Josue - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Nasz wywiad

Josue: Dopiero piszę swoją historię w Legii

Woytek, źródło: Legionisci.com

- Chcę kontynuować grę w Legii, bo dopiero piszę swoją historię. Nie będzie ona zakończona dopóki nie wywalczę mistrzostwa Polski - mówi najlepszy zawodnik Legii poprzedniego sezonu, Josue. Zapraszamy na rozmowę z kapitanem stołecznej drużyny o ostatnich miesiącach, kolegach z drużyny i nadchodzących wyzwaniach.

Zacznijmy od gratulacji. Zostałeś wybrany przez kibiców najlepszym piłkarzem Legii minionego sezonu. Czy to dla ciebie ważne wyróżnienie?
Josue: - Oczywiście, że tak. Każda nagroda jest ważna, ale ta tym bardziej. Jest ważniejsza niż inne nagrody, bo jest przyznana przez kibiców klubu, w którym gram. Naprawdę cieszę się, że tu jestem. To wyróżnienie znaczy tyle, że kibice Legii mnie kochają.

Czy czujesz to uwielbienie z trybun?
- O tak. To był jeden z powodów, dla których przedłużyłem kontrakt z Legią. Kiedy czuję się dobrze w jakimś miejscu, jest to dla mnie ważniejsze niż możliwość zarobienia większych pieniędzy gdzieś indziej. To była dobra decyzja dla mnie i dla mojej rodziny, ponieważ naprawdę czujemy sympatię od ludzi w klubie, z jego otoczenia i z miasta. To dla mnie i mojej rodziny bardzo ważne.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Cała legijna społeczność bardzo długo czekała na twoją decyzję o przedłużeniu kontraktu. Ty także czekałeś na kontakt ze strony dyrektora sportowego.
- Tak poniekąd było. Wiedziałem, że Legia chce, żebym został, położyli papiery na stół, rozmawiali z moim agentem. Do mnie doszły tylko końcowe informacje, o czym były rozmowy, jak wyglądały te spotkania. Powiedziałem agentowi, że nie chcę nic wiedzieć i słyszeć na ten temat do czasu finału Pucharu Polski. Po finale przyszedł moment, kiedy porozmawiałem z moim agentem, żoną, córką, bo to była najważniejsza część mojej decyzji. Potem z klubem doszliśmy do porozumienia. Z trenerem Kostą Runjaiciem porozmawiałem jako pierwszym. To było tydzień przed zakończeniem ligi. Powiedziałem mu, jakie są moje oczekiwania i że chcę kontynuować grę w Legii, bo dopiero piszę swoją historię. Nie będzie ona zakończona dopóki nie wywalczę mistrzostwa Polski.

Mogłeś zarabiać więcej pieniędzy w innym klubie, ale zostałeś w Legii.
- Nie będę kłamać, zarabianie większych pieniędzy w trakcie kariery piłkarskiej jest ważne, bo kariera piłkarza jest krótka i musisz zarabiać tak dużo, jak to jest możliwe, żeby zadbać o swoją przyszłość. Pod koniec sezonu miałem korzystne oferty, ale ważniejsze było dla mnie, żeby tu zostać, bo naprawdę czuję się tu dobrze i czuję, że jestem tu lubiany. W Legii doświadczyłem jednego złego sezonu i jednego dobrego. Ludzie mówią, że mam charakter, żeby grać w tym klubie, to wywołuje emocje. A kiedy coś wywołuje moje emocje, powinienem usiąść i dać odpowiedź. A moja odpowiedź jest taka, że chcę zostać i wygrać mistrzostwo.

