REKLAMA

Kątem oka - 49. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Tak, tak moi wierni i niewierni czytelnicy, to już koniec ligowego roku. I nie ma wątpliwości, że finiszujemy udanie. Legia utrzymała się na szczycie tabeli, de facto dzieląc fotel lidera z Lechem, a wysoka wygrana z Bełchatowem była wyśmienitym zwieńczeniem wysiłków. Jednak, jak mawiał klasyk, nie możecie dopuścić by plusy przysłoniły Wam niewątpliwe minusy. A tych było sporo, zarówno w przekroju całej rundy, jak i ostatniego spotkania. Tydzień tymczasem minął spokojnie, a kibice ekscytowali się właściwie tylko jedną niewiadomą: Vuković odejdzie czy zostanie?

Tym razem poniedziałek był wyjątkowo nudny, ale już we wtorek dał głos wychodzący nieśmiało z cienia Mirosław Trzeciak, zwany również dyrektorem sportowym. Pan Mirek zaprzeczył doniesieniom jakoby Legia zainteresowana była pozyskaniem Nikołaja Dimitrowa czy też Janusza Gancarczyka. Może i faktycznie to prawda, ale coś tu nie gra. Po pierwsze już na kilku meczach Śląska Wrocław widziano warszawskiego skauta z Mławy, czyli Marka Jóźwiaka we własnej osobie. Nie sądzę by „Beret” tracił swój jakże cenny czas na przyglądanie się stylowi gry Śląska czy nawiązywanie znajomości we wrocławskim środowisku (brr, brzmi to złowieszczo w kontekście afery korupcyjnej). Po drugie, zważywszy na odejście Edsona, niezbędnym staje się pozyskanie lewego pomocnika, bo Maciek Rybus jeszcze, a Piotrek Rocki już, wiosny nie czynią. A przynajmniej nie taką jaką chcielibyśmy ją oglądać. Chociaż w przypadku transferów do Legii niczego nie można wykluczyć i może czekają nas jednak miłe niespodzianki. Jak choćby takie, że Tomek Jarzębowski, będący jedną nogą w Legii, dołoży drugą i wreszcie pewnie stanie tam gdzie jego miejsce, przyodziany w najpiękniejsze barwy. Na to liczymy i niecierpliwie czekamy.

W środę nasi piłkarze odwiedzili plac budowy stadionu Legii, ba, nawet sami dorwali się do koparek. Patrząc na zdjęcia niektórym nawet robotnicze kaski bardziej pasują niż trykoty piłkarskie i korki.
Niemal niezauważona przemknęła informacja o przedłużeniu kontraktu przez Dicksona Choto. Nasz kapitan ma pozostać w Warszawie aż do 2013 roku. Miejmy nadzieję, że ku chwale klubu, miasta i swojej. A umknęło to nam, bo cały dzień stał pod kątem przynajmniej publicznego przyznania się do win Mirosława Trzeciaka. Nasz dyrektor wreszcie wykrztusił, choć nie do końca wprost, że dwaj Hiszpanie to niewypały, a rezygnacja z transferu Roberta Lewandowskiego jest dużym błędem. Chwalił za to trzeciego - Inakiego Descargę, a tymczasem…

… w czwartek gruchnęło! Descarga zamieszany w aferę korupcyjną w Hiszpanii! Nagrania wskazują, że były kapitan Levante z niektórymi kolegami „puścił” mecz przeciwko Athletic Bilbao. No i dzięki temu wiele się wyjaśniło w sprawie jego przejścia do Legii. Kiedyś zastanawialiśmy się czemu to zrobił, a teraz już jest jasne. Ciągnęło wilka do lasu moi drodzy ;-) Żeby było śmieszniej, KP Legia postanowił być stanowczy i wezwał zawodnika do złożenia wyjaśnień. Inaki uczynił to raz dwa, mówiąc, że jest niewinny. No a klub z zadowoleniem piłkarzowi uwierzył, bo przecież w Legii nikt nie kłamie. Czasem tylko kibice.
A tak poważnie, afera może być grubsza i bardzo ciekawe jak sprawa się rozwinie.
Tego samego dnia na Legii odbyły się Mikołajki dla małych kibiców. Po raz kolejny klub udowodnił, że wystarczą dobre chęci by maluchom sprawić dużo frajdy. Brawo!

Piątek to przedmeczowa konferencja, na której trener Jan Urban przyznał, że obawia się o koncentrację piłkarzy przed nadchodzącymi urlopami. Powiewa tu trochę brakiem profesjonalizmu kopaczy, ale do tego to chyba nie było nigdy wątpliwości. Wszak wolny grudzień należy się graczom jak psu buda, nieprawdaż? Okazało się też, że nasz szkoleniowiec nie jest miłośnikiem polowań, z których słynie jego vis-a-vis z Bełchatowa Paweł Janas. To się chwali, ale z drugiej strony pan Jan musi wiedzieć, że polowanie to przede wszystkim dużo picia i jedzenia. Strzelanie to tylko dodatek do dobrej zabawy, jeśli w ogóle kogoś bawi strzelanie do zwierząt.

Sobotni mecz udowodnił, że obawy trenera nie były bezzasadne. Legioniści zagrali niemrawo, zwłaszcza w pierwszej połowie. Brakowało im koncentracji, dokładności i zrozumienia. Mimo tego, przeważali, a ich starania przyniosły skutek po przerwie, gdy trzykrotnie trafili do siatki rywali. Bardzo pomógł im bramkarz Krzysztof Kozik, który zawalił zwłaszcza drugą bramkę. Dzięki jego kuriozalnej interwencji na pierwsze miejsce w rankingu strzelców wyszedł Takesure Chinyama, który dogonił Pawła Brożka. Nasz napastnik strzelił już wiele goli w dziwnych sytuacjach, ale ta chyba była najdziwniejsza. Warto też przypomnieć, że dobry występ i trafienie zaliczył Piotrek Giza. Mam świadków, że gdy wchodził na boisko rzekłem: „Gizmo” dziś strzeli! A skoro nawet sceptycy w niego wierzą, to może jednak jeszcze nie powiedział ostatniego słowa? Mecz z GKS był za to jednak ostatnim w naszych barwach dla Aleksandara Vukovica. Uparty Serb pozostał przy swoim i nie dał się przekonać trenerowi do zmiany decyzji. Dziękujemy „Vuko”. Dużo zdrowia!
Po meczu doszło do mało przyjemnych wydarzeń w trakcie opuszczania stadionu przez kibiców. Niby już przywykliśmy, że odpowiedzialność zbiorowa i strzelanie z armaty do muchy to „normalna” praktyka w tym klubie. Ale za każdym razem takie zachowania należy piętnować, a gdy cierpią niewinni i pokrzywdzeni przez los trzeba czynić to ze zdwojoną siłą!

Niedziela nie przyniosła już niczego godnego spojrzenia kątem oka i mogliśmy spokojnie zapaść w sen zimowy, będący jednocześnie długim oczekiwaniem na rundę wiosenną. Prawie trzy miesiące przerwy to jakiś obłęd. A by nie dać się zwariować wspierajmy naszych zawodników z innych sekcji – siatkarzy, koszykarzy i hokeistów!


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.