Oprawa legionistów na meczu z Molde - fot. Fumen / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Niespodzianka, skur...ny!

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Pomimo piłkarsko bardzo słabego początku roku 2024, byliśmy pełni nadziei, że legioniści tak jak we wcześniejszych spotkaniach europejskich pucharów staną na wysokości zadania i swoją ambitną postawą zapewnią awans do kolejnej rundy rozgrywek. Nadzieję dawała druga połowa meczu w Norwegii. Stadion sporo przed meczem był wyprzedany, ultrasi szykowali oprawę, wyjazdowicze robili już analizy lotów na 1/8 finału w połowie marca... Niestety w czwartkowy, całkiem ciepły jak na połowę lutego wieczór, czekał nas zimny prysznic.



UEFA już sporo wcześniej postanowiła ukarać nas za mecze fazy grupowej. I oprócz zakazu wyjazdowego na pięć spotkań za zajścia pod stadionem w Birmingham przed meczem z Aston Villą, zamknięto nam także Żyletę na dwa mecze (za pirotechnikę do oprawy "Psy szczekają, karawana jedzie dalej" na domowym meczu z Alkmaar). Legia co prawda próbowała, by odwoływać się od tej kary, ale niestety nieskutecznie. Ostatecznie, po długich dyskusjach, udało się jedynie załatwić, że na trybunę północną - początkowo zamkniętą - będą mogły wejść dzieciaki do 14 roku życia. Dobre i to, a małolaci na pewno zapamiętają wizytę na naszym stadionie na długo. Oczywiście ze względu na stworzoną atmosferę, niestety nie to, co działo się na murawie.



Już około 10 dni przed meczem wszystkie (bezpłatne) wejściówki dla dzieciaków (jeden opiekun na grupę 10 os. U-14) na Żyletę rozeszły się i wiadomo było, że stadion wypełniony będzie do ostatniego miejsca. Większość z nich przyjeżdżało na Łazienkowską komunikacją, a te z podwarszawskich miejscowości - ze względu na późną porę rozgrywania meczu (g. 21:00) - podróżowały autokarami, które po wysadzeniu całej grupy, kierowane były na drugą stronę Wisły na specjalny parking. Zgodnie z apelem Nieznanych Sprawców, kibice przybywali na trybuny z odpowiednim wyprzedzeniem, co było istotne przede wszystkim ze względu na zmiany organizacyjne. Wszak cała Żyleta "przesadzona" została na trybunę południową, im. Lucjana Brychczego. Nie pierwszy zresztą raz w europucharach przyszło nam dokonywać takiej właśnie roszady - identycznie było w przeszłości przy okazji spotkań ze Steauą Bukareszt, czy Slavią Praga, kiedy rówbież UEFA zamykała trybunę fanatyków z Ł3. Przeniesienie Żylety na południową wymagało oczywiście nowej organizacji gniazda, podestów dla bębniarzy, a synchronizację dopingu utrudniał inny system nagłośnienia, czy choćby oddzielony pleksi "sektor gości" - ten, w którym miejsca zajęli legioniści.



Fani z Norwegii zajęli z kolei, podobnie jak Steaua i Slavia, miejsca na górnej kondygnacji trybuny zachodniej, w okolicy sektora gości. Ekipa z niewielkiego miasteczka (ok. 25 tys. mieszkańców) przybyła w całkiem przyzwoitej jak na swoje możliwości liczbie - około 170 osób. W dużej mierze składała się z piknikowej bandy. Mieli ze sobą cztery flagi wywieszone na barierkach oraz flagę na kiju. Jako że nieodpowiednio pilnowali barw, jedna z ich flag "Tornekrattet" (po norwesku - koło cierniowe) w trakcie spotkania zawisła na Żylecie do góry kołami. Co ciekawe, niemal identyczna flaga, różniąca się jedynie czcionką napisu, zawisła w sektorze Norwegów. Niewiele brakowało, a w drugiej połowie... również zmieniłaby właściciela. Jeden z legionistów przedostał się do strzeżonego przez ochronę sektora gości, zerwał flagę z płotu, ale tę po chwili odbili ochroniarze, ostro wyżywając się na kamikadze, za co usłyszeli głośne - "Hej k... zostaw kibica". Z kolei ekipa Molde machała do wyprowadzanego przez ochronę legionisty, przyjęła z powrotem odbite przez ochroniarzy płótno i wywiesiła je znów na tym samym miejscu. Pod względem dopingu trudno o nich powiedzieć coś więcej. Widać, że coś tam śpiewali, cieszyli się, wszak wynik był dla nich mocno korzystny, słychać nie było ich praktycznie wcale, pomimo bardzo bliskiej odległości. Z naszej strony jedynym akcentem wokalnym skierowanym do Wikingów był znany z pierwszego dwumeczu naszych drużyn (z 2013 roku) okrzyk - "Molde, Molde, ch... wam w mordę".



