Legia za burtą Pucharu Polski...
To jest już koniec gry Legii w Pucharze Polski w tym sezonie i koniec marzeń o obronie krajowego pucharu. W czwartek po dogrywce "Wojskowi" przegrali po dogrywce z Pogonią 1-2. To odpadnięcie wpisuje się w fatalną ostatnio dyspozycję stołecznego klubu, który od kilku tygodni regularnie zawodzi. Katastrofa...
Pierwszy kwadrans spotkania był spokojny. Nie oglądaliśmy w nim żadnych klarownych szans na otworzenie wyniku pod żadną z bramek. Bezrobotny między słupkami Legii był jak na razie Gabriel Kobylak, który tego wieczoru dostał swoją szansę na pokazanie się przed warszawskimi kibicami. Pogoń starała się atakować skrzydłami. Początkowo przynosiło jej to jedynie kolejne rzuty rożne, po których to nie było zbyt dużego zagrożenia.
W 19. minucie Legia powinna wyjść na prowadzenie. Wtedy to ładnie na lewej stronie pokazał się Kacper Urbański, który zwiódł obrońcę i bardzo ładnie wypatrzył przed polem karnym Damiana Szymańskiego. Pomocnik miał sporo czasu, aby przymierzyć w kierunku bramki Pogoni, ale niestety przestrzelił. Próba pomocnika minimalnie przeleciała ponad poprzeczką. To była jak do tej pory zdecydowanie najlepsza okazja na gola. Chwilę potem do interwencji zmuszony został z kolei Valentin Cojocaru. Bramkarz gości pewnie złapał piłkę kopniętą po ziemi przez Kacpra Chodynę. Ten sam gracz w 22. minucie podszedł do wykonania rzutu wolnego z dogodnej odległości, jednak dokładność jego uderzenia pozostawiała wiele do życzenia.
Potem Pogoni udało się nieco uspokoić grę i przejąć inicjatywę. W 32. minucie przyjezdni wyszli z bardzo ciekawą kontrą. W kluczowym momencie Kamil Grosicki dograł do wychodzącego na czystą pozycję Paula Mukairu, który będąc w szesnastce zgubił piłkę. Za moment Claude Goncalves urwał się prawą stroną, skąd dośrodkował wzdłuż bramki. Przed linią bramkową bardzo niepewnie interweniował Cojocaru, który omal nie wbił sobie piłki do własnej siatki. Rumuna najpierw uratował słupek, a następnie własny refleks.
Kilka minut przed przerwą odważny strzał z dystansu Ermala Krasniqiego. Pomocnik mocno kopnął futbolówkę prawą nogą, jednak ta minęła prawy słupek bramki Pogoni. Chwilę później fatalnie w polu karnym zachował się Goncalves, który zmarnował stuprocentową okazję na otworzenie wyniku. Portugalczyk dostał piłkę przypadkiem, bo po nieudanym strzale Urbańskiego. Stanął wtedy niemal oko w oko z Cojocaru i wydawało się, że w tej sytuacji wystarczyło po prostu trafić w światło bramki. Niestety, legioniście ta sztuka się nie udała, dlatego o zdobyciu bramki nie mogło być nawet mowy. Niebawem Szymon Marciniak dał sygnał do zakończenia pierwszej połowy, po której bezbramkowy remis był wynikiem sprawiedliwym. Wprawdzie Legia była częstszym gościem pod bramką rywala, jednak celnych strzałów mieliśmy jak na lekarstwo...

Kilka minut po przerwie defensorom urwał się Grosicki. Doświadczony zawodnik oddał groźny strzał lewą nogą, jednak na całe szczęście był niedokładny. Goście lepiej weszli w mecz po zmianie stron. W 57. minucie bliski gola był Fredrik Ulvestad. Pomocnik był kompletnie nieatakowany po wrzutce z rzutu wolnego i chybił główkując z bliskiej odległości. Ta niewykorzystana znakomita okazja nie zemściła się jednak na Pogoni. Za moment szczecinianie wyszli niestety na prowadzenie. Znakomite prostopadłe podanie do wychodzącego na czystą pozycję Grosickiego. Ten w polu karnym zabawił się z obrońcami, których kompletnie zmylił i spokojnie pokonał Kobylaka. Bramkarz Legii również niestety się nie popisał, gdyż w momencie strzału praktycznie leżał już na murawie.
Kwadrans przed końcem Legia przycisnęła, stawiając wszystko na jedną kartę. Najpierw o krok od gola była Krasniqi, którego strzał głową fantastycznie wybronił Cojocaru. Wydawało się, że z tej akcji już nic nie będzie, ale po powtórnej wrzutce do remisu doprowadził Kamil Piątkowski. Środkowy obrońca świetnie wyszedł w powietrze i zupełnie niepilnowany nie dał żadnych szans rumuńskiemu bramkarzowi Pogoni. Końcówka to przewaga Legii, która walczyła o strzelenie zwycięskiego gola. Okazję miał m.in. Antonio Čolak, który trafił z ostrego kąta tylko w boczną siatkę.

Dogrywka początkowo nie przynosiła ciekawych akcji. W 100. minucie tylko świetna obrona Kobylaka uratowała Legię. Bramkarz przeniósł piłkę nad poprzeczkę pod strzale z rzutu wolnego Musy Juwary. Trzeba przyznać, że pomocnik bardzo ładnie przymierzył ze znacznej odległości. W jednej z ostatnich akcji pierwszej połowy dogrywki z dystansu uderzył Wahan Biczachczjan. Cojocaru był dobrze ustawiony i spokojnie złapał futbolówkę. W 108. minucie ponownie w roli głównej wystąpił Ormianin. Pomocnik uderzył na pustą bramkę, gdyż nie zdążył jeszcze po swojej interwencji pozbierać się Cojocaru, lecz niestety piłkę z linii bramkowej zdołał wybić Marian Huja. Pięć minut potem po wrzutce od Juwary główkował Mor N`Diaye. Pomocnik był niepilnowany, lecz szczęśliwie z kilku metrów chybił.
Za chwilę odpowiedziała Legia. Kacper Chodyna huknął ile sił w prawej nodze i gdyby nie fakt, że przycelował wprost w bramkarza Pogoni, to "Wojskowi" cieszyliby się z prowadzenia. Kilka minut potem Rumun ponownie uratował swój klub, gdy z bliska wybronił strzał jednego z rywali. Te zmarnowane szanse zemściły się na Legii... Szybka kontra szczecinian, świetne podanie Juwary do Adriana Przyborka, a ten z bliska strzelił gola... W doliczonym czasie gry mogło być nawet 1-3, ale Kobylak obronił z najbliższej odległości uderzenie Rajmunda Molnára.











