REKLAMA

Powiedzieli pod szatniami

Tomek Janus, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Jakub Wawrzyniak (Legia Warszawa): Zwycięstwo skromne, ale patrząc na cały mecz, widać, że byliśmy lepsi. Trzeba jednak przyznać, że Lechia umiejętnie broniła się całym zespołem. Liczyli tylko na kontry. Za tydzień okaże się czy nasza zaliczka wystarczy do awansu do kolejnej rundy. Cieszę się, że zapomniałem już o osłabieniu, które dopadło mnie w meczu z Koroną Kielce. Dziś było już dużo lepiej i mogłem grać na całość. Zresztą pokazałem to strzelając zwycięską bramkę. Fajnie się ułożyło, że w drugim meczu z rzędu w Pucharze Polski zdobywam gola. Oby tak aż do finału.
W Gdańsku trzeba będzie jeszcze walczyć o awans, ale ważne, że na własnym stadionie nie straciliśmy bramki. To duży plus. Zdajemy sobie sprawę, że za tydzień zagramy przy pełnych trybunach. Ale znamy swoją wartość i wiemy na co nas stać. Nie chcę umniejszać umiejętności piłkarzy Lechii, ale to my jesteśmy faworytem w tym pojedynku. Pozostało tylko udowodnić to w meczu rewanżowym.
Po przerwie trochę z przymusu zagrałem na środku obrony. Wszystko dlatego, że Wojciech Szala doznał kontuzji mięśnia przywodziciela. Muszę jednak przyznać, że wolę grać na lewym skrzydle niż na środku. Zresztą nie ważne kto gra. Najważniejsze są wygrane. Wiemy, że na razie nie gramy za dobrze, ale wygrywamy kolejne mecze i to nas cieszy.

Piotr Giza (Legia Warszawa): Przez cały mecz mieliśmy przewagę. Stwarzaliśmy zdecydowanie więcej akcji. Szkoda, że nie były one na tyle klarowne, żeby wygrać w bardziej okazały sposób. Większy zapas bramkowy, byłby dla nas lepszy przed czekającym nas spotkaniem rewanżowym. W Gdańsku na pewno będzie ciężki mecz i dlatego sprawa awansu wciąż pozostaje otwarta. Lechia nastawiła się dziś na obronę i w pierwszej połowie wychodziło jej to całkiem nieźle. Potem opadła z sił i częściej zaczęliśmy stwarzać sobie okazje bramkowe.

Aleksandar Vuković (Legia Warszawa): Tak jak się spodziewaliśmy, nie było to dla nas łatwe spotkanie. Musieliśmy wygrać i dobrze, że się nam to udało. Zresztą w całym meczu to my byliśmy stroną dominującą. Może wynik nie jest wysoki, ale daje nam prawo do myślenia o awansie. Jeżeli chodzi o sytuację, w której zostałem ukarany żółtą kartką, to powiem tak. Karnego raczej tam nie było, ale je też nie chciałem wymusić jedenastki. Przeciwnik stanął mi na nogę i dlatego upadłem. Szkoda więc niepotrzebnego kartonika.

Paweł Kapsa (Lechia Gdańsk): Trzeba przyznać, że to Legia prowadziła grę w meczu. Wszystko dlatego, że magia miejsca i nazwy Legia trochę nas przytłoczyła. Z upływem czasu mecz stał się jednak bardziej wyrównany. Spokojnie mogliśmy wracać do Gdańska z bezbramkowym remisem. Nie ma jednak co narzekać, bo i porażka 0-1 jest wynikiem, który możemy odrobić na własnym stadionie. Przed rewanżem nie mamy więc nic do stracenia. Szanse na awans są duże, bo u siebie gramy dużo lepiej niż na wyjazdach. Recepta na pokonanie Legii jest bardzo prosta. Trzeba po prostu wygrać u siebie.
Nasi kibice jeżdżą w dużych grupach na wszystkie mecze. Nie zaskoczyło nas więc, że pojawili się także w Warszawie. Ich obecność zawsze nam pomaga i tak było także i dziś.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.