REKLAMA

Nie napinam się za bardzo

Piotr Włodarczyk, źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna - Wiadomość archiwalna

Długo nie miał pan miejsca w podstawowym składzie Zagłębia. A teraz jest i miejsce, i w końcu strzelona bramka. W najwłaściwszym momencie?

Piotr Włodarczyk: To faktycznie bardzo ważny moment. I dla mnie, i dla drużyny, bo mecze na stadionie Legii to zawsze przeżycie. Na początku sezonu faktycznie różnie ze mną bywało. Ostatnio dostałem szansę. Jakoś na wiosnę w ogóle idzie mi lepiej. Przed rokiem w Legii w drugiej rundzie zdobyłem przecież dziewięć bramek.



Długo grał pan w Legii, ale też w kilku zespołach przeciwko niej. Ile strzelił pan bramek warszawskiej drużynie, ile przeciwko niej na stadionie przy Łazienkowskiej?

- Dwie bramki strzeliłem, gdy grałem w Ruchu, i jedną dla Śląska. Ale nie w Warszawie, tylko u siebie. Przy Łazienkowskiej jako nielegionista grałem zaledwie dwa razy. W obu przypadkach przegrałem - raz z Widzewem i raz w barwach Ruchu. Był taki mecz, gdy Śląsk wygrał 4:3 w stolicy, ale akurat niedługo wcześniej wyjechałem do Francji i nie brałem udziału w tym wydarzeniu.



Zagłębie ma być zdegradowane, a wy zamiast spasować, gracie coraz lepiej. Taki Śląsk Wrocław, gdy piłkarze dowiedzieli się o fuzji z Groclinem, od razu przegrał z jednym z najsłabszych zespołów II ligi.

- Już pod koniec rundy jesiennej graliśmy nieźle. Na początku dotknął nas "syndrom mistrza". Długo nie mogliśmy się pozbierać. W poprzednim sezonie Legia przeżywała to samo. Zamiast walczyć o obronę tytułu, przegrywaliśmy kolejne mecze. Ale teraz faktycznie dobrze nam idzie. Każdy z nas chce się pokazać. Nie wiemy, jaka będzie decyzja zarządu klubu - czy zechce zachować wszystkich piłkarzy i od razu wrócić do ekstraklasy, czy przestanie łożyć pieniądze i pozwoli szukać klubów. O tym jednak nie myślę. Ważne jest grać dobrze w tej właśnie chwili.



Wy gracie dobrze, a Legia nadspodziewanie słabo. Dlaczego?

- W poprzednim sezonie też na początku wiosny szło nam kiepsko, a nagle po przejęciu drużyny przez Jacka Zielińskiego "zaskoczyło". I zaczęliśmy wszystko wygrywać. No, prawie wszystko. Może teraz też tak będzie z Legią? Byle jeszcze nie teraz. Niech będzie, że od następnej kolejki.



Może zbyt mocno postawiono na obcokrajowców?

- Coś w tym jest. W Legii zawsze grali reprezentanci Polski, wielu ich grało. A teraz prawie nie ma w ogóle. Nie mam nic przeciwko obcokrajowcom, ale trzeba zachowywać proporcje. U nas jest ich kilku, ale nie 11. A najlepszy przykład to Wisła Kraków. Najpierw przyszedł do niej Niedzielan, przed rundą wiosenną Łobodziński i Matusiak. Mało brakowało, a byłby jeszcze Krzynówek. Czołówka polskich piłkarzy. Wisła Polakami stoi i wszystkich w lidze ogrywa.



Z jakimi uczuciami Piotr Włodarczyk przyjeżdża na Legię? Zbyt miło tu pana nie pożegnano.

- W ogóle mnie nie pożegnano, w tym rzecz. Ale nie duszę w sobie złości. Podchodzę spokojnie do tego meczu. To znaczy o tyle, o ile. Legia to zawsze Legia. Sentyment do niej zawsze będę miał ogromny. Mam też stały kontakt z tymi, z którymi tu jeszcze grałem.



Pańskim partnerem w ataku Legii był Bartłomiej Grzelak. W tym sezonie miał się rozwinąć. A znowu strzelił zaledwie dwa gole.

- Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Na początku mówiło się, że musi przejść okres aklimatyzacji. Ale ta aklimatyzacja trwa już drugi sezon. Nie tylko jak na Legię to jednak za długo. Poza tym problemem Bartka są kontuzje. Z tego, co wiem, leczy kolejną i z nami nie zagra.



Legia ma jednak napastnika, który umie strzelać gole. Takesure Chinyama się nie aklimatyzował, tylko od razu trafiał. Ma już 13 goli.

- Oglądam mecze Legii i faktycznie ostatnio jest motorem napędowym Legii. Siła ataku spoczywa na nim. W poprzednim sezonie mnie szło podobnie. To znaczy w drugiej części sezonu, kiedy zdobyłem dziewięć bramek. To na wypadek, gdyby o tym zapomniano.



Ale w tym tak jak Grzelak strzelił pan ledwie dwie bramki. W tym tempie nie uda się dojść do 100 trafień. Przynajmniej nie w tym sezonie.

- Faktycznie ciągle mam blisko do tej bariery 100 bramek i ciągle daleko. Teraz mam 91 na koncie, brakuje mi więc jeszcze dziewięciu. Nie napinam się za bardzo, nie dążę do tego za wszelką cenę, ale byłoby fajnie kiedyś osiągnąć cel.



Cała obecna Legia w lidze z trudem przekracza 100 trafień. 20 graczy strzeliło niewiele więcej od pana jednego.

- To jesteśmy na remis. Myślę, że nikt w Lubinie nie zmartwiłby się w niedzielę takim wynikiem.



A czego brakuje Zagłębiu? Może Manuela Arboledy? Przed rokiem strzelił gola w meczu decydującym o tytule. Pan zresztą wtedy strzelił dla Legii. Chociaż kolumbijski obrońca nie jest w zespole lubiany, to chyba by się wam przydał?

- Nie dlatego nie gra. Spóźnił się na zgrupowanie i został ukarany. Ale na jego temat się nie wypowiadam. To dobry zawodnik. I tyle.



Ligowe zespoły zawsze przyjeżdżały na Legię ze świadomością, że będzie "kocioł". Teraz przy Łazienkowskiej jest mało kibiców, prawie nie dopingują. To ułatwia zadanie rywalom?

- Naprawdę kiedyś na Legii grało się fajnie. Wszyscy pamiętają te stadionowe oprawy. Legionistom odpada w ten sposób 12. zawodnik. Z drugiej strony, nawet grając w drużynie przeciwnej, chciałbym, aby na Legii było głośno. Jestem pewny, że w takiej atmosferze i nam lepiej by się grało.



Ile razy jeszcze przyjedzie pan do Warszawy?

- Do Warszawy, czy na mecz z Legią? Jestem z Dolnego Śląska, ale po zakończeniu kariery będę mieszkał w stolicy. Wszystko mam już zaklepane.



Rozmawiał Maciej Weber

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.