Piotr Rocki - fot. turi
REKLAMA

Rocki: Był Gang Olsena, są bracia Daltonowie

turi, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

"Zawsze chciałem grać w Legii i bardzo chciałbym tu zostać, ale trzeba będzie odrzucić sentymenty, bo podstawą będzie to, czy Piotr Rocki nadal jest potrzebny drużynie. Jeśli nie, poszukam nowego pracodawcy" - mówi w rozmowie z LegiaLive! Piotr Rocki. "Rocky" jest w stołecznej drużynie duszą towarzystwa. "Dobry dowcip to taki, po którym człowiek nie czuje się poniżony czy obrażony i szybko puszcza wszystko w niepamięć. Zapewniam, że w Legii nie brakuje dowcipnisiów i mimo że ekipa jest międzynarodowa, to jest o czym rozmawiać" - opowiada nam zawodnik. Zapraszamy do lektury!
Mówi się, że Legia na pewno nie przedłuży z tobą kontraktu. Powiesz coś więcej na ten temat?
- Nie powiem, bo... nic nie wiem. Umowę mam ważną do czerwca. Mam nadzieję, że zimowy okres przygotowawczy będzie zorganizowany tak, by znalazł się czas na rozmowę o mojej przyszłości. Nie ukrywam, że chciałbym wcześniej wiedzieć na czym będę stał i czy jest możliwość przedłużenia kontraktu. Zawsze chciałem grać w Legii i bardzo chciałbym tu zostać, ale trzeba będzie odrzucić sentymenty, bo podstawą będzie to, czy Piotr Rocki nadal jest potrzebny drużynie. Jeśli nie, poszukam nowego pracodawcy. Na pewno nie czuję się jeszcze jak piłkarski emeryt - chcę walczyć, grać i pokazać, że jestem zawodnikiem, który może się przydać każdemu zespołowi.

Rundy jesiennej nie zaliczysz jednak do udanych.
- Rywalizacja w Legii jest dużo większa niż w Grodzisku, gdzie byłem wiodącym zawodnikiem. Legia to wyższa półka. W Warszawie patrzy się z większą uwagą na młodzież i na to, by zespół był równy. Nie wkomponowałem się w drużynę tak jak chciałem, ale na pewno podniosłem rywalizację i zmobilizowałem do większej pracy kilku kolegów grających na moich pozycjach. Na przykład dobrą rundę miał Miro Radović, który czuł, że siedzę mu na plecach i kiedy tylko było z jego strony jakieś potknięcie, to trener dawał mi szansę gry. Te moje występy nie były idealne, bo nie jest łatwo siedzieć na ławce 5-6 meczów, a potem wejść na boisko i grać super. Walkę trzeba jednak podjąć zawsze, bo każda cegiełka dołożona do zdobycia w czerwcu tytułu mistrza Polski będzie ważna. To motywuje do wytężonej pracy.

Jesteś duszą towarzystwa. Dzięki tobie na obozie jest weselej.
- Wszelkie żarty są w tym okresie szczególnie wskazane. Na obozach, gdy "zmęczenie materiału" jest już bardzo duże, trzeba się brać za treningi na wesoło i podchodzić do nich z uśmiechem. Łatwiej zapomnieć o znużeniu, o tym że ciągnie pachwina, czy o drobnych przeciążeniach, kiedy ktoś komuś zrobi jakiś dobry numer. Zresztą ja nie lubię się chwalić, bo każdy może żartować z każdego. Trzeba tylko wyczuć moment i dobrać żart do człowieka tak, by go nie urazić i nie zniechęcić. Dobry dowcip to taki, po którym człowiek nie czuje się poniżony czy obrażony i szybko puszcza wszystko w niepamięć. Zapewniam, że w Legii nie brakuje dowcipnisiów i mimo że ekipa jest międzynarodowa, to jest o czym rozmawiać.

Zaprzyjaźniliście się chyba z Tomkiem Jarzębowskim? Wszędzie was widać razem.
- Do tej pory znałem "Jarzę" tylko jako rywala z boiska i czasem było między nami ostro. Teraz wreszcie się poznaliśmy i muszę powiedzieć, że to naprawdę super gość. W Mijas mieszkamy w jednym pokoju i rozumiemy się bez słów. Myślę, że Tomek da radę zastąpić "Vuko", ma naprawdę duże umiejętności. A przy tym to chłopak, który wali prosto z mostu to, co myśli. Co w sercu, to na języku - takich ludzi bardzo cenię i szanuję. Mieszkamy w Mijas razem i bardzo dobrze, bo już się martwiłem z kim będę w pokoju. Możemy sobie z "Jarzą" powspominać czasy, kiedy on był w Warszawie, a ja na "emigracji", mamy dużo wspólnych tematów. Na przykład Tomek buduje dom, a ja mam to już za sobą, więc udzielam mu cennych wskazówek. "Jarza" ma smykałkę do piłki i zdolności. Życzę mu, żeby pokazał się w Legii z jak najlepszej strony.

Zajmujesz się też jeszcze jednym warszawiakiem - Marcinem Smolińskim. Trochę ustawiasz go do pionu.
- Trzymamy się razem, a jest nas - warszawiaków - już czterech, bo doszedł Adrian Paluchowski. Mieliśmy tu warszawski Gang Olsena, teraz zrobili się z tego bracia Daltonowie. W dodatku "Paluch" przeprowadza się na dniach na Bródno, więc teraz wszyscy będziemy mieszkać z prawej strony Wisły.

Jak radzisz sobie z trudami przygotowań?
- Nie ma wyjścia, trzema się przemóc. Organizm często mówi: nie mam siły. W takich momentach trzeba zacisnąć zęby i pracować dalej. To bardzo ważne, bo jeśli teraz się tego nie przełamie, to wiosną może być trudno. Czasem grasz mecz, jest przedostatnia czy ostatnia minuta i musisz, po prostu musisz przebiec całe boisko, by wybronić ważną akcję. Wtedy właśnie przypominają się obozy. Wiesz, że musisz dać z siebie wszystko, żeby dograć ten mecz. Trudy obozu są dla piłkarzy ciężkie, bo zmęczenie nakłada się z dnia na dzień. Trzeba się jednak pocieszać tym, że jeszcze będzie czas, aby złapać świeżość i po prostu przełamać barierę wytrzymałości. Jeśli w drużynie jest kolektyw, to jeden drugiego zmobilizuje słowem czy choćby spojrzeniem - dawaj jeszcze, spróbuj!

W drugim tygodniu zgrupowania czeka was seria sparingów co dwa dni.
- I trzeba spróbować je wygrać, bo zwycięstwa dają nam przewagę psychiczną. Mamy szeroką kadrę i trener na pewno będzie robił dużo roszad, szukając kadry, na której wiosną ustawi zespół. Zagrać połówkę w takim okresie to nie jest nic strasznego. To takie ładowanie akumulatorów - dobrze przepracowana zima powinna wystarczyć nam na cały rok.





fot. turi

przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.