Skandynawski horror
Totalną klapą zakończył się rewanżowy mecz Legii z Molde. Na Łazienkowskiej Norwegowie rozgromili legionistów aż 3-0, pewnie pieczętując awans do kolejnej rundy Ligi Konferencji Europy. Spotkanie zostało praktycznie rozstrzygnięte po pierwszych 20 minutach, po których goście prowadzili różnicą dwóch goli.
Spotkanie nie zdążyło jeszcze na dobre się rozpocząć, trenerzy zasiąść na ławkach rezerwowych, a kibice zająć swoich miejsc na trybunach, a... Molde wyszło na prowadzenie. W 2. minucie gry lewą stroną boiska urwał się jeden z graczy gości, wpadł w pole karne, gdzie spróbował wstrzelić piłkę wzdłuż bramki. Niestety, przed linią bramkową niezbyt pewnie zachował się Kacper Tobiasz, który wprawdzie zdołał odbić futbolówkę, jednak uczynił to wprost pod nogi Fredrika Gulbrandsena. Bohater pierwszego starcia nie miał najmniejszych problemów, aby po raz kolejny pokarać legionistów za proste błędy w defensywie. Gospodarze starali się szybko odgryzać, jednak niewiele dobrego z tego wynikało.
Dopiero kwadrans od pierwszego gwizdka arbitra zobaczyliśmy pierwszą dobrą okazję dla graczy Kosty Runjaicia. Sporo miejsca przed polem karnym miał Josue, spróbował mocnego uderzenia lewą nogą, ale niestety dosyć znacznie się pomylił. Ogólnie trzeba jednak przyznać, że obraz meczu był podobny do tego sprzed tygodnia. Norwegowie od pierwszych minut prezentowali się niezwykle groźnie w ataku, czego wyraz dali w 20. minucie. Wówczas na stadionie przy Łazienkowskiej zapadłą grobowa cisza po tym, jak Norwegowie strzelili drugiego gola. Tym razem Tobiasza strzałem piętą zaskoczył Eirik Hestad. Pomocnik Molde w świetnym stylu wykończył dośrodkowanie ze skrzydła od Magnusa Wolffa Eikrema. Tak naprawdę 2-0 mogło być nawet już chwilę wcześniej, gdy z dystansu technicznym strzałem w słupek trafił Markus Kaasa.
W drugiej części pierwszej połowy tempo gry mocno spadło. Molde nie atakowało już z taką zaciętością, mając w garści korzystny dla siebie wynik. Legia z kolei nie miała kompletnie pomysłu na to, jak przełamać norweską defensywę. Tuż przed przerwą "Wojskowi" wreszcie oddali pierwsze celne uderzenie, które od razu omal nie zakończyło się bramką. Marc Gual stanął przed znakomitą szansą na gola, dostając podanie będąc kilka metrów przed bramkarzem, jednak ten zachował się bardzo dobrze, nie dając się zaskoczyć.
fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
Po zmianie stron Legia ruszyła do zdecydowanych ataków. Już niebawem bliski szczęścia był Gual. Hiszpan główkował po wrzutce ze skrzydła od Morishity i trafił jedynie w słupek. Był to mimo wszystko dobry znak przed kolejnymi minutami, pokazujący, że legioniści będą tego dnia walczyli do końca. W 52. minucie równie bliski strzelenia gola był Tomas Pekhart. Czech wygrał wprawdzie walkę o górną piłkę, jednak nie zdołał skierować jej chociażby w światło bramki. Po godzinie gry "Wojskowi" wprawdzie pokonali wreszcie dobrze dysponowanego tego wieczoru Olivera Petersena, tyle tylko, że arbiter zdecydował się wówczas odgwizdać pozycję spaloną u Guala. Powtórki pokazały, że faktycznie w momencie podania napastnik gospodarzy znajdował się na za linią obrony.
W 67. minucie wszystko stało się jasne. Kolejna szybka kontra Molde lewą stroną, skąd Kaas zagrało wzdłuż bramki wprost do nadbiegającego Guldbrandsena, a ten po raz drugi wpisał się na listę strzelców. To trafienie było kolejnym przykładem na to, jak dziurawa jego ostatnio defensywa stołecznego klubu. Kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry dobrze wreszcie zachował się Tobiasz. Bramkarz Legii na rzut rożny odbił piekielnie mocną próbę z dystansu Guldbrandsena, który miał tego wieczoru chrapkę na hat-tricka. W 80. minucie jeden z niewielu błędów norweskiej obrony. Bliski skorzystania z nieporozumienia w szeregach Molde był Josue, ale z jego mocnym uderzeniem z woleja poradził sobie Petersen.
W 84. minucie odważna decyzja Juergena Elitima. Wydawało się, że już nic nie przeszkodzi piłkarzowi Legii w skierowaniu piłki do siatki, ale tym razem jeden z rywali w ostatnim momencie wyciągnął nogę, blokując strzał zmierzający w kierunku Petersena.