Radovan Pankov - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Nasz wywiad

Radovan Pankov: Serbowie i Legia to dobre połączenie

Woytek, źródło: Legionisci.com

Na początku przygotowań do sezonu do Legii dołączył nowy obrońca. Radovan Pankov w przeszłości był zawodnikiem Crvenej zvezdy Belgrad, której kibicuje od dziecka. - Nadal jestem młody i mam coś sobie do udowodnienia. Podpisałem trzyletnią umowę z Legią i chcę trafić do klubu jednej z pięciu topowych lig w Europie - mówi 27-letni Serb w rozmowie nami podczas zgrupowania w Austrii. Zapraszamy do lektury!

Przygodę z piłką zaczynałeś w Vojvodinie Nowy Sad. To najlepsza akademia piłkarska w Serbii?
Radovan Pankov: - Na pewno to była najlepsza akademia. Obecnie jednak nie jest tak dobra, jak w przeszłości. Moja generacja, rocznik 1995, była niesamowita - Milinković-Savić, Gacinović, Kosović, Rockov, Babić i wielu innych.



Jako młody zawodnik odszedłeś z Vojvodiny i próbowałeś sił w rosyjskim Uralu Jekaterynburg i cypryjskim AEK-u Larnaka. Jaki to był dla ciebie okres?
- Być może z profesjonalnego punktu widzenia popełniłem błąd. Jednocześnie gdybym nie zdecydował się wówczas na te ruchy, to nie miałbym szans, by zagrać w barwach mojego ulubionego klubu, czyli Crvenej zvezdzie Belgrad. W życiu wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Byłem młody i mieszkałem sam daleko od domu, ale zdobyłem tam pewne cenne doświadczenie. W tamtym momencie uważałem, że podejmuję najlepszą decyzję, ale później okazało się, że nie była ona dobra dla mnie i mojego rozwoju piłkarskiego.

Następnym przystankiem był Radnički Niš, w którym byłeś wybierany do najlepszej jedenastki sezonu w lidze.
- Po dwóch nieudanych latach musiałem dokonać zmiany i "zresetować" swoją karierę, więc trafiłem do Radnickiego. Nadal byłem młodym zawodnikiem. Mieliśmy dobrą drużynę, która przez moment włączyła się do walki o mistrzostwo z Crveną zvezdą.

Dzięki dobrej postawie mogłeś spełnić swoje marzenie i trafić do Crvenej zvezdy.
- Od początku mój plan zakładał powrót do Serbii i jak najszybsze podpisanie kontraktu z Crveną zvezdą Belgrad. Wiem, kim jestem, znam swoje możliwości i to było kwestią czasu. Już pół roku po tym, jak podpisałem umowę z Radnickim, pojawiły się informacje, że od lata będę piłkarzem Zvezdy i to się ziściło.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Mistrzostwa świata U-20 to jedno z najlepszych wspomnień w życiu?
- Mam bardzo dobre wspomnienia z tamtego okresu. Serbia nie jest Brazylią czy Argentyną, by zdobywać mistrzostwo świata, więc być najlepszym w barwach narodowych to coś niesamowitego. W trakcie mistrzostw nie odczuwaliśmy tego, że dokonaliśmy czegoś wielkiego, ale po latach zacząłem to doceniać. Jednak największym sukcesem dla mnie w karierze jest gra w Lidze Mistrzów w barwach Crvenej zvezdy.

W przeszłości w Legii grało wielu Serbów. Jesteś w stanie wymienić ich nazwiska?
- Oczywiście. Znam nazwiska wielu z nich: Stanko Svitlica, Mirko Poledica, Miroslav Radović, Aleksandar Vuković i oczywiście Filip Mladenović. Wiem, że Serbowie i Legia to dobre połączenie. To zresztą był jeden z powodów, dla których zdecydowałem się na transfer do Legii.

