Dom odczarowany
Legia Warszawa pewnie 2-0 pokonała na własnym stadionie Cracovię w ostatnim domowym meczu w tym roku. Do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis, a postawa legionistom mogła budzić sporo zastrzeżeń. Po zmianie stron było już lepiej. Najpierw do siatki trafił Patryk Kun, notując tym samym swoje debiutanckie trafienie, a potem końcowy rezultat ustalił Blaz Kramer, który skutecznie wykonał rzut karny. Dla "Wojskowych" była to pierwsza wygrana w Ekstraklasie u siebie od czterech kolejek.
Pierwsze kilkanaście minut to przewaga Legii, która mocno zepchnęła swoich rywali do defensywy. Niewiele jednak z tego wynikało, ponieważ bezrobotny między słupkami pozostawał bramkarz Cracovii. Kwadrans po rozpoczęciu meczu do dobrej sytuacji doszedł z kolei Patryk Makuch, który wygrał walkę o górną piłkę, jednak na szczęście posłał ją ponad poprzeczką. Niebawem ładnym rajdem popisał się z kolei Benjamin Kallman. Napastnik próbował przedrzeć się przez Rafała Augustyniaka i Steve'a Kapuadiego, jednak dwaj defensorzy spisali się na tyle dobrze, że uniemożliwili mu oddanie mocnego strzału.
Legioniści mieli nieco problemów ze skonstruowaniem groźnej akcji na połowie Cracovii. Dopiero w drugiej częściej drugiej połowy Sebastiana Madejskiego do interwencji zmusił Patryk Kun. Lewoskrzydłowy wygrał walkę o piłkę z jednym z przeciwników, spróbował uderzenia prawą nogą w kierunku bliższego słupka, ale tam wyjątkowo czujny był golkiper Cracovii. Przez kolejne minuty gra wydawała się być bardzo wyrównana. Na boisku nie było widać sporej różnicy w tabeli, która na co dzień dzieli obydwa zespoły. Niewiele przed przerwą dobrą szansę mieli goście. Po błędzie w wyprowadzeniu futbolówki Rafała Augustyniaka w szesnastce znalazł się Michał Rakoczy. Na całe szczęście zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i został ostatecznie wypchnięty niemal poza linię boczną boiska. Wkrótce sędzia dał sygnał do zakończenia pierwszej odsłony. Podczas niej gospodarze niby mieli optyczną przewagę, jednak tak naprawdę niewiele z tego wynikało. W poczynaniach graczy Kosty Runjaicia zdecydowanie brakowało tego dnia jakości.
fot. Woytek / Legionisci.com
Druga połowa rozpoczęła się znakomicie dla Legii, która wyszła na prowadzenie. Co więcej, to Patryk Kun wyprowadził gospodarzy na prowadzenie, strzelając jednocześnie swojego pierwszego gola dla stołecznej drużyny. Obrońca dobrze odnalazł się w polu karnym po zgraniu piłki głową przez Ernesta Muciego i z bliska wpakował ją do pustej bramki. Wydaje się, że błąd w tej sytuacji popełnił Madejski, który był spóźniony przy wyjściu do dośrodkowania. Chwilę potem mogło być 2-0. Prawą stroną przedarł się Paweł Wszołek. Mógł co prawda podawać do dobrze ustawionego Guala, lecz zdecydował się ostatecznie na płaskie uderzenie, z którym poradził sobie golkiper z Krakowa. Po godzinie gry okazja dla Marca Guala. Hiszpan wyszedł do prostopadłego podania od Josue, lecz niestety zbyt długo zwlekał z podjęciem decyzji, co chce zrobić, przez co futbolówkę spod nóg wygarnęli mu obrońcy. Napastnik może żałować, że nie zdecydował się na szybsze strzał lewą nogą...
Potem Runjaić zdecydował się na kilka roszad w składzie. Guala zastąpił Blaz Kramer, a swoją kolejną szansę otrzymał m.in. Gil Dias, który zmienił Pawła Wszołka. W 85. minucie sędzia przyznał legionistom rzut karny za zagranie ręką we własnym polu karnym Kamila Glika. Futbolówka trafiła w niego po tym jak dośrodkować próbował wprowadzony niewiele wcześniej Maciej Rosołek. Wobec nieobecności już na murawie Josue, do wykonania jedenastki podszedł Kramer. Słoweniec spokojnie pokonał Madejskiego, dając tym samym swojej drużynie dwubramkowe prowadzenie.