W tych dwóch skrajnie różnych sezonach zagrałeś w ponad 80 meczów. Masz jakieś wyjaśnienie dlaczego tak one wyglądały? Jakie były nastroje w drużynie?
- Podobne, ale tu zawsze chodzi o wyniki. Na początku pierwszego sezonu, we wrześniu, jeszcze byliśmy na dobrej drodze, ale potem nastąpiły 3 miesiące, w których nie potrafię zrozumieć. Nie mam ani jednego sensownego wyjaśnienia, nawet jakbym chciał, to nie mam. Nie wiem, co się wydarzyło. A kiedy przyszedł trener Kosta Runjiać, atmosfera była już inna. Trener dał całemu zespołowi duże wsparcie mentalne, to było bardzo ważne. Możesz pracować nad fizycznością, ale w praca nad aspektami mentalnymi jest trudna. Ludziom nie jest łatwo zrozumieć, co dzieje się w głowie każdego piłkarza, ale Kosta Runjaić sprowadził nas na dobrą drogę, choć nie było łatwo. Na starcie przygotowań mieliśmy wielu bardzo młodych zawodników. Zastanawiałem się co się tutaj dzieje? Wyglądało to tak jak rok wcześniej gdy trafiłem do klubu. Jednak szybko zmieniliśmy się całkowicie - jako klub, drużyna i poszczególni zawodnicy. Bardzo ważne było dla mnie, że zaczęliśmy walczyć. Nie chcę powiedzieć, że nie walczyliśmy wcześniej, ale w poprzednim sezonie była tylko jedna zasada - walczymy wszyscy razem, piłkarze, klub, miasto za jedną, wspólną sprawę. Nie mogliśmy wygrać wszystkich meczów, ale zauważcie, że ludzie przychodzili na stadion, żeby nas oglądać, bo walczyliśmy za Legię.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Na Gali Ekstraklasy zostałeś wybrany najlepszym pomocnikiem, ale to Kamil Grosicki został wybrany najlepszym zawodnikiem. Czy to nie było dziwne?
- Podpisałem kontrakt jeden dzień przed meczem ze Śląskiem. W piątek po południu trenowaliśmy na stadionie Legii, a potem wszyscy pojechali do domów, a ja zostałem, żeby podpisać kontrakt. Już wtedy powiedziałem naszemu rzecznikowi, że nie pójdę na galę. Wiedziałem, że nawet jeśli wygram, nie chcę stracić dwóch dni wakacji z moją rodziną. W tym czasie moja żona miała pewne problemy zdrowotne i zdecydowałem, że pojadę do domu. Ludzie tego nie rozumieją, bo o tym nie wiedzieli. Kiedy dowiedziałem się, że Kamil Grosicki wygrał, byłem pierwszym, który wziął telefon do ręki i napisałem do niego gratulacje. To tylko nagroda. Więcej sensu ma dla mnie wygranie Ekstraklasy czy nagroda od kibiców Legii, fanów klubu, dla którego gram. Jeśli coś przychodzi z zewnątrz, to fajnie, ale jak nie, nie ma to dla mnie żadnego znaczenia.

W poprzednim sezonie Raków był bardzo silny, ale zapowiadałeś kilkukrotnie, że będziecie naciskać na nich do końca. Niestety w jednym momencie coś się zacięło, a konkretnie w Legnicy.
- Tak, to był ten moment. Gdybyśmy wygrali, mielibyśmy tylko 4 punkty straty. Utrzymanie tak małej przewagi to nie to samo, co granie, kiedy jest 7-9 punktów różnicy.

Mogliby się trochę przestraszyć?
- Nie wiem, czy mogliby się obawiać, ale prawda jest taka, że po stracie punktów z Miedzią w naszych głowach główną myślą stał się o finał Pucharu Polski.