Pół godziny przed rozpoczęciem spotkania na płycie pojawiła się delegacja koszykarskiej Legii z Pucharem Polski, wywalczonym przez zespół w ostatnią niedzielę w Sosnowcu. Podziękowaliśmy legionistom za pierwszy od 54 lat triumf w rozgrywkach krajowego pucharu, śpiewając "Puchar jest nasz lalalalala" (czego niestety nie zaśpiewamy 2 maja na Narodowym...), a następnie skandowaliśmy głośne "Dziękujemy". No i liczymy na kolejne sukcesy "Zielonych Kanonierów".
Już w trakcie rozgrzewki atmosfera na trybunach zaczęła gęstnieć. Było coraz głośniej, jeden nakręcał drugiego. Ważnym aspektem było nakręcenie ośmiu tysięcy dzieciaków z trybuny północnej, o co przez całe spotkanie doskonale dbał "Bobicz", zapraszając legijną młodzież na gniazdo i nakręcając do wspólnych śpiewów.



Na wyjście piłkarzy zaprezentowaliśmy oprawę przygotowaną przez Nieznanych Sprawców. Najpierw na Żylecie wywieszony został sporych rozmiarów transparent "This time you won, UEFA." Oczywiście tylko nieliczni mogli się na to nabrać :). A kontynuacja, jak na meczu ze Steauą, po prostu rozwaliła system. Na trybunie Deyny rozciągnięta została malowana, wycinana sektorówka, przedstawiająca ludzika Lego z eLką na piersi i charakterystycznych okularach przeciwsłonecznych. Ludzik z Legiolandu trzymał napis "Suprise, motherf**kers", a czerwono-biało-zielone tło komponowało się idealnie. No, ale skoro została zapowiedziana niespodzianka, to musiała się i ona pojawić. I tym razem zza trybuny odpalone zostały spore ilości fajerwerków. Pomimo faktu, że w pokazie pirotechnicznym za wszelką cenę chciała przeszkodzić psiarnia. Biorąc pod uwagę fakt, jakim echem w kibicowskim światku świecie odbiła się prezentacja legionistów, możemy być przekonani, że robota ultras została wykonana jak należy. Dodać należy, że jeszcze przed rozpoczęciem spotkania zaintonowaliśmy pieśń, która gości w naszym repertuarze niemal na każdym spotkaniu w europucharach, a mianowicie - "Lalalalala F...k UEFA".



Niecierpliwie czekaliśmy, by to samo zaprezentowali piłkarze, którzy na jesieni grali niesamowite mecze z Aston Villą, Alkmaar, czy Austrią Wiedeń, a Duńczyków spod Legolandu odesłali do domu po serii rzutów karnych. Tym razem musieli wygrać jedną bramką, by doprowadzić do dogrywki. Tyle że zanim mecz się na dobre rozpoczął, w pierwszej minucie gola zdobyli przyjezdni. Staraliśmy nie załamywać się - wszak na trybuny przychodzimy wspierać Legię bez względu na okoliczności... Tyle, że kiedy w 20. minucie było już 0-2, psychika siadła nie tylko piłkarzom, którzy tego dnia kopali się po czołach. "Staruch" apelował do zebranych fanatyków, by wykonywali swoją robotę tak jak należy. Wszak już nie raz, dzięki nam udawało się odwracać losy spotkań, ale po drugiej bramce na chwilę wróciły nie tak dawne demony i z trybun niosło się głośne "Legia grać, k... mać!".

