fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

IFK Mariehamn przed meczem z Legią

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Dzisiejszego wieczoru legioniści wybiegną na boisko by dopełnić formalności po trzybramkowym zwycięstwie sprzed tygodnia i awansować do III rundy eliminacji upragnionej Ligi Mistrzów. Choć rywale szanse mają iluzoryczne, to futbol widział już nie takie zwroty akcji. Zerknijmy więc na IFK i przekonajmy się z kim mamy do czynienia.

Forma:
Przeciętna. W Finlandii rozgrywki odbywają się w systemie wiosna-jesień, więc u naszych dzisiejszych rywali jest właśnie środek sezonu, w którym to Mariehamn radzi sobie raczej średnio. Po 17 ligowych meczach „Wyspiarze” zajmują dopiero 5. miejsce ze stratą 11 punktów do lidera i bardzo wątpliwe jest, by mieli jeszcze choćby cień szansy na powtórzenie swojego sukcesu sprzed roku, kiedy to zdobyli pierwszy w blisko stuletniej historii tytuł. Było to drugie trofeum, jakie udało zdobyć się drużynie z Wysp Alandzkich, w 2015 roku bowiem sięgnęła ona jeszcze po Puchar Finlandii. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że IFK Mariehamn przeżywa obecnie swój najlepszy okres w dziejach.

Transfery:
Jeśli ktoś narzekał, że Legia długo nie robiła transferów, to co mają powiedzieć kibice IFK, których klub nie kupił w tym okienku jeszcze żadnego zawodnika? Brzmi to co najmniej dziwnie, ale na usprawiedliwienie działaczy Mariehamn trzeba dodać, że w Finlandii okno transferowe trwa od niespełna 9 dni. Wzmocnień więc póki co brak, natomiast zespołowi zdarzyło się już jedno osłabienie. Klub opuścił Luckymore Mkosana – napastnik który w 15 meczach zdobył 4 bramki 10 lipca przeniósł się do New York Cosmos.

IFK Mariehamn w Europie:
Dopiero zaczyna pisać swoją historię. Z racji tego, że na pierwsze trofeum, a więc możliwość gry w eliminacjach, „Wyspiarze” czekali 96 lat, klub przed 2015 rokiem nigdy nie otarł się nawet o europuchary. Mariehamn nazywane jest fińskim Leicester, bo zanim wygrało ligę było zwyczajnym średniakiem – dotychczasową najwyższą pozycją w sezonie było 5. miejsce. Wszystko zmieniło się po wygraniu Pucharu i Mistrzostwa Finladii – piłkarze z Wysp Alandzkich wreszcie wkroczyli do przedsionka europejskich salonów, jednak wyszli stamtąd bardzo szybko. Dwa lata temu w pierwszej rundzie eliminacji przegrali w dwumeczu 1-3 z Interem Baku, a w 2016 roku identycznym rezultatem zakończyła się ich rywalizacja z norweskim Odds BK. Istnieje więc szansa, że dzisiejszego wieczora Legia Warszawa stanie się klubem, z którym Finowie poniosą swoją największą europejską porażkę.

Największa gwiazda:
Aleksei Kangaskolkka. 28-letni napastnik jest najgroźniejszą bronią naszych rywali. Fin ma naprawdę świetne statystyki - w 14 ligowych meczach zdobył 9 bramek, trzykrotnie zaś ukąsił w 6 spotkaniach Pucharu Finlandii. Doskonałą średnią psują mu tylko występy w Europie, gdzie przez dwa mecze ani razu nie był w stanie pokonać bramkarzy rywali. I oby ani jemu, ani jego kolegom ta sztuka dzisiaj także się nie udała.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.