Rozmawiałeś z którymś z tych piłkarzy przed przyjazdem do Warszawy?
- Gdy tylko otrzymałem ofertę z Legii, byłem w stałym kontakcie z Filipem Mladenoviciem. Obok trenera Kosty Runjaicia, był jedną z głównych osób, które przekonały mnie do podpisania kontraktu z Legią, choć decydowało także wiele innych czynników. Po pobycie w wielkim klubie, który ma wielu kibiców, a takim jakim jest Crvena zvezda Belgrad, nie chciałem trafić do mniejszego. Z ofert, które miałem, Legia była zdecydowanie najlepszym wyborem.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałeś o tym, że Legia się tobą interesuje?
- Dowiedziałem się o tym pół roku temu podczas zimowych przygotowań. W tamtym czasie byłem po kontuzji i czułem – starając się być obiektywnym – że nie byłbym w stanie pomóc drużynie tak, jak bym tego od siebie oczekiwał. Nie byłoby to uczciwe z mojej strony, gdybym zimą trafił do Warszawy.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Przed transferem spotkałeś się z Kostą Runjaiciem?
- Tak, spotkałem się z trenerem w Belgradzie. Ułatwieniem było to, że mówimy w tym samym języku, więc mogliśmy szczegółowo podyskutować. Jest dobrą osobą i szanuję go. Poza tym przekonała mnie także sama Warszawa, otoczka wokół klubu i kibice.

Trener po twoim transferze powiedział, że jesteś typem zawodnika, który dobrze radzi sobie z presją. W przeszłości wygrywałeś już mistrzostwa z Crveną zvezdą. W Warszawie presja jest co najmniej na tym samym poziomie.
- To prawda. Choć sezon jeszcze nie wystartował, a ja nie jestem Polakiem, to już da się odczuć tę atmosferę. Wiem, jak to wszystko funkcjonuje. W Crvenej zvezdzie miałem to na co dzień – trzeba było wygrywać każde spotkanie, także te sparingowe. W każdym meczu byliśmy stroną atakującą, może jedynie we fragmentach starć derbowych sytuacja się zmieniała. Oczekiwania przed każdym meczem były ogromne. W tym roku w Belgradzie kibice liczą na to, że klub przejdzie fazę grupową Ligi Mistrzów. To nie jest realne, ale takie są oczekiwania i to mi się podoba. Takie podejście dodaje wiary i siły do tego, by dać z siebie wszystko co możliwe.

Radović i Vuković są kibicami Partizana, ty jesteś fanem Crvenej zvezdy… każdy w Serbii kibicuje jednemu z tych dwóch klubów i nikomu innemu. Z czego się to bierze?
- To są dwa największe kluby, a Serbia nie jest tak dużym krajem, jak Polska, która ma 40 milionów mieszkańców i kibice wspierają kluby ze swoich miast. Jak mieszkasz w Szczecinie, to jesteś kibicem Pogoni - tak właśnie powinno być. Nie jest normalną sytuacją taka, jak na przykład w Nowym Sadzie, gdzie 70 procent ludzi nie jest kibicami Vojvodiny, ale tak już jest... Obecnie pewnie te 70 procent to czerwono-biali, a pozostałe 30 procent to czarno-biali.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Jak to było z tym finałem pucharu Serbii pomiędzy Cukarickim i Zvezdą. Media opisywały, że choć byłeś zawodnikiem tej pierwszej drużyny, to na meczu pojawiłeś się w t-shircie Crvenej zvezdy i później świętowałeś z nią zdobycie pucharu.
- Faktycznie, byłem w tym czasie wypożyczony do Cukarickiego, ale w umowie był zapis, który uniemożliwiał mi grę przeciwko Zvezdzie. W Cukarickim robiłem wszystko, by pomóc w wywalczeniu trzeciego miejsca w lidze i zapewnić grę fazie play-off Ligi Europy. To się udało, dzięki czemu fazę grupową Ligi Konferencji Europy mają już zapewnioną. Ogólnie to był udany sezon, ale moim klubem jest Crvena zvezda. W minionych rozgrywkach zagrałem w jednym meczu Pucharu Serbii w barwach czerwono-białych, więc dołożyłem swoją cegiełkę.
Finał odbył się w momencie, w którym docierały do mnie informacje o zainteresowaniu klubów z Japonii, Arabii Saudyjskiej, a także z Legii. Tego dnia byłem na stadionie i miałem świadomość, że to mój ostatni mecz, w którym będę częścią klubu z Belgradu, choć nie zagram. Do dziś mam ciarki, gdy o tym mówię. Nie miałem w sobie wystarczająco siły, by wyjść z tunelu na boisko, więc oglądałem mecz w towarzystwie fizjoterapeuty belgradzkiego klubu w pomieszczeniu stadionu. W Belgradzie mam wielu przyjaciół.

