fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Puszczą Niepołomice

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Bezradność w ofensywie; nordic walking; auty; w pierwszej nie było do kogo, w drugiej nie miał kto; zmiana w bramce; wahania formy - to najważniejsze punkty po niedzielnym meczu, w którym Legia Warszawa zremisowała na wyjeździe z Puszczą Niepołomice.



1. Bezradność w ofensywie
Po spotkaniu z beniaminkiem nie da się napisać, że legioniści bili głową w mur, tworzyli wiele ofensywnych akcji czy świetnie w bramce spisywał się Kewin Komar. Po prostu podopieczni trenera Kosty Runjaicia nie mieli żadnego pomysłu na sforsowanie defensywy Puszczy. Sytuacje podbramkowe można policzyć na palcach jednej ręki. Raziło w oczy, że Legia nie miała żadnego pomysłu, jak dokładnie zagrać, by stworzyć konkretne zagrożenie pod bramką gospodarzy, a na dodatek oprócz bezradności w ofensywie, zabrakło jeszcze kilku innych elementów.

2. Nordic walking
Forma rekreacji, polegająca na marszach ze specjalnymi kijami - to idealny opis niedzielnego meczu, brakowało tylko specjalnych kijków. Podopieczni Kosty Runjaicia zastosowali na to spotkanie taktykę zwaną „stojanowem”. Bardzo często byli schowani za rywalami, nie wychodzili do piłek, nie przyspieszali w ofensywie. Najczęściej mogliśmy zauważyć podania w poprzek środkowej strefy boiska. Jedynie ostatnie 10 minut przyniosło trochę przyspieszenia, a co za tym poszło, kilka sytuacji podbramkowych. Widać było, że rewanż z Austrią Wiedeń jest najważniejszy, a spotkanie z Puszczą Niepołomice przypominało mi to z minionego sezonu przeciwko Miedzi Legnica, w którym większość legionistów myślała, że bez większego wysiłku uda się wygrać.

3. Auty
Legia ma w tym sezonie problem z bronieniem we własnym polu karnym i stałymi fragmentami gry rywali. W niedzielę doszedł kolejny problem, czyli rzuty z autu. Brzmi to trochę groteskowo, ale Puszcza stworzyła sobie po takich wyrzutach najwięcej zagrożenia pod bramką, a nawet strzeliła gola. Sytuację z 26. minuty należy podzielić na dwa etapy. Pierwszy, gdy źle piłkę wybijał Rafał Augustyniak, posyłając ją wysoko nad głowy obrońców, po czym nastąpiło nerwowe spoglądanie kto, gdy już spadnie, powinien do niej wyskoczyć.

fot. Canal  Sport
fot. Canal Sport

Paweł Wszołek zdążył nawet spojrzeć na Łukasza Sołowieja i widział, że jest za jego plecami. Niezrozumiałe jednak dla mnie jest ustawienie zawodników. Jak widać, przy główkującym Kamilu Zapolniku stoi Rafał Augustyniak i jeszcze jeden zawodnik Puszczy. Za nimi natomiast stoi Yuri Ribeiro. W środku pola karnego Artur Jędrzejczyk ma za zadanie powstrzymać jednego z rywali, natomiast Bartosz Slisz nie kryje nikogo. Gdyby legioniści kryli indywidualnie, może udało by się uniknąć straty bramki, a może wystarczyło, by Augustyniak oderwał się od ziemi lub przepchnął rywala?