Jak wspominasz finał na Narodowym? To był emocjonujący mecz, prawdziwa bitwa pomiędzy Legią i Rakowem.
- Każdy finał jest zawsze stresujący. Kiedy dochodzisz do finału, nie chcesz przegrać. Jeśli cię zapytam, czy chcesz, żeby Legia grała dużo świetnych meczów i je przegrywała, z pewnością powiesz, że nie. Wolę, żebyśmy grali źle, ale wygrywali. Z takim podejściem już masz presję i napięcie. Raków był dla mnie najlepszym zespołem w ubiegłym sezonie, bo byli silni, mieli dobrych, fizycznie grających, jakościowych zawodników. My także udowodniliśmy, jesteśmy dobrym zespołem i że jesteśmy na dobrej drodze, między innymi w meczu z Rakowem, który wygraliśmy 3-1. Całe piłkarskie środowisko po tym meczu znowu zaczęło nas szanować. Wcześniej tak nie było. Wiele czytałem, wiele słyszałem o tym, że Raków przyjeżdża na Legię, że będzie mistrzem, że zmiażdży i "zabije" Legię. Koniec końców pokazaliśmy, że zasługujemy na szacunek jako piłkarze, jako klub. Finał Pucharu Polski był inny, było ciężko. Po tym zwycięstwie 3-1 ludzie mieli wobec nas wielkie oczekiwania. Szybko jednak dostaliśmy czerwoną kartkę w 6. minucie i wkradło się więcej nerwowości. W trakcie spotkania rozmawiałem z chłopakami, powiedzieliśmy sobie, że nie przegramy tego meczu. Tak to czułem na boisku. Najważniejsze było, że nasi kibice obecni na stadionie byli spokojni i nas wspierali. Zazwyczaj jak w takiej sytuacji dostajesz czerwoną kartkę, kibice są wściekli, może nawet przestają dopingować. W tamtym momencie jednak czułem, że wszyscy są spokojni, dalej śpiewają i popychają nas do wygranej.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Otrzymujesz sporo żółtych kartek. Tak było też na początku finału, ale potem zachowałeś duży spokój i odpowiedzialność.
- Nie możesz kontrolować wszystkich swoich emocji w meczu. Gdybym mógł to robić, na pewno nie byłbym piłkarzem, tylko nauczycielem lub lekarzem. Co sprawia, że nadal mogę grać w piłkę, być w Legii, przedłużyć kontrakt, to presja, przeżywanie meczu. Jeśli nie mogę przeżywać meczu w ten sposób, nie mogę być sobą. Jestem innym człowiekiem na boisku i innym poza nim. Kiedy wychodzę na boisko, nawet w trakcie treningu, nienawidzę przegrywać. Daję z siebie wszystko, nawet jeśli muszę walczyć ze wszystkimi, nie obchodzi mnie to, muszę wygrać. To dla mnie najważniejsze.

W poprzednim sezonie miałeś wyśmienite liczby. Tak dobre, że bardzo ciężko będzie je powtórzyć.
- Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Moim celem na ten sezon jest osiągnąć te same liczby, co w poprzednim sezonie. Oczywiście, każde rozgrywki są inne, zawsze jest ciężko, ale nie jest to niemożliwe. Jeśli masz dobre wyniki i atmosfera także jest dobra, to masz odpowiednią pewność siebie. Oczywiście, nie będę patrzył na to, że muszę strzelić tyle czy tyle bramek. Nigdy na to nie patrzę. Jeśli strzelam, ok., jeśli nie, ale zespół wygra, też ok. Mogę zdobyć 0 bramek i mieć 0 asyst, byle mój zespół był mistrzem.

Czy opaska kapitańska zmieniła cię w jakiś sposób?
- Tak. W taki sposób, że ciąży na mnie większa odpowiedzialność. Zawsze rozmawiam z ludźmi i sporo żartuję, ale odkąd jestem kapitanem, żartuję jeszcze więcej. To nie jest opaska kapitańska jakiegoś tam klubu, to opaska kapitańska Legii, największego klubu w Polsce. To dla mnie honor, mieć taką odpowiedzialność.