Mówisz, że miałeś ofertę z Arabii Saudyjskiej. W takim razie dlaczego zdecydowałeś się na podpisanie umowy z Legią Warszawa? Prawdopodobnie Saudyjczycy oferowali dużo większe pieniądze…
- Tak było, ale czasami pieniądze to nie wszystko. Miałem dobre warunki grając w Crvenej zvezdzie. Nadal jestem młody i mam coś sobie do udowodnienia. Podpisałem trzyletnią umowę z Legią i chcę trafić do klubu jednej z pięciu topowych lig w Europie. Dbam o swoje ciało, formę i sposób życia. Zakładam, że będę mógł grać na dobrym poziomie nawet w wieku 35-36 lat. Mam więc jeszcze sporo czasu na to, by kiedyś zagrać na Wschodzie. Ponadto ważną rolę w tej decyzji odegrała rodzina. Nie było możliwości, byśmy razem pojechali do Arabii Saudyjskiej. Wiem, jak tam wygląda rzeczywistość, gdy nie mieszka się w dużym mieście. Mężczyźni chodzą lewą stroną, kobiety z dziećmi prawą... nie podobała mi się taka perspektywa.

Jakie pierwsze wrażenie zrobiła na tobie Legia?
- Pierwsze wrażenie było niesamowite. Moja żona przyjechała ze mną do Warszawy, moi synowie od razu otrzymali upominki od klubu, teraz chodzą w koszulkach Legii po Belgradzie. Warszawa jest wielkim miastem i ma dużo zieleni, którą bardzo lubię. Stadion również prezentuje się świetnie - podoba mi się to, że dookoła nie ma bieżni lekkoatletycznej, dzięki czemu kibice są zdecydowanie bliżej. Ponadto duże wrażenie zrobił na mnie ośrodek Legia Training Center, jest „top”. Szczerze mówiąc, Legia ma lepsze warunki niż Crvena zvezda.

Jakie są twoje mocne strony. Jak zareklamujesz siebie kibicom?
- Nie lubię mówić o sobie. Niech moje atuty ocenią kibice. Będę ciężko pracował na treningach, grał z poświęceniem we wszystkich meczach i będę profesjonalistą – to mogę zagwarantować.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Legia gra w ustawieniu z trzema obrońcami. Którą z tych trzech lubisz najbardziej?
- W trzyosobowym bloku obronnym grałem, gdy trenerem był Dejan Stanković. Występowałem na każdej z tych pozycji, zresztą mogę grać zarówno w ustawieniu trójką, jak i czwórką. Bardziej jednak lubię występować w trójce, bo to pozwala grać wysoko, walczyć jeden na jednego, to pasuje do mojego stylu. Choć jestem prawonożny, to potrafię użyć także lewej nogi.

Oglądałeś już kibiców Legii na YouTube?
- Oczywiście. A znacie kogoś, kto ich nie zna i ich nie oglądał? Wiem także, że choć nie ma zgody między grupami kibiców Legii i Crvenej zvezdy, to są osoby w „Delije” i Warszawie, które darzą się bardzo dużym szacunkiem.

Jesteś zawodnikiem, którego próżno szukać w social-mediach. Jak to możliwe w dzisiejszych czasach?
- Rok temu zlikwidowałem wszystkie profile. Uznałem, że to jest strata czasu. Wolę spędzać czas z dziećmi, ponadto lubię grać na PlayStation i czytać książki. Nie jestem taką gwiazdą, by móc zarabiać na Instagramie, więc go nie potrzebuję.

W Austrii rozmawiał Woytek


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.