REKLAMA

Powróćmy do meczu

Tomek Janus, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Od niedzielnego wieczora w mediach króluje jeden temat, czyli kwestia zamieszek, które wybuchły w przerwie meczu Vetra – Legia. W powodzi informacji, które docierają nawet od ministra sprawiedliwości, na margines została zepchnięta najważniejsza rzecz, jaką był sam mecz. Spotkaniem w Wilnie Jan Urban debiutował w roli szkoleniowca Legii Warszawa. Z perspektywy 45 minut gry nie można wyciągać daleko idących wniosków. Nie ulega jednak wątpliwości, że postawa Wojskowych nie była dobra.
Obserwując grę legionistów, trudno było uwierzyć, że po murawie biegają ci sami zawodnicy, którzy w meczach sparingowych prezentowali się z bardzo dobrej strony. Mnożyły się niecelne podania i głupie straty piłki. Koncepcja gry załamała się już w 8. minucie, kiedy to Severinio pierwszy raz pokonał Jana Muchę. Słowacki bramkarz nie może zaliczyć niedzielnego meczu do udanych. Znów w niektórych akcjach stał niczym przyspawany do linii bramkowej, gdy piłka hasała w polu karnym. Nie można jednak zapominać, że „Muszkin” wybronił także kilka groźnych uderzeń.

O ile do Słowaka można mieć pretensje, to i tak w porównaniu z innymi piłkarzami zagrał przyzwoicie. Zupełnie bezbarwny był Miroslav Radović. Serb, choć jeszcze kilka dni temu zapewniał, że jest spokojny o swoją formę, nie potrafił poradzić sobie z grającymi prosty futbol rywalami. Z przodu gola szukał Maciej Korzym, ale precyzja jego strzałów pozostawiała wiele do życzenia. Lepszy nie był też jego partner z ataku, Bartłomiej Grzelak. Katastrofalne błędy popełniała także obrona, czego efektem były dwa gole Vetry.

Można by tak wytykać błędy każdego zawodnika, ale to nie indywidualne pomyłki najbardziej rzucały się w oczy. Okazało się, że 10 dni zgrupowania w Grodzisku Wielkopolskim nie wystarczyło, by trener Urban wypracował u swoich podopiecznych pewne nawyki na boisku i nauczył ich schematów gry. Przebywając w Wielkopolsce legioniści do znudzenia trenowali różne warianty rozgrywania akcji, dośrodkowań, ustawiania się w obronie czy rozgrywania stałych fragmentów gry. I o ile ze sparingu na sparing wychodziło im to coraz lepiej, to po meczu z Vetrą można odnieść wrażenie, że błyskawicznie o tym zapomnieli.

„Daliśmy się zaskoczyć, ale było jeszcze drugie 45 minut i nie wiadomo, jak zakończyło by się spotkanie” – ocenił po meczu szkoleniowiec Legii. Jest w tym trochę prawdy, bo litewski zespół wcale nie rozgrywał wielkiego spotkania. Bardziej przypominał drużynę podwórkową, która prostymi metodami – wspartymi dużą ambicją, a gdy trzeba i ostrą grą – robi co do niej należy. Ale taka gra nie ma większych szans w rywalizacji z lepszymi drużynami. Litwini nie są bowiem futbolowymi tuzami, co pokazało choćby walijskie Llanelli wbijając im sześć goli. Przewaga Vetry tkwiła tylko w tym, że jest w pełni sezonu (na Litwie gra się systemem wiosna – jesień), a Legia jest świeżo po zgrupowaniu. To jednak niewiele i nie można wykluczyć, że legioniści, po korektach przeprowadzonych przez trenera Urbana – do gry szykowany był już przebojowy Kamil Grosiki – wreszcie wzięli by się do roboty. Ale o tym z oczywistej przyczyny, nie było dane się nikomu przekonać.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.