Nieoficjalnie można powiedzieć, że Legia ma dwóch kapitanów - ciebie i Artura Jędrzejczyka.
- Dla mnie każdy powinien być kapitanem, każdy powinien brać na siebie odpowiedzialność. Jeśli podpisujesz kontrakt z Legią, powinieneś wiedzieć, że bierzesz na siebie odpowiedzialność związaną z piłką nożną, ale nie tylko. Nie możesz robić tego samego, co robiłeś w innych klubach. Tutaj jest podwójna presja i podwójna odpowiedzialność. Odkąd trener mianował mnie kapitanem, przed meczami rozmawiamy w szatni. Wówczas na koniec proszę Jędrzejczyka, żeby odpowiednio krzyknął i zmobilizował pozostałych. Jestem kapitanem, ale każdy powinien tak się czuć. Każdy jest ważny w zespole, może wyrazić swoją opinię i powiedzieć czego oczekuje. Podczas meczu ja noszę opaskę, ale dla mnie każdy zawodnik jest tak samo ważny.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Przed tobą trzeci sezon w barwach jednego klubu, po raz pierwszy w swojej karierze.
- Tak. Wcześniej grałem w Benfice, Porto, Sportingu, tam jest łatwo o kontrakt w wielkim klubie, a potem często jest się wypożyczanym, bo te kluby potrafią więcej zarobić na wypożyczeniu niż na sprzedaży. Tak się stało ze mną, trafiłem do innego klubu, powiedziałem "sprzedajcie mnie", a oni mnie tylko wypożyczali. Dlatego też ciągle zmieniałem kluby. To wielki honor dla mnie, że jestem w Warszawie trzeci sezon. Nie jest łatwo być zawodnikiem Legii. Zawsze mówię to nowym zawodnikom, pierwszego dnia po ich przyjeździe. Trening czy sparing to jedna kwestia, ale mecz na Łazienkowskiej, to... nie jest dla każdego. Presja jest ogromna. Nawet jak kibice nie zdążą rozpocząć dopingu, to już wychodząc na murawę czuć presję. To nie jest łatwe i nie każdy może być piłkarzem Legii.

Wielu zawodników zanotowało progres przy tobie. Np. Bartosz Slisz.
- Ja też się przy nim rozwinąłem. Czuję duży spokój, bo jeśli stracę piłkę, to Bartek jest za mną i mnie uratuje. Kiedy tu przyjechałem, Slisz był szybki, dobry fizycznie. Powiedziałem mu, że jeśli chce przejść na kolejny poziom, musi kilka rzeczy poprawić. Zanotował najlepszy sezon, bardzo się rozwinął wszyscy to widzą, ale ja też się rozwinąłem przy nim.

Czy masz już na oku kolejnego zawodnika, którego chcesz uczynić lepszym piłkarzem?
- To nie tak, ja tego nie zrobiłem! Bartek sam tego dokonał. Jeśli on by tego nie chciał, to by tak się nie stało. Za trenera Runjaicia zaczął sezon w podstawowej jedenastce, ale potem trafił na ławkę. To było dla niego dobre doświadczenie, żeby zrozumiał, że to jest moment, żeby zmienić nie tyle styl gry, co niektóre zachowania na boisku. Kiedy ma piłkę, ma zagrywać ją do przodu. W mojej opinii w tym aspekcie rozwinął się z 22 do 90. Jeszcze wiele zostało do poprawy, ale myślę, że może być topowym graczem.

Co możesz powiedzieć o grze w nowym ustawieniu 3-4-3?
- Jeśli przypomnicie sobie poprzedni sezon, to zauważycie graliśmy praktycznie niemal tak samo. Kiedy nie mieliśmy piłkę, grałem na pozycji 10, za napastnikami i zawsze byłem ustawiony bardziej z prawej strony. To było podobne do tego, co ćwiczymy teraz. Oczywiście będzie nieco inaczej to wyglądało. Trener ma różne opcje, a naszym zadaniem jest się do tego dostosować, żeby mieć miejsce w składzie. Nikt nie ma pewnego placu gry tylko z powodu nazwiska czy zasług z poprzedniego sezonu. Jeśli nie zacznę dobrze sezonu, będę taki sam jak inni i wypadnę ze składu. Rywalizacja w zespole jest coraz większa, mamy nowych zawodników, dużo jakości. Trzeba rozwijać się i walczyć o swoją pozycję.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Kibice zauważyli, że Juergen Elitim jest zawodnikiem podobnym do ciebie.
- Tak, jest podobny. Widziałem jak gra, trener pokazał mi wideo. Podoba mi się jego sposób gry, bo w łatwy sposób zagrywa piłki, które są kluczowe. Bardzo mi odpowiada granie z nim na małej przestrzeni i wymiana, bo on to rozumie. Lubię grać w ten sposób. Juergen ma szansę być jednym z najlepszych zawodników w naszym zespole, potrzebujemy zawodnika z takim stylem gry na tej pozycji. Myślę, że jest dobrym piłkarzem, ale może się jeszcze bardzo rozwinąć. Jestem pewien, że da z siebie wszystko na boisku, ale powiedziałem mu, że gra w ekstraklasie, to nie jest to samo, co gra w Hiszpanii czy innych krajach. Kiedy tu trafiasz, nie jest łatwo. Uważam jednak, że może nam pomóc grać coraz lepszy futbol.

