REKLAMA

Kątem oka - 9 . tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

"Czwórka do zera, trafiła Legia frajera!" – trafna jak nigdy przyśpiewka była hitem po niedzielnym spotkaniu "wojskowych" z Odrą Wodzisław. Trafna, bo dawno na Łazienkowskiej nie widzieliśmy tak beznadziejnej drużynki z tak bezradnym trenerkiem, jak przybysze spod czeskiej granicy. Nasi zawodnicy nie zagrali najlepiej, ale to wystarczyło by stuknąć rywalom 4 gole i to mimo solidnego osłabienia. Poza tym po meczu doczekaliśmy się premierowego zakazu stadionowego dla osobnika intonującego "ITI spier...". Dwóch współsprawców otrzymało na razie ostrzeżenia.
Coś słabo jak na klubowe możliwości, ale przecież "pierwsze koty za płoty", jak mawiał klasyk. Niestety, tydzień był wyjątkowo mało interesujący. Co nie znaczy, że nie działo się zupełnie nic.

Tym razem zacząć można od wtorku. Tego dnia odbyła się bowiem kolejna godna pochwały inicjatywa klubu pod tytułem "Legia czyta dzieciom". W jednej z bibliotek na Ursynowie bajki dla maluchów czytał trener Jan Urban. Wrodzony wdzięk pomógł naszemu szkoleniowcowi i w nowej roli wypadł znakomicie. Milusińscy byli zachwyceni i w skupieniu wysłuchali historii o Czerwonym Kapturku. LL! zawsze pochwalała i będzie pochwalać takie inicjatywy klubu. Zatem wielkie brawa. Zresztą możliwe, że wkrótce znów będzie można pogratulować Legii wrażliwości społecznej i tym razem nie chodzi o kolejne leczenie odwykowe Kamila Grosickiego ;-)

W środę natomiast głupiego udawał (a może niekoniecznie?) nasz kochany prezes Leszek Miklas. Dawno nie gościł na łamach "KO TzG", więc tym bardziej cieszy, że wreszcie przypomniał o sobie. Otóż pan Leszek na łamach jednego z dzienników wylewał swe żale "Nie wiem o co chodzi protestującym, przecież usunęliśmy wszystkie powody do protestu". Drogi prezesie, w swej niewiedzy nie jest pan sam. Wielu z nas nie do końca już łapie o co chodzi, bo nie każdy tak samo pojmuje sens protestu. Postaram się jednak podpowiedzieć. Metoda wiecznego kija nie na wszystkich działa, więc może warto by się zastanowić w czym działania KP różnią się od tych podejmowanych przez radykalne grupy? Jedni chcą dać po mordzie innym za coś, co im się nie podoba. Próbują siłą cenzurować osoby niewygodne. Drudzy (klub) tymczasem próbują zatykać fanom usta, szafując zakazami, oświadczeniami i innymi prawem dozwolonymi metodami, gdy tylko pojawią się najmniejsze słowa krytyki. Metody różne, ale de facto nie ma żadnej różnicy w skutkach. Niewygodni są usuwani, zarówno przez skrajnych kibiców, jak i KP. A jeśli dodamy do tego najświeższe wywody Jarosława Ostrowskiego o tym, że rodziny boją przychodzić się na stadiony z powodu chuligańskich wybryków i wulgarnych okrzyków, to warto postawić panu "Jarosławu" dwa pytania: kiedy ostatnio na Łazienkowskiej była zadyma? I czy widział kiedykolwiek jakikolwiek mecz bez wulgaryzmów? Mała sugestia dla pana Ostrowskiego: mniej "Gazety Wyborczej", warto czasem zobaczyć prawdziwe życie.

Opary absurdu unosiły się nad naszym klubem również w czwartek. Zarząd KP Legia Warszawa SSA wydał oświadczenie kuriozum, zwane także najgłupszym klubowym oświadczeniem w historii. Członkowie zarządu w sposób ironiczny dziękowali jednemu z członków Stowarzyszenia Kibiców za "obywatelski donos" do Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Miasta stołecznego Warszawy w sprawie zagrożenia życia i zdrowia kibiców z powodu braku dróg ewakuacyjnych na stadionie. Jak widać, KP z gracją słonia nie ustaje w wysiłkach mających na celu poprawienie stosunków z kibicami. Panie prezesie, serdeczne gratulacje! Zamiast pisać głupoty, może przyjrzelibyście się np. skuteczności działań transferowych dyrektora Mirosława? Rzecz całą można skwitować jednym słowem: dziecinada. Zwłaszcza, że podobno żadnego "donosu" nie było (choć to akurat kwestia drugorzędna).

Podczas piątkowej przedmeczowej konferencji prasowej trener Urban wyraził był zaniepokojenie - "Odra nam nie leży, musimy podejść do meczu w pełni skoncentrowani". Jak wiemy, wszystko dobrze się skończyło, ale doczekaliśmy czasów, gdy boimy się Odry Wodzisław! Czas umierać! Chociaż z drugiej strony, jeśli obawy mają przynosić tak dobre wyniki, to truchlejmy ze strachu przed każdym rywalem.

Wreszcie doczłapaliśmy do niedzieli i meczu. Gra legionistów jeszcze nie zachwycała, ale skuteczność jak najbardziej. Po raz pierwszy od początku w pierwszym zespole zagrał Adrian Paluchowski i widać, że... nie będzie drugim Robertem Lewandowskim. Mimo to, jego występ należy zapisać do pozytywów. Podobnie jak postawę wszystkich pomocników, których udziałem padł cały łup bramkowy. Warto wspomnieć o pomeczowych ocenach w ogólnopolskich dziennikach. I tak np. w jednej z gazet Roger był wychwalany pod niebiosa i dostał 5, a w innym dzienniku został skrytykowany i otrzymał jedynie 3 z dopiskiem "plus za gola". Podobnie rzecz miała się jeszcze z kilkoma zawodnikami, a już szczytem było wystawienie wyższych ocen defensorom Polonii w "Gazecie Stołecznej". Drodzy "dziennikarze", przypominam, że klub z Muranowa stracił w Krakowie dwie bramki, a "wojskowi" zagrali "na zero". Taka drobna różnica, prawda? Gołym okiem widać, że poziom dziennikarstwa sportowego leci na łeb na szyję. Ale czy można mieć pretensje do samych pismaków, skoro wydawcy tną koszty i np. na zgrupowania Legii i Wisły w Hiszpanii wysyła się jednego reportera? Nic to, że miejscowości, w których trenowały zespoły oddalone były od siebie o 600 km. Bez komentarza.

Już w piątek czeka nas trudny mecz w Białymstoku. Spotkania z takimi rywalami po prostu musimy wygrywać, jeśli chcemy walczyć o mistrzostwo. Niemalże rok temu wygraliśmy tam po bramce Rogera w końcówce. Powtórka z rozrywki jak najbardziej pożądana.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.