Pod koniec pierwszej części spotkania próbowaliśmy podnieść zespół głośno wykonaną pieśnią "Nie poddawaj się...". Schodzących do szatni piłkarzy żegnały oczywiście gwizdy i okrzyki "Legia grać...", a po chwili również hasła skierowane do właściciela klubu, znane z nie tak odległej przeszłości - "Mioduski, gdzie te transfery?!". Dodajmy, że nie chodziło o transfery wychodzące z klubu.



Kiedy przystępowaliśmy do drugiej części spotkania, by doprowadzić do dogrywki musieliśmy strzelić trzy bramki, by wygrać - cztery. Gdybyśmy to my je mieli strzelić - pół biedy. Musieli je strzelić piłkarze, a tym tego dnia wychodziło naprawdę niewiele. Ich poruszanie się po placu gry wyglądało okrutnie ślamazarnie. No, ale gdy na samym początku drugiej części gry Gual trafił w słupek, niektórzy na moment uwierzyli, że przynajmniej będzie jeszcze trochę emocji. Później była jeszcze przestrzelona główna z metra, gol zdobyty ze spalonego (po którym cieszyliśmy się dosłownie chwilę) i... tyle. W 67. minucie spotkania jeden z Norwegów strzelił trzeciego gola i już najwięksi optymiści wiedzieli, że w czwartkowy wieczór żegnamy się z europrzygodą.

"Staruch" raz po raz apelował o jak najgłośniejszy doping - nie tyle dla zawodników, co małolatów siedzących na północnej. To naszym obowiązkiem jest zarazić ich legijnym fanatyzmem. I choć wynik na pewno nie pomagał, wydaje się, że nasza rola została wykonana jak należy. Nie znaczy to oczywiście, że doping stał na takim poziomie, do jakiego przyzwyczailiśmy całą Europę. Szczególnie wobec ponad 27 tys. osób na trybunach. Na pewno punktem kulminacyjnym dopingu w II połowie była pieśń "Gdybym jeszcze raz...", do której dzieciaki włączały się przekozacko. Na kwadrans przed końcem spotkania zdjęliśmy czapki i odśpiewaliśmy hymn narodowy, oczywiście w pełnej wersji, jakiej pewnie małolaci nie uczą się w szkołach. Tak więc tego dnia, oprócz lekcji języka angielskiego z początku spotkania, była jeszcze jedna kwestia edukacyjna.

Gwizdek kończący mecz nie oznaczał końca śpiewów. Jeszcze przez jakiś czas śpiewaliśmy naszą pieśń, a dopiero później przeszliśmy do podziękowań dla głównych bohaterów tego wieczora. "Mamy prawo wymagać od wszystkich ludzi zarządzających klubem - nie jakiejś przeciętności, chu...ni, tylko tego, do czego Legia Warszawa jest stworzona. Zwycięstw i tytułów!" - przemawiał gniazdowy do zebranych fanatyków. Zawodnicy, jak można się chyba domyślić, zostali solidnie wygwizdani. Po czym usłyszeli - "Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie", "Legia To My lalalala", "Legia grać, k... mać", a także "Po co wy gracie, jak wy ambicji nie macie?!".

Teraz możemy, a właściwie musimy, skoncentrować się na lidze. I już w niedzielę czeka nas wyjazd do Kielc na mecz z Koroną. Spotkanie obejrzy komplet publiczności, w tym pełny sektor gości. Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli oglądać takiej degrengolady jak w czwartkowy wieczór, czy w grudniu przy okazji meczu pucharowego z Koroną. Na Ł3 wracamy w sobotę, 2 marca na mecz z Pogonią. A jeśli komuś mało europejskich pucharów - przypominamy, że niebawem koszykarze Legii grać będą dwumecz w 1/4 finału FIBA Europe Cup z Bilbao Basket - spotkanie na Bemowie odbędzie się w środę, 6 marca (g. 18:30), mecz rewanżowy w Bilbao - 13 marca (g. 20:00).

Frekwencja: 27 459
Kibiców gości: 170
Flagi gości: 4

Autor: Bodziach

Fotoreportaż z meczu - 100 zdjęć Kamila Marciniaka
Fotoreportaż z meczu - 86 zdjęć Maćka Gronau
Fotoreportaż z meczu - 66 zdjęć Michała Wyszyńskiego / SKLW

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.