REKLAMA

Kątem oka - 11. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Co za tydzień! Sukces goni sukces! Piłkarze grają w lidze wspaniale i wciąż wywierają presję na liderów z Poznania, utrzymując 3 punkty straty, trener obiera właściwą taktykę, a dyrektor sportowy cieszy się, że zimowe transfery wypaliły. Do tego, po wspaniałym meczu przeciwko niezwykle groźnej ekipie Stali Sanok, legioniści mają niemalże w kieszeni awans do półfinału Pucharu Polski. Słowem idylla, istny tydzień dobrych wiadomości. Na tym pięknym obrazie pojawiają się tylko dwie, wprawdzie mało istotne, ale jakże drażliwe ryski. Po pierwsze nie wiedzieć czemu wyniki nie są najlepsze, choć przecież zespół gra świetnie.
Po drugie, także bez powodu, kibice mają pretensje o stratę 7 punktów w 4 ostatnich kolejkach. Ba, fani ośmielili się swe niezadowolenie głośno manifestować! Ale od początku. Ten miał miejsce tradycyjnie w poniedziałek.

Pierwszy dzień tygodnia dobrych wiadomości to oczywiście same pozytywy. Wprawdzie poważnej kontuzji doznał Wojciech Szala, ale to nie mogło zmącić dobrego nastroju w klubie. Wszak wszyscy żyli już pierwszym ćwierćfinałowym meczem ze Stalą Sanok, rewelacją bieżącej edycji Pucharu Polski. Nasi włodarze, mając w pamięci haniebną wpadkę legionistów sprzed 2,5 roku, nie zaniedbali tym razem niczego. Na wszelki wypadek więc uniemożliwili piłkarzom z Podkarpacia odbycia treningu przy Łazienkowskiej, a potem zabronili im wstępu na obiekt (?), mimo, że ekipa informatyków, nauczycieli czy pracowników stacji benzynowych chciała jedynie wykonać pamiątkowe zdjęcie na murawie. Co profesjonalizm, to profesjonalizm! Brawo! Pokazaliśmy im, że podchodzimy do meczu na poważnie.

Spotkanie odbyło się we wtorek. Cóż to był za mecz! Żywcem przypominał czasy Legii pod wodzą trenera Wójcika. Czyli wślizg, wślizg i golimy frajerów. „Wojskowi” niepodzielnie dominowali na boisku, grając z polotem, rozwagą i na wysokiej skuteczności. Dziwi tylko fakt, że Stal nie tylko zdobyła gola, ale potrafiła utrzymać remis niemal do końca I połowy. Potem jeszcze przy stanie 2-1, pewnie zupełnie przypadkiem, goście trafili w słupek. Końcówka była już jednak dla naszych asów, którzy z zimną krwią dobili niebezpiecznych rywali. 3-1 w perspektywie rewanżu z V-ligowcem to zaliczka nie do pogardzenia. Warto odnotować, że bramkę zdobył Kuba Rzeźniczak i było to jego pierwsze trafienie w barwach Legii. I nikt naszym nie może zarzucić, że nie grali do końca! Profesjonaliści pełną gębą! Znów jednak rozczarowali kibice, którzy zamiast oklaskiwać ambitnie grających gospodarzy, werbalnie wyrażali swe niezadowolenie. Wedle oceny trenera Urbana: „Taki Adrian Paluchowski zaczął spotkanie całkiem dobrze, a po paru stratach i szyderstwach po prostu się spalił”. Tak jest! W końcu zawodnik mając 22-lata może się spłoszyć w obecności 3 tysięcy ludzi! No ilu z Was chciałoby być w pracy podglądanym i ocenianym przez tyle osób?! Adrianie, nic się nie martw. Jesteśmy z Tobą! Co Cię nie zabije, to wzmocni i gdy kiedyś nadarzy Ci się okazja zostać wygwizdanym przy 30 tys. na Łazienkowskiej, to na pewno zniesiesz to po męsku. Na koniec jeszcze Jan Urban ukoił nerwy wszystkich niesłusznie rozsierdzonych niskim wynikiem i rzekł był: „Powiem, że jestem pewien naszego awansu”. Trenerze, dziękujemy, jesteśmy z Panem!
A tak na marginesie - piłkarze Stali Sanok zasłużyli na burzę braw, którą otrzymali. Duży szacunek dla ambitnych chłopaków z Podkarpacia!

