REKLAMA

Legijne talenty

Michał yhy de ptak - Wiadomość archiwalna

Talentem i pracą ludzie się bogacą... Jak co roku tygodnik Piłka Nożna opublikował swoje zestawienie młodych piłkarzy, którym wg fachowców natura nie poskąpiła futbolowej smykałki. Publikowanie takiego rankingu ma być czymś w rodzaju motoru napędowego, motywacją do wyżej wspomnianej pracy dla każdego młodego adepta futbolowego świata. Dziennikarze Piłki Nożnej układający ten ranking wysnuli jednak smutną refleksję, że z roku na rok coraz trudniej zapełnić ranking. Mam jednak nadzieję, że to ostatni taki rok i wskaźnik piłkarskich talentów na km² będzie w latach przyszłych rósł w zawrotnym tempie, a w lasach, gdzie trening biegowy odbywać będą młodzieżowe reprezentacje Polski, diamentów piłkarskich będzie więcej niż grzybów... nawet po deszczu. Jednak patrząc na to z drugiej strony i na polskie przykłady, zawodników którzy zrobili niezłe kariery na zachodzie, to większość z nich może nawet zabrakłoby w rankingu talentów, a mimo to dzięki pracy osiągnęli więcej niż ci teoretycznie bardziej utalentowani... Tak więc może lepiej, że w Polsce jest mniej talentów, bo większa ilość piłkarzy będzie mocniej pracować, by podnosić swe kwalifikacje, a wtedy pożytek będzie miała cała krajowa piłka.



Z podsumowania za rok 2005 wynika jasno, że najlepiej swój koszyk z nadziejami zaopatrzyły Legia Warszawa i Amica Wronki. Pozycja Amiki może i specjalnie nie dziwi, bo to klub słynący, jak na polskie realia, z posiadania niezłej organizacji futbolu młodzieżowego. Bardziej zaskakujący jest prymat warszawskiej Legii, gdzie - nie ma co się oszukiwać - z traktowaniem młodych piłkarzy bywało różnie. Jednak od pewnego czasu w stołecznym klubie wszystko idzie ku lepszemu, czego odbiciem jest posiadanie w rankingu 9 zawodników (Amica „dała” również 9). Ale czy aby na pewno 9? Nie do końca... Można śmiało powiedzieć, że legionistów jest w klasyfikacji co najmniej 11!

Niektórzy w Legii od dawna, niektórzy od tygodnia, niektórzy fizycznie w Legii, niektórzy formalnie, niektórzy to wschodzące gwiazdy... ale obok legijnych pierwszoligowców „pełną gębą” jak Łukasz Fabiański (pierwszy wśród bramkarzy), czy Sebastian Szałachowski (drugi na prawej flance pomocy) i nawet Jakub Rzeźniczak (lider defensywnych pomocników) jest też paru chłopców, którzy może i jeszcze parę lat nie powąchają pierwszoligowej murawy, a może i nigdy, ale takie są prawa młodości... Dlatego też trzeba pilnować, żeby gdzieś nie pogubić niewątpliwie utalentowanych:

- bramkarza Wojciecha (nie odważę się na poufałości wobec człowieka o takich gabarytach) Szczęsnego, który, miejmy nadzieję już niedługo pozbędzie się wszechobecnej łatki syna Macieja lub przebije ją na Maciej - ojciec Wojciecha

- kolejnego bramkarza, „świeżego” nabytku Legii, Macieja Gostomskiego, ze stającej się powoli kuźnią polskich bramkarzy, szkółki w Szamotułach i głównego kowala Andrzeja Dawidziuka;

- umieszczonego na 9 pozycji wśród obrońców środkowych Norberta Jędrzejczyka, którego nazwisko może być w przyszłości tylko z racji kolejności alfabetycznej ustawiane za nazwiskiem Jędrzejczak w plebiscycie na najlepszego sportowca Polski

- środkowego pomocnika Adriana Stępnia, 4-tego wśród środkowych pomocników, który będzie miał szansę uciszyć dyskusję i narzekania polskich kibiców, którzy utyskują, że w naszym kraju nie rodzą się prawdziwi playmakerzy

To jest czwórka, która ma w tym momencie czyste konta i czystą kartę kariery. Może kiedyś o nich nakręcona zostanie nowa wersja filmu „Wspaniała czwórka”. A nie można zapominać, że są jeszcze w Legii inni młodzi, głodni sukcesów, jak choćby dwaj piłkarze rezerw: Artur Bańka i Przemysław Wysocki, którzy swoją postawą zwrócili uwagę trenera Wdowczyka i pojechali z pierwszym zespołem Legii na zgrupowania w trakcie rundy jesiennej.

Przed tą szóstką obecnie stoi proste zadanie: harmonijny i bezproblemowy rozwój.

Wiadomo, że zadanie to trudne i nie wszyscy sobie z nim jednakowo umieją dać radę, niekiedy potrzebując więcej czasu na przeskok do dorosłego futbolu. Tego czasu potrzebował lub nawet może jeszcze trochę potrzebuje Maciej Korzym, obecnie wypożyczony do Odry Wodzisław. Mający niecałe 18 lat Korzym, to swego czasu wg prasy największy talent polskiej piłki ostatnich lat. Transferowany do Chelsea, wyceniany na grube pieniądze i wynoszony pod niebiosa nastolatek trafił ostatecznie do Warszawy, gdzie też jakoś przebić się nie umiał. Aktualnie korzystającemu z podań byłego gracza Legii (teraz już Kolporter, więc Korzymowi dogrywać będą inni) Zganiacza napastnika, tylko na korzyść wyjdzie „zesłanie” na Śląsk. Z jednej strony zobaczy, że nawet tutaj nie jest gwiazdą i nikt nie ma zamiaru mu niczego ułatwiać. Z drugiej zaś strony jest szansa, że grając częściej w pierwszym składzie niż w Legii, potwierdzi swój ponoć nieprzeciętny talent oraz wykona tytaniczną pracę by wrócić nie tylko do Legii, ale też do choćby spekulacji na temat przeprowadzki do Londynu.