Igor Strzałek kilkakrotnie zmienił cię wiosną na boisku. Czy uważasz, że jest to zawodnik z dużym potencjałem?
- Może być, ale przede wszystkim to zależy od niego. Mam większą konkurencję, muszę się zaadaptować do nowego systemu. On też. Teraz nie mamy zawodnika na pozycji 10, a on zmieniał mnie właśnie na tej pozycji. Kiedy wróci z mistrzostw Europy U-19, musi to zobaczyć, przystosować się. Zobaczy, że już jesteśmy na innym poziomie, mamy już pewne zasady. To mądry zawodnik, inteligentny, dużo myśli, wie co powinien zrobić, a czego nie. Ma jakość. Widziałem dużo lepszych zawodników od siebie, ale byli słabi psychicznie. Igor ma mocną psychikę i wszelkie podstawy do tego, żeby się rozwijać. To zależy jednak wyłącznie od niego. Jeśli będzie bardzo mocno walczył, ma szansę. Konkurencja jest bardzo duża. Lubię Ernesta Muciego w ofensywie, to topowy zawodnik, ale też musi się rozwijać, rozwijać swój język ciała. Czasem krzyczę dużo na niego, bo trochę przysypia na boisku, ale jak dla mnie, ma ogromny potencjał.

Przed wami eliminacje Ligi Konferencji Europy. Czy myślisz, że Legia może awansować do fazy grupowej?
- Nie będzie łatwo, ale zrobimy wszystko, żeby tam się znaleźć. Na początek mamy Superpuchar Polski, Ligę Konferencji Europy i mecz z ŁKS-em. Drużyna z Kazachstanu była najgorszą do wylosowania pod kątem dojazdu. Wiele osób powie, że gładko wygramy, ale nie będzie tak łatwo. Oni też mają dobry zespół. Jedyne czym możesz zachęcić piłkarzy transferu do kraju położonego tak daleko od Europy są pieniądze. Jeśli mają pieniądze, także mogą mieć dobrych zawodników. I takich mają. Jeśli jednak będziemy skoncentrowani, nie będziemy popełniać prostych błędów własnych, możemy przejść do kolejnej rundy.

Wtedy przez całe lato będziecie grać co 3 dni
- Dla mnie to jest lepsze, bo wolę grać niż trenować. Wszystko zależy od naszych głów, tego jak wypoczywamy, co jemy. Dla mnie osobiście najważniejsze by odpowiednio wypocząć, jest jeść i spać. Jeśli chcesz być topowym zawodnikiem np. w Premier League, oni grają co 3 dni. Musisz być na to gotowy. Nie będzie łatwo, ale jeśli wyniki są dobre, nie przejmujesz się niczym innym. Chcesz tylko grać więcej i więcej. Mamy szeroką kadrę, dużą jakość i tylko do trenera należy decyzja, kto będzie grać, a kto nie.

Rozmawiał Woytek

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

WYNIKI SONDYLegia w eliminacjach Ligi Konferencji Europy:
SUMA GŁOSÓW: 28483
START: 11.06.2023 / KONIEC: 10.08.2023


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.