na szczęście nieuznaną bramkę), a następnie zdobyli kontaktowe trafienie, już jak najbardziej prawidłowe. "Jazda z k...i, hej Legio jazda z k...i" - skandowała Żyleta. I zdzierała gardła na maksymalnych obrotach. Mistrzowski poziom osiągnęliśmy m.in. przy "Gdybym jeszcze raz...", a także odśpiewanym na 10 minut przed końcem "Hicie z Wiednia". Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Najpierw odetchnęliśmy z ulgą po trzecim golu dla Legii, a sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry, znów zrobiło się groźnie (3-2). Wtedy z trybun poleciało "Nie poddawaj się, ukochana ma...".



Wiele osób w trakcie meczu sprawdzało wynik spotkania w Banja Luce, które rozpoczęło się 30 minut wcześniej. Tam tylko przez moment zapachniało niespodzianką, kiedy na początku drugiej połowie Serbowie z Bośni wyszli na prowadzenie, ale później już wszystko potoczyło się tak, jak można było przewidywać - pewny awans wywalczyli Austriacy. A przy Łazienkowskiej udało się wywalczyć jednobramkowe zwycięstwo i z ulgą przyjęliśmy końcowy gwizdek sędziego, oznaczający awans do trzeciej rundy kwalifikacyjnej.

Po zakończeniu meczu podziękowaliśmy piłkarzom za walkę i awans. "Walczyć, trenować, Warszawa musi panować" - skandowaliśmy w ich kierunku, a chwilę później zaśpiewaliśmy wspólnie "Warszawę".

A co przed nami? Już w niedzielę czeka nas domowy mecz z Ruchem, na którym zapowiada się komplet widzów, w tym pełny sektor gości. Chorzowianie przyjadą ubrani na niebiesko - jak sami zapowiedzieli, nie wpuszczą do "klatki" nikogo bez koszulki w tym kolorze. A już w kolejny czwartek czeka nas domowe spotkanie kolejnej rundy Ligi Konferencji - przy Łazienkowskiej zagramy z Austrią Wiedeń. Piłkarze powalczą o wygraną w dwumeczu i awans do rundy czwartej (rywala na tym etapie rozgrywek poznamy w poniedziałek). Naszym zadaniem jest godne pokazanie się na trybunach - najpierw na naszym stadionie, a tydzień później w stolicy Austrii.

P.S. Na Żylecie wywieszony został transparent "Dzwonek MLF trzymaj się!".

Frekwencja: 23 517
Kibiców gości: 100
Flagi gości: 0

Autor: Bodziach

Fotoreportaż z trybun - 46 zdjęć Michała Wyszyńskiego / SKLW
Fotoreportaż z meczu - 87 zdjęć Mishki
Fotoreportaż z meczu - 38 zdjęć Kamila Marciniaka

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.