REKLAMA

Jeśli będzie trzeba, odejdę

Dariusz Wdowczyk, źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

Czy dobrze Pan spał w autokarze?

- W podróży nie sypiam.



Może kibice nie pozwolili?

- Mieliśmy małą scysję w Rzeszowie, ale rozeszło się po kościach.



Piłkarzom też rozejdzie się po kościach?

- Za spotkanie ze Stalą konsekwencje będą wyciągnięte.



Finansowe?

- Nie mogę powiedzieć. W czwartek odbyłem telekonferencję z właścicielami Legii w wąskim gronie. Chciałbym, żeby piłkarze pierwsi dowiedzieli się o karach. Dlatego na piątkowym treningu poinformuję ich o sankcjach związanych z kompromitującą postawą w Sanoku, a dopiero po nich o karach dowiedzą się media.



Nie obawia się Pan, że piłkarze dostaną w końcu "z plaskacza"?

- Nikt nie jest zadowolony, że Legię ogrywa ostatnia drużyna trzeciej ligi. To żałosne, żenujące, brak mi słów. Najlepiej po takim meczu schować się, zapaść pod ziemię. Dla mnie to niedopuszczalne, żeby w takim stylu odpaść z walki o puchar.



Ale Pana piłkarze pokazali, że potrafią grać. Zwyciężają Wisłę Płock 5:0, by trzy dni później przegrać z trzecioligową Stalą.

I to właśnie boli. Od euforii do totalnego blamażu. Czyżby zawodnicy grali przeciwko Panu?


- Nie odbieram porażki jako gry przeciwko mnie. Może to tak z boku wygląda. Wypadli po prostu katastrofalnie. W tym tylko kontekście czuję się upokorzony przez zawodników, którzy są profesjonalistami, zarabiają dobre pieniądze, w klubie im niczego nie brakuje. A jedyne, o co prosiłem ich przed wyjściem na mecz ze Stalą, to żeby byli profesjonalistami. Niech piłkarze myślą o tym, że grają dla siebie, swoich rodzin, ludzi, którzy przychodzą na stadion i jeżdżą po 500 km za zespołem, a nie dla mnie. Nie dziwię się, że są rozgoryczeni. Piłkarze powinni sobie wreszcie uświadomić, że dla swojego honoru, własnego ja, nie stać ich na trwonienie czegoś, na co długo pracowali. Mecz z Wisłą miał nam pomóc w odbudowaniu wizerunku drużyny, klubu, miał pokazać, że coś się zmienia. Teraz wpadliśmy w dół, z którego ciężko się wydostać. Każdy z zawodników musi postawić sobie pytanie: kim ja chcę być w drużynie?



Może kolejnymi upokorzeniami piłkarze chcą doprowadzić do tego, aby podał się Pan do dymisji?

- Piłkarze nie są od tego, żeby wybierać trenera. Przychodzą do pracy, świadczą usługi i dostają za to pieniądze. Na tym ich rola powinna się skończyć. Jak w powiedzeniu: szef ma zawsze rację. Jeśli nie ma, patrz punkt pierwszy. Najłatwiej jest winić czy zwolnić jednego człowieka. Ja odpowiadam za cały zespół, ale liczę na współpracę. Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie sprawę, w jakim są punkcie i co może z nimi się stać. Nie zapomniałem w ciągu dwóch miesięcy, jak trenuje się drużynę. Nadal uważam się za dobrego szkoleniowca. Ale musi być kooperacja obu stron. Zarzuca mi się złe przygotowanie do sezonu. Ale jeśli gromimy w piątek zespół pierwszoligowy, a trzy dni później nie potrafimy pokonać trzecioligowca, to nie chodzi chyba o przygotowanie. To jest szukanie winnego, a nie zaglądanie w głąb siebie i pytanie, czy ja zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby było lepiej?



Możecie iść dalej na udry, ale możecie też się rozstać.

- Jestem ambitnym facetem, wychowałem się w Warszawie, wiele zawdzięczam Legii. Jeśli ktoś powie, że dla dobra Legii potrzebna jest zmiana trenera, że zespół będzie wtedy grał lepiej – podniosę rękę i powiem – w porządku, ja dziękuję.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.