Bomba zegarowa na boisku
Była 86. minuta meczu i wydawało się, że nic już się nie wydarzy. Szachtar wykonywał rzut rożny i wtedy sprawy w swoje ręce (i to dosłownie ręce) wziął Brandao. Z sobie tylko znanych przyczyn uderzył w twarz Inakiego Astiza. Legioniście z pomocą pospieszył Jakub Rzeźniczak i od tego momentu sprawy potoczyły się błyskawicznie. Chwilę później na murawie toczyła się już regularna bijatyka. Brali w niej udział także piłkarze rezerwowi i sztaby szkoleniowe obu drużyn.
Fotoreportaż z meczu - 59 zdjęć Tomka Janusa
Najbardziej poszkodowany z całej awantury wyszedł Astiz, który po uderzeniu prowodyra całych zamieszek Brandao, miał rozbity nos i usta. Krew wycierał w klubową koszulkę. Także "Rzeźnik" po starciu z ukraińskimi "piłkarzami" nie wyglądał najlepiej. Gdy tylko sytuacja trochę się uspokoiła, sędzia postanowił zakończyć mecz. Może to i lepiej, bo po wznowieniu gry raczej zaczęłoby się polowanie na nogi.
Ale emocje nie zakończyły się wraz z ostatnim gwizdkiem. Gorąco było też pod szatniami. Bartłomiej Grzelak wyciągnął Brandao i namawiał do przeproszenia Astiza i Rzeźniczaka. Przeprosin Brazylijczyka nikt nie miał jednak zamiaru przyjmować.
Całą sprawę spokojnie skomentował Jan Urban. "Takie rzeczy zdarzają się podczas meczów. To jest bomba zegarowa. Zacznie jeden, później reszta staje w jego obronie i się zaczyna. To jest jak reakcja łańcuchowa. Tym bardziej, że wszystko zaczęło się od uderzenia w twarz. Wiadomo było, że pozostali zawodnicy zareagują" - mówi trener legionistów.
Fotoreportaż z meczu - 59 zdjęć Tomka Janusa
fot. Tomek Janus