Środa minęła na czytaniu jakże dobrych informacji o kulisach wtorkowego meczu, a już od czwartku rozpoczęła się operacja „Górnik”. Na przedmeczowej konferencji prasowej trener Urban wyglądał wprawdzie na wyjątkowo przybitego, ale to były oczywiście tylko pozory. Piłkarze przecież świetnie wyglądali na treningach, a styl dotychczasowych meczów napawał optymizmem. I tylko ta grupa jątrzących na meczach „kibolszczaków” mogła zmącić wspaniały nastrój. Jak się okazało w piątek, nawet najlepsze przygotowania biorą w łeb, gdy fani z jednej, jedynej trybuny denerwują zawodników swymi przyśpiewkami. A nie od dziś wiadomo, że piłkarz Legii to niezwykle wrażliwa istota. Najbardziej na swoim punkcie...

Piątek był kolejnym dniem dobrych wiadomości. Najpierw okazało się, że Miroslav Radović nie zagra jednak w reprezentacji Czarnogóry. „Rado” poczuł w swym sercu niezwykłą serbskość i odmówił federacji z siedzibą w Podgoricy. Dzięki temu będzie mógł w 100% skupić się na grze w Legii i pracy na rzecz jej już wkrótce nadchodzącej wielkości. Kolejną dobrą informacją był wynik piątkowego meczu. Legioniści po porywającej grze, masie sytuacji podbramkowych i stłamszeniu rywala zremisowali 0-0 z ostatnią ekipą Ekstraklasy. Wynik jak najbardziej korzystny, zwłaszcza, że Lech też nie wygrał swojego meczu. Znów zawiedli kibice, którzy z nieznanych przyczyn w niepochlebnych słowach wyrażali się o grze i zaangażowaniu swych milusińskich, a także zażądali dymisji trenera. Jan Urban po spotkaniu przyznał, że wbrew plotkom ma jaja i nie zamierza ulegać roszczeniom rozwydrzonej tłuszczy z trybuny. Ponadto swymi rozterkami podzielił się Radović, który najwyraźniej sporo ostatnio myśli: „Czego nam brakuje, żeby w końcu dobrze grać? Myślę, że wszyscy wiemy czego nam brakuje, bo myślę, że Legia jest jedyną drużyną w Europie, która cały sezon gra na wyjeździe. Nie rozumiem tego”. To prawda, na całym kontynencie wszyscy dopingują aż miło. Weźmy np. Old Trafford, Celtic Park, Camp Nou czy Santiago Bernabeu.
Ale fani też pokazali się z dobrej, bo w końcu był to tydzień dobrych wiadomości, strony. Uderzyli się w piersi i zakrzyknęli w stronę legionistów: „To nasza wina!”. Przynajmniej wszystko zostało wyjaśnione. To, że Legia nie umie zagrać dobrze w piłkę wynika z szyderstw kibiców. Prawda, że proste? Zatem po meczu zawodnicy i trener w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku udali się na zasłużony odpoczynek. Spokój zmąciły jedynie wypowiedzi Macieja Iwańskiego, który najpierw nie chciał krytykować postawy kibiców, a następnie powiedział: „Za nami cztery mecze i zdobyliśmy w nich zaledwie 5 punktów, a każdy myślał o zgarnięciu pełnej stawki. To jest niewytłumaczalne. Musimy więcej grać i strzelać, a mniej o tym mówić. Rozumiem, że kibice się frustrują i przyznam, że my też mamy takie same odczucia, ale nie mamy na to lekarstwa”. Dywersant?!

Wreszcie nadszedł długo oczekiwany weekend, a wraz z nim sobotni mecz koszykarzy. Powiedzieć, ze w hali przy Obrońców Tobruku zjawiła się garstka kibiców byłoby nadużyciem. Było bowiem raptem kilkanaście, a później nawet kilka osób. Uważacie, że to wystarczająco dużo by wesprzeć dopingiem naszą Legię?

I to byłoby na tyle jeśli chodzi o tydzień dobrych wiadomości. Ten bieżący z pewnością będzie jeszcze lepszy, bo na mecze Pucharu Ekstraklasy przyjdzie mniej kibiców i niemal spełni się życzenie Rogera by grać przy pustych trybunach, albo raczej w ogóle bez trybun.


Cytat tygodnia:
„Gdyby Rybus do spółki z Chinyamą wykorzystali akcję z pierwszej minuty, to mecz mógł się tak ułożyć jak spotkanie z Odrą Wodzisław” – Jan Urban.
A gdyby szafa miała sznurek, to byłaby windą...


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.