Podobna sytuacja miała miejsce w 77. minucie, kiedy po dalekim wrzucie z autu piłkę przedłużył Artur Crăciun, a do sytuacji podbramkowej doszli Jordan Majchrzak wraz z Piotrem Mrozińskim, ale na nasze szczęście piłka przeszła obok bramki Dominika Hładuna.

fot. Canal  Sport
fot. Canal Sport

4. W pierwszej nie było do kogo, w drugiej nie miał kto
Oprócz problemów z przejściem dobrze ustawionej i usposobionej defensywy zespołu z Niepołomic, problem był też z dośrodkowaniami w pole karne. W pierwszej połowie takich prób chciał dokonywać Paweł Wszołek, ale bardzo szybko zostało to porzucone na rzecz rozegrania piłki znów przed pole karne i próbowania przedarcia się środkiem. Oczywiście, większość takich akcji kończyło się stratą piłki lub budowaniem od nowa. Dlaczego „Wojskowi” nie chcieli wrzucać piłek w pole karne w pierwszej połowie? Bo nie mieli do kogo. Brakowało kogoś takiego jak Tomáš Pekhart, czyli wysokiego napastnika, który idealnie wyczuwa moment, by urwać się stoperowi rywala i stworzyć sobie sytuację podbramkową.

W drugiej połowie natomiast na boisku był Pekhart, ale nie było Pawła Wszołka. Po zejściu prawego wahadłowego nie miał kto dośrodkowywać. Dobrze prezentował się Makana Baku, któremu chyba jako jednemu z nielicznych chciało się grać, ale wszyscy wiemy, jak wyglądają jego dośrodkowania. Z kolei Patryk Kun dużo daje w defensywie, ale w ofensywie jest całkowicie nieproduktywny.

5. Zmiana w bramce
Po ostatnich meczach część kibiców domagała się zmiany w bramce Legii. Młody Kacper Tobiasz słabiej wszedł w nowy sezon, popełniając błąd w pierwszym meczu z Ordabasami. Wielu chciało zobaczyć, jak w bramce spisze się Dominik Hładun. Ten otrzymał swoją szansę przeciwko Puszczy Niepołomice. I tak naprawdę trudno określić, jaki był to występ. Przy straconej bramce nie miał większych szans, bez problemów rozgrywał piłkę od własnego pola karnego, jednak zawodnicy Puszczy niezbyt chętnie startowali do pressingu na defensorach Legii, jak było w starciach z Austrią czy Ordabasami. Lekkie pretensje można mieć o sytuację z 86. minuty spotkania, gdzie według mnie Hładun mógł wyjść do piłki, a nie czekać przyspawany do linii bramkowej. Chociaż główną winę za tę sytuację ponoszą Rafał Augustyniak i Bartosz Slisz. Ten pierwszy popchnął najpierw Slisza, a potem czekał na wyjście z bramki Hładuna i mocno się przeliczył, bo rywal zdołał sięgnąć piłkę. Na szczęście bez konsekwencji dla Wojskowych.

fot. Canal  Sport
fot. Canal Sport

6. Wahania formy
U kilku zawodników pojawiły się spore wahania formy. Bartosz Slisz bardzo dobrze wszedł w nowy sezon, był najpewniejszym punktem środkowej strefy boiska, ale ostatnie dwa mecze zagrał zdecydowanie poniżej swojego poziomu. Sytuacja kadrowa obrony spowodowała, że trener testował go w niedzielę nawet na obronie, a po meczu mówił, że to jest jedna z opcji na rewanż z Austriakami. Augustyniak, podobnie jak Slisz, także dobrze prezentował się w pierwszych meczach, a obecnie jest cieniem samego siebie. Jednak największą zagadką są Marc Gual i Ernest Muçi. Jeden i drugi potrafią zagrać bardzo dobry mecz, by w kolejnym irytować swoim zachowaniem na boisku. Albańczyk zagrał znakomite zawody z Austrią, natomiast przeciwko Puszczy zbyt długo holował piłkę, nie widział lepiej ustawionych kolegów, o co co chwila miał do niego pretensje Josué. Hiszpan natomiast słabo zagrał z Austrią, bardzo dobrze przeciwko Ruchowi, a teraz było zaledwie średnio. Znów tracił dużo piłek na rzecz rywala, jednak oddał dwa niezłe uderzenia, po których interweniować musiał Komar. Można odnieść wrażenie, że obaj ci zawodnicy zbyt często szukają indywidualnych rozwiązań, zamiast zagrać prostą piłkę, która przyniosłaby więcej pożytku drużynie.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.