REKLAMA

Nadwaga? Bez żartów

Maciej Iwański, źródło: Polska the Times - Wiadomość archiwalna

Nie jest Pan wściekły, że nie znalazł się w kadrze na mecz z Irlandią? Strzela Pan gole, zalicza asysty... Czego chcieć więcej?

Maciej Iwański: Wiadomo, że jestem wkurzony. W końcu nie odkryję Ameryki, jak powiem, że marzeniem każdego piłkarza jest gra w reprezentacji. Jednak nie zamierzam się skarżyć. Argumenty pozostawiam na boisku.



Czuje się Pan gorszy od Łukasza Garguły czy Radosława Majewskiego? Leo Beenhakker twierdzi, że trochę Panu do nich brakuje.

- Lepszy czy gorszy... Nigdy nie oceniam w ten sposób. Na pewno jestem innym piłkarzem niż Łukasz czy Radek. Każdy z nas ma specyficzne cechy. Nie chce mi się za bardzo wdawać w dyskusję, czy lepszy jest ten, czy tamten. Decyduje Leo. To jego zdanie jest najważniejsze.



A może sam Pan nawarzył sobie piwa? Po co w mediach krytykował Pan sztab szkoleniowy kadry?

- Nikogo nie krytykowałem. Nie zawsze to, co ukazuje się w prasie, odpowiada temu, co naprawdę powiedziałem.



Nie skarżył się Pan mediom na Beenhakkera, że ten dawał Panu powołania w ostatniej chwili, dzień przed początkiem zgrupowania reprezentacji?

- Nie. Iwański twierdzi, że forma, jaką prezentuje w tym sezonie, nie jest szczytem jego możliwości



To może warto to powiedzieć Leo? Rozmawiał z nim Pan na ten temat?

- Nigdy nie rozmawiałem z trenerem. Zresztą tłumaczyć powinien się ten, kto czuje się winny. Ja się nie czuję.



Czuje się Pan lepszym piłkarzem niż w zeszłym sezonie, gdy grał Pan w Zagłębiu Lubin?

- Hm. Czy lepszym? Nie. Różnica jest taka, że gram w Legii. W Zagłębiu wszystko było inne. W Warszawie mówi się o każdym detalu: o treningach, nawet o tym, jak kto spędza wolny czas.



A Pan jak go spędza? W Warszawie atrakcji nie brakuje.

- Spokojnie, w Lubinie też nie brakowało. Do Warszawy przyjechałem po to, by grać w piłkę. I mam nadzieję, że z tego będę rozliczany.



Nie brakuje też pokus? Było już wielu piłkarzy, którzy w Warszawie popłynęli.

- Nawet jeśli bym miał pokusy, to na pewno panu o tym nie powiem. Przecież nie będę się tłumaczył, czy wypiłem piwo, czy wodę mineralną.



Zadomowił się Pan już w Warszawie?

- Tak. Nawet sam jestem zaskoczony, że tak szybko. Moja żona i synek też dobrze się w Warszawie czują.



Ile razy słyszał Pan ostatnio pod swoim adresem słowo "lider"?

- Kilka razy słyszałem. Nie podniecam się. Gram na takiej pozycji, która z założenia wymaga, by brać na siebie odpowiedzialność. Ja tego nie unikam.



Trener Jan Urban kilka razy ustawił Pana jako defensywnego pomocnika. Nie woli Pan grać bardziej ofensywnie?

- Kiedyś zwracałem na to uwagę i zastanawiałem się, że może lepiej czuję się jako typowy rozgrywający. Teraz już nie wikłam się w takie dywagacje. Gram tam, gdzie wystawi mnie trener. Zresztą nawet występując w defensywie, można kreować grę.



Jest Pan ostatnio w świetnej formie. Stać Pana na jeszcze więcej?

- Na pewno. Czuję duże rezerwy.



Czego brakuje Legii, by nie bacząc na formę Wisły, zdobyła mistrzostwo Polski?

- Kilku zwycięstw. Wprawdzie nie lubię wypowiadać się na temat drużyny, ale tym razem wszyscy widzą, że mamy fajny zespół. Naszą siłą jest szeroka kadra. Nikt nie wie, czy w danym meczu wystąpi w pierwszym składzie, czy usiądzie na ławce. To mobilizujące. Nie chcę używać sloganów, ale w każdym meczu gramy o trzy punkty. Dlatego nie interesuje nas w tym momencie, co będzie w maju. Najważniejsze jest najbliższe spotkanie.



A ile razy ostatnio odpowiadał Pan na pytanie na temat nadwagi?

- Jaka nadwaga? Bez żartów. Chce pan zobaczyć? Zresztą waga nie gra. Jak piłkarz jest w dobrym treningu, nie może mieć nadwagi. Ja nie mam. Plotki słyszałem ostatnio, że schudłem cztery czy ileś tam kilo. Przecież jak piłkarz traci nagle zbyt dużo kilogramów, odbija się to negatywnie na jego grze. Tyle na ten temat.



Rozmawiał Rafał Romaniuk


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.