REKLAMA

Kątem oka - 30. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Za nami kolejny tydzień w czerwono – biało – zielonych kolorach. Tym razem było nudnawo, no bo czy jeszcze kogoś mogło zdziwić zamieszanie związane ze startem rozgrywek ligowych? W Polsce takie cyrki to już niestety smutna normalność.

W poniedziałek napawaliśmy się kolejnym triumfem nad Wisłą Kraków. Nic to, że Legia z ledwością ograła krakowskie rezerwy. Dobry Superpuchar nie jest zły. Tego dnia jeden z dzienników sportowych donosił, że Roger prawdopodobnie jednak zostanie w Legii. Jak się okazuje, parę sztuczek technicznych, jako taki przegląd pola i ambicja to jeszcze za mało by zachwycić choćby europejskich średniaków i skusić ich do wydania grubszych pieniędzy za brazylijskiego Polaka. Tymczasem "Perejro" wciąż nie może nadrobić zaległości treningowych i na razie nie przypomina piłkarza tak wychwalanego przez Prezydenta RP.

Kolejny dzień zaczęliśmy lekturą wypowiedzi naszego kochanego prezesa Leszka Miklasa. "Legia poradzi sobie bez Żylety" złowrogo wieszczył pan Leszek. A pewnie, że sobie poradzi! W razie czego poradzi sobie bez Krytej, a w ostateczności i bez piłkarzy. Zawsze przecież można ściągnąć pracowników wiadomego koncernu i ich rodziny, którzy z zapałem będą zagrzewać zaokrąglonych facetów w koszulkach z napisem "TVN". Po stadionie będzie się niósł intensywny zapach kiełbasek i takiż doping. Miklas błysnął intelektem, ale przede wszystkim przebiegłością. Podtrzymał zapowiedzi zamknięcia "Żylety", po czym: "Kibicom, którzy nie godzą się na siedzenie w sektorze F trybuny Krytej, Miklas proponuje zaś przeniesienie się na trybunę otwartą". Brawo panie prezesie! Jest pan przeuroczy. I ani trochę wredny.
Ucieszyliśmy się natomiast po ogłoszeniu Legii faworytem rozgrywek. Najpierw obwieścił to Wojciech Szala, jak na nowego kapitana przystało. Drużynę Jana Urbana na mistrza wskazali również Tomasz Wieszczycki z Jerzym Engelem (nota bene ojciec trenera Jerzego E. juniora). Zawsze przyjemnie, bez względu na fakt, że na razie bardziej przypomina to wróżenie z fusów.

Po wtorku zazwyczaj przychodzi środa, a wraz z nią gruchnęło, że powoli możemy szykować się do spektakularnego powrotu do polskiej ligi. Otóż dobrze nam znany Moussa Ouattara podobno znów ma po drodze z Legią. Jego historia jest niczym bajka Ezopa, tudzież przypowieść biblijna. Trzy lata temu legijny skaut Marek Jóźwiak odnalazł niemowlę w kartonie pod drzwiami. Przygarnął je do domu, karmił mlekiem przez smoczek i lulał do snu. Chłopiec rósł i dobrze kopał piłkę. A że był duży, silny i wyglądał groźnie to zrobiono z niego obrońcę i dołączono do składu Legii. Z drugim dużym kolegą tworzyli świetny duet stoperów, niemalże nie do przejścia. Tata Marek pławił się w blasku sławy odkrywcy talentu, a ówczesny trener Dariusz W. zacierał ręce i oprócz pieniążków liczył również punkciki w tabeli. Legia nazbierała ich najwięcej w lidze, ale już wówczas nie było w składzie naszego bohatera. Okazał się był niewdzięcznikiem jakich mało. Porzucił tatę Jóźwiaka i wujka W. by zarabiać większą kasiorę w 2 Bundeslidze. Moussa w Niemczech zrazu spisywał się bardzo dobrze, potem dobrze, aż w końcu przestał mieścić się w kadrze zespołu. Przypomniał sobie, że tata z Warszawy wciąż czeka i mimo tego, że nie ma już wujka W., zapałał chęcią powrotu. Co z tego wyjdzie – zobaczymy. Wierzę jednak w piękny finał i rodzinne pojednanie, transmitowane live u Ewy Drzyzgi. A mówiąc poważnie: Ouattara dał się poznać jako kawał piłkarza. Przydałby się w Legii.
W środowe popołudnie byliśmy świadkami kolejnego odcinku serialu "Cyrk" z PKOl i PZPN w rolach głównych. Upiekło się Widzewowi i Zagłębiu Lubin, a oberwało przede wszystkim Arce, Piastowi i Jagielloni. Ale jak się okazało, ciąg dalszy miał nastąpić…

I nastąpił w czwartek. Start ligi został przełożony, ale najważniejsza kwestia obsady ekstraklasy pozostała w dalszym ciągu niewiadomą. Na Legii tymczasem puszył się Mirosław Trzeciak. Trzeba mu oddać, że latem wykonał naprawdę niezłą, "transferową" robotę, ale tak naprawdę wszystko zweryfikuje liga i puchary. Chwilę wcześniej oficjalnie powitano Inakiego Descargę i to z klasą, bowiem klubową koszulkę wręczył mu nasz niezastąpiony Lucjan Brychczy.

W piątek poznaliśmy opinię Jana Urbana i Leszka Miklasa w temacie przesunięcia rozgrywek. Trener marudził, że zaburza mu to mikrocykl treningowy, zwłaszcza w kontekście meczu z FK Homel. Pan prezes, jak to ma w zwyczaju, prężył muskuły i zapowiadał, że zwiększenie Ekstraklasy do 18 drużyn nie wchodzi w rachubę. Panie prezesie, a zakład? Po "leśnych dziadkach" możemy spodziewać się wszystkiego.
Skoro odwołano mecz z Lechią, szybko zostały zorganizowane dwa sparingi z "Młodą Legią" i Dolcanem Ząbki...

...które odbyły się w sobotnie przedpołudnie. W obu spotkaniach błysnął, wracający do gry po kontuzji, Bartłomiej Grzelak. Zagrał raptem kilkadziesiąt minut, ale zdobył aż 4 gole. Wydawało się, że fajnie byłoby go mieć na mecz z Białorusinami (którzy wciąż dołują w lidze). Ale nic z tych rzeczy! "Grzelu" nie został bowiem zgłoszony do gry. Podobno dlatego, że nikt (czyt. dr Machowski) nie wierzył w jego szybki powrót do zdrowia. W kadrze za to jest Edson, który... wciąż zmaga się z kontuzją.

Niedziela przyniosła wiadomość o pożegnaniu Piotra Bronowickiego. Piłkarz wraca na stare śmieci do Łęcznej i wypada życzyć mu wszystkiego dobrego. Niektórzy znów będą mogli zaśpiewać "Jaka szkoda, że nie ma dziś 'Skutra'...".


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.