Niewątpliwie czasu, żeby swoją przydatność udowodnić, potrzebuje też inny napastnik Dariusz Zjawiński, który najprawdopodobniej wiosną będzie z Legii wypożyczony i oczekiwany w stolicy za jakiś czas jako w pełni już przydatny, bramkostrzelny (jak w juniorach) zawodnik.

Zupełnie inaczej sprawa ma się z kolejną dwójką legijnych talentów 2005. Obaj umieszczeni tuż za podium na swoich pozycjach powinni być chociaż o dwie pozycje wyżej. Z różnych względów być nie mogli... Mowa oczywiście tutaj o dwóch Marcinach: Smolińskim i Klattcie.

Z tego duetu łatwiej opisać i zanalizować przypadek tego drugiego, bowiem nie byle kto, nawet w polskiej lidze, potrafi zdobyć trzy bramki w jednym meczu, co udało się „Klacikowi” w Bełchatowie. Kto wie, ile teraz miałby bramek, gdyby nie poważna kontuzja, przez którą młody napastnik stracił większość rundy jesiennej. Na wiosnę jednak wszyscy liczą, że zdrowy Klatt będzie siał popłoch wśród obrońców i bramkarzy rywali Legii.

Niestety bez większych nadziei należy aktualnie podchodzić do Marcina Smolińskiego. Musi on bowiem chyba wyprostować swoje sprawy pozaboiskowe i poukładać sobie troszeczkę w głowie wszystko to, co spotkało go w karierze, zarówno dobrego (wejście smoka do ligowej piłki), jak i złego (cały ostatni okres). „Smoła” niewątpliwie ma ogromny potencjał, jednak chyba za szybko i za łatwo pewne rzeczy przyszły i zatrzymały rozwój rodowitego warszawiaka. Należy jednak wierzyć, że Marcin Smoliński, chłopak z Bródna, ma nie tylko moc w słowach, ale przede wszystkim w charakterze i podniesie się i wróci silniejszy. Wiara w niego i zaufanie i pokładane w nim nadzieje są tym większe, że jest ulubieńcem publiczności i musi pamiętać, żeby tej najcierpliwszej, ale i najbardziej pamiętliwej kochanki nie zawieść...

Na koniec ostatni Legionista - Dawid Janczyk. Ostatni tutaj, ale pierwszy w klasyfikacji środkowych napastników. Sytuacja młodego atakującego jest świetną klamrą spinającą wyżej wymienione przypadki. Janczyk trafił do Legii latem 2005, a pod koniec rundy jesiennej stał się wyróżniającym zawodnikiem coraz lepiej grającego zespołu. Nie należy jednak zapominać choćby o tym, że awans do pierwszej jedenastki zespołu Legii ułatwił mu wspomniany uraz Marcina Klatta. Ułatwił, ale szansę daną trzeba było umieć wykorzystać. Dawid Janczyk chyba umiał. I teraz rodzi się pytanie o dalsze losy napastnika. Stanął w pewnym sensie na granicy i albo potwierdzi, że jest już piłkarzem gotowym wziąć się za bary z dorosłym futbolem i dołączy do Fabiańskiego, Szałachowskiego i Rzeźniczaka, albo po mocnym wejściu wyraźnie spuści z tonu, jak Smoliński. Fakt faktem były napastnik Sandecji Nowy Sącz już jest krok przed większością legijnych talentów i teraz tylko musi jak najszybciej dołączyć do prowadzącego tria, a wtedy jakby jeden z trudniejszych przeskoków dokona się dosyć płynnie.



11 młodych ludzi, którzy mają predyspozycje do odegrania w polskim futbolu znaczących ról. Czy tak się stanie? Nie wiadomo. Niewątpliwie są to talenty, ale jak już pokazują przykłady niektórych z tych zawodników talent to za mało, by zawojować ligowe boiska. Wiadomo, że z zadań matematycznych większość piłkarzy lubi rachunki na pieniądzach, ja jednak proponowałbym młodym piłkarzom Legii w tym momencie ciągle na starcie do przygody z piłką, zapamiętanie jednego prostego biało-czarnego słupka procentowego. 11% białej powierzchni oznaczać będzie dar, talent w czystej postaci jaki otrzymali, 89% czarnego koloru będzie przypominało jaki ogrom ciężkiej, wręcz tytanicznej pracy nad sobą i swoimi umiejętnościami należy włożyć w samodoskonalenie...



PS. Cała trójka legionistów zaliczona przeze mnie do grupy ligowców ma jeszcze coś. Ma charakter... Fabiański to świetnie ułożony, skromny, mający sprecyzowane cele piłkarz, Szałachowski podobnie, dodatkowo odważnie postawił na swoim w momencie decydowania o transferze do Legii z Górnika Łęczna, Rzeźniczak - sam fakt przyjścia do Legii z Widzewa jest wystarczającym komentarzem.

Oby reszta, szczególnie Ci, którzy nie za łatwo znoszą pierwsze kroki w seniorskiej piłce, również pokazali że mają charakter i jeszcze mocniej zacisnęli zęby, by uciec od półki z napisem „niespełnione talenty”. Tam i tak jest dosyć ciasno...

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.