Analiza
Punkty po meczu z Miedzią Legnica
Zadanie wykonane; koncentracja przy bramce; rola Guala; szukanie pozycji; „jakościowe” zmiany - to najważniejsze punkty po czwartkowym meczu Legii Warszawa z Miedzią Legnica w meczu 1/16 finału Pucharu Polski.
1. Zadanie wykonane
Ostatnimi meczami podopieczni trenera Gonçalo Feio rozbudzili apetyty kibiców. Wydawało się, że idealna okazja na kolejne okazałe zwycięstwo nadarzy się w czwartkowy wieczór. Mecze Pucharu Polski to jednak często spotkania pułapki, w których jeden błąd może zakończyć przygodę z rozgrywkami. Pierwsza połowa miała swoją intensywność, lecz nie przyniosła wielu sytuacji podbramkowych. Gdy tuż po przerwie Juliusz Letniowski dał swojemu zespołowi prowadzenie, pojawiły się lekkie obawy, czy uda się odwrócić wynik i wygrać w regulaminowym czasie gry. Zaczął się włączać „tryb pułapki”, jednak legioniści szybko zabrali się do pracy i przejęli kontrolę nad spotkaniem. Cieszy fakt, że podopieczni trenera Feio, nawet tracąc bramkę, potrafią szybko odpowiedzieć. Z GKS-em Katowice zajęło im to trzy minuty, a z Miedzią Legnica osiem, choć przy tej okazji trzeba uwzględnić przerwę na interwencję VAR.
2. Koncentracja przy bramce
Miedź Legnica nie zagrażała bramce Gabriela Kobylaka w pierwszej połowie –oddali tylko jeden strzał zza pola karnego, które nasz bramkarz obronił bez problemów. Jednak w 49. minucie koncentracja w szeregach Legii drastycznie spadła.
fot. TVP Sport
Aby przeanalizować całą sytuację, musimy cofnąć się do początku, czyli do rozegrania piłki przez Kobylaka. Na screenie widać, że nasz bramkarz miał trzy opcje podania, czwartą był Maxi Oyedele, do którego ostatecznie posłał piłkę. Wybrał najbardziej ryzykowne zagranie i okazało się ono błędne, ponieważ golkiper widział, że za plecami młodego pomocnika czai się przeciwnik, co mogło utrudnić dalsze konstruowanie akcji.
fot. TVP Sport
W kolejnym etapie młody pomocnik źle przyjął piłkę, która mu odskoczyła i została przejęta przez zawodników gospodarzy. Chociaż Oyedele próbował ją odzyskać (i prawie mu się to udało), po nagłym przejęciu jej przez Letinowskiego już odpuścił, co widać na kolejnym screenie.
fot. TVP Sport
To kosztowało nas utratę bramki, bo Steve Kapuadi, który próbował pilnować linii obrony, nie podszedł bliżej rywala. W efekcie przeciwnik miał dużo miejsca przed polem karnym Legii, co precyzyjnie wykorzystał. Mam wrażenie, że nasz bramkarz mógł lepiej zareagować – piłka odbiła się przed jego ręką, wpadając do siatki. Wydaje się, że mógł szybciej interweniować prawą ręką, choć należy przyznać że piłka wyłoniła mu się zza pleców Kapuadiego.
3. Rola Guala
Za mecz z Miedzią chciałbym pochwalić Marca Guala za zaangażowanie na boisku. Hiszpan wciąż nie może powiększyć swojego dorobku bramkowego, chociaż w 1/16 finału PP miał ku temu okazje. Dwukrotnie przegrał pojedynek sam na sam z Mateuszem Abramowiczem, raz trafił w słupek, a innym razem uderzył sprzed pola karnego obok bramki.
fot. / Legionisci.com
Gual idealnie pasuje do obecnej taktyki Gonçalo Feio. Kiedy Legia skupia się na defensywie i przerwaniu akcji rywali na własnej połowie, Hiszpan ustawiony w kole środkowym stanowi zagrożenie przy kontrach. Dzięki swojej technice potrafi szybko zagrać piłkę, unikając niepotrzebnych kontaktów. Gdy Legia przechodzi do ataku pozycyjnego, Gual często schodzi do środka pola, robiąc miejsce na pozycji środkowego napastnika dla innych zawodników, co zaskakuje przeciwników. Gdyby jeszcze udało się mu dołożyć do tego bramki, można by go pochwalić w stu procentach.
4. Szukanie pozycji
Mecz nie należał do najciekawszych, ale i tak należy się kolejna pochwała dla legionistów. Od kilku spotkań podoba mi się, jak zawodnicy potrafią wymieniać się pozycjami w akcjach ofensywnych, co zaskakuje rywali. Spójrzmy na kilka sytuacji z meczu z Miedzią.
fot. TVP Sport
W sytuacji z 21. minuty widzimy, jak na prawą stronę schodzi Marc Gual, a jego miejsce na pozycji „9” zajmuje Bartosz Kapustka. Piłka trafia na lewą stronę do Ryōyi Morishity, który zamiast uderzać, powinien dograć do lepiej ustawionych kolegów.
fot. TVP Sport
W kolejnej akcji w kółku można dostrzec dwóch bocznych obrońców Legii: Pawła Wszołka i Rúbena Vinagre. Portugalczyk często schodził do środka lub wbiegając w pole karne, pełnił rolę rozgrywającego Legii. Z kolei Wszołek od kilku spotkań regularnie wchodzi na pozycję bocznego pomocnika, dublując ofensywnie Kacpra Chodynę, co daje drużynie więcej opcji w rozegraniu akcji ofensywnych.
5. „Jakościowe” zmiany
Kilku zawodników Legii zasłużyło, by zostać zmienionymi w przerwie. Mowa między innymi o Augustyniaku, Kapustce czy Urbańskim. Dwóch zeszło z boiska, a w ich miejsce pojawili się Maximillian Oyedele i Luquinhas – niestety były to zmiany na minus. Choć Brazylijczyk strzelił zwycięską bramkę i bez niego awansu by nie było, to poza tym nie pokazał wiele. Podobnie Alfarela i Nsame, którzy również weszli z ławki. Żaden z nich nie dał zespołowi niczego, za co można by ich szczególnie pochwalić. Mam wręcz wrażenie, że poziom sportowy zespołu obniżył się wraz z kolejnymi zmianami.
Francuz gra na nieswojej pozycji, co widać po jego niepewności na skrzydle – mimo że miał jedną sytuację sam na sam, trafił (jak to ostatnio bywa) prosto w bramkarza. Nsame walczył, ale daleko mu do poziomu Guala, natomiast Oyedele, jako najmłodszy z tej czwórki, zmaga się jeszcze z wahaniami formy. Choć należy przypisać mu błąd przy bramce dla Miedzi, trzeba pamiętać, że młodsi zawodnicy powinni rozwijać się przy doświadczonych i solidnych graczach, a nie być naszą główną nadzieją. Niestety z ławki płynie niewiele jakości, a przed nami trudne mecze. Jestem ciekaw, jak organizmy graczy, którzy są wystawiani w większości spotkań, będą reagować na rosnącą intensywność w kolejnych tygodniach.
Kamil Dumała