REKLAMA

Kątem oka - 13. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Nigdy nie wierzyłem w przesądy, gusła czy inne krasnoludki, dlatego zupełnie nie pomyślałem, że 13 tydzień może okazać się dla Legii pechowy. Ba, tu i ówdzie głosiłem swe prognozy o możliwym zwycięstwie w Gdyni nad Arką. Wierzyłem w trenerski talent Jana Urbana, ale jeszcze bardziej w zbawienną moc przerwy na mecze reprezentacji. To zawsze dobry czas by ulepszyć grę zespołu. Na to mocno liczyłem. No i się przeliczyłem. Wprawdzie odnotowaliśmy progres w postaci korzystnego (wreszcie!) wyniku, ale już sam styl był tym do którego wciąż nie możemy się przyzwyczaić. Grunt jednak, że coś drgnęło i chyba w ostatniej chwili legioniści wrócili do gry o mistrzostwo. Tej wersji więc się trzymajmy. Cały tydzień był dość spokojny choć zakończył się mało przyjemnym zgrzytem w Gdyni.

Poniedziałek przyniósł lizanie ran i lamenty po klęsce w spotkaniu z Irlandią Północną. Na głowę Artura Boruca wylano nie tyle wiadro, co cały zbiornik pomyj. Niektórzy „fachowcy” zarzucali mu, że zawinił przy wszystkich trzech bramkach dla Brytyjczyków. Inni natomiast robili nawet bezsensowne tabelki, wskazując ile to punktów więcej miałaby Polska, gdyby nie błędy Boruca. Prawda, że bardzo profesjonalnie? Te same pismaki jeszcze niedawno wychodziły z siebie by dodzwonić się do Artura, klepali po plecach i nie przeszkadzało im, że Borubar jest jaki jest. Pali? Nic nie szkodzi. Pije? Każdy pije. Zdradza żonę? Ćśś, nie wypada o tym pisać. Gdy tylko zrobiło się gorzej, a właściwie bardzo źle, hieny powyciągały wszystko, co było w zanadrzu. Teraz „opiniotwórcze” gazety piszą, że Boruc ma problemy z alkoholem, palenie i życie prywatne mają wpływ na jego formę, a kochanka jest uosobieniem zła. Ot, obraz dziennikarskiego schamienia w pełnej krasie.
Tego samego dnia pojawiła się wypowiedź Macieja Iwańskiego. „Problem Legii tkwi w psychice” – twierdzi nasz pomocnik. Stwierdzenie stare jak świat. Gdy nie wiadomo dlaczego zespół gra źle, to najbezpieczniej powiedzieć, że to psychika szwankuje. Kibice to łyknął, trener się nie obrazi, a koledzy z zespołu potwierdzą. I problem z głowy, choć raczej w głowie. No, ale skoro to jedyny problem, to lekarz potrzebny od zaraz. Lekarz od głowy.

W środę byliśmy świadkami rekordowego zwycięstwa w historii polskiej reprezentacji piłkarskiej. 10:0 robi wrażenie, nawet jeśli rywalem był ludowy zespół pieśni i tańca z San Marino. Na niektórych zrobiło jednak wrażenie zbyt wielkie, bo żądania dymisji trenera Leo „for Money” Beenhakkera jakby przycichły. Miejmy nadzieję, że nie na długo. Po co człowieka na siłę trzymać, skoro tęskno mu do Rotterdamu, a w polskich chatkach już od dawna mu za ciasno?
Aha, wspomniany wyżej „Ajwen” przekonywał, że nie tylko trener Urban ma jaja, ale też cała drużyna: „I dobrze, bo zawodnicy mają prawo spotkać się poza boiskiem, wylać wzajemne żale albo zwyczajnie pojajczyć”. Nie wiem jak Wy, ale ja to kupuję. Legia ma jaja!

Czwartek przyniósł krótki wywiad z Janem Urbanem w jednej z gazet, ale, że nasz szkoleniowiec od jakiegoś czasu mówi to samo, to chyba nie ma sensu specjalnie powtarzać jego słów. Generalnie jest nieźle, staramy się, cały czas do przodu, tylko wyniki nie te. Ważne jednak jest co innego. Widać wyraźnie, że w klubie podniosło się ciśnienie. To dobrze, bo gdyby jeszcze włodarze Legii uwierzyli w świetną postawę zawodników, to można byłoby już spokojnie oszaleć.

W piątek de facto potwierdziło się to, o czym mówi się od dawna. Jan Mucha planuje odejść czym prędzej z Legii. Powodów jest kilka – m.in. dziwna zdaniem Słowaka polityka transferowa klubu. Tak czy owak miejmy nadzieję, że Jano będzie kolejnym bramkarzem ze szkoły Krzysztofa Dowhania, który trafi do wielkiego klubu. Tego samego dnia piłkarze odjechali na mecz do Gdyni, a Jan Urban „przynudzał” na konferencji prasowej.

Po mało ciekawym tygodniu doczekaliśmy się wreszcie soboty i spotkania na Olimpijskiej. Na stadionie oprócz zawodników pojawiła się jeszcze 200 osobowa grupa kibiców z Warszawy, którzy zasiedli obok arkowców. Ponownie okazało się, że realizacja hasła „Piłka nożna dla kibiców” przez samych zainteresowanych, daje większą gwarancję spokoju na trybunach niż jakiekolwiek siły policyjne. Dzięki temu fani obu drużyn oglądali zażartą walkę na boisku. Arka zagrała słabiutko i przez długi czas nie była w stanie zrobić jakiejkolwiek krzywdy mądrze grającym legionistom. I to nasz zespół posiadał przewagę, kreował grę i stwarzał sobie sytuacje. W samej końcówce pierwszej połowy wysiłki warszawian przyniosły efekt i do siatki trafił Takesure Chinyama. Niestety, od 60 minuty Legia cofnęła się do głębokiej obrony, próbując kontratakować. Niestety „Czini” postanowił psuć już każdą akcję kolegów i to Arka miała więcej okazji do wyrównania. Szczęśliwie w bramce dobrze spisywał się Mucha, a gdynianie chyba ponownie przestraszyli się naszej drużyny, bo uderzali albo za lekko, albo niecelnie. Wreszcie mecz dobiegł końca i mogliśmy cieszyć się z pierwszego w tym roku zwycięstwa na wyjeździe. Szansa na poprawę dorobku pojawi się już w środę w spotkaniu przeciwko Stali Sanok.
W sumie więc wypad nad morze można byłoby zaliczyć do udanych, gdyby nie jeden fakt. Nasze gwiazdy ponownie udowodniły jak bardzo są wrażliwe… na swoim punkcie. W Gdyni udawali, że nie dostrzegają wspierających ich kibiców, tłumacząc to później pokrętnie szyderstwami jakie kierowano pod ich adresem przy Łazienkowskiej. Może zatem warto sprowadzić niektórych na ziemię? To kibic płaci i wymaga. Piłkarz ma „walczyć, trenować”. A jak się nie podoba zasłużona krytyka, to droga wolna, panowie piłkarzyki. Tylko, kto normalny zrezygnuje z takiej kasy? Lepiej urządzać żenujące demonstracje, które nic nie wnoszą. Gwoli sprawiedliwości, to podobnie marnie zachowują się niektórzy „najmądrzejsi” kibice, ale to już temat na osobny tekst.

Przed nami rewanż w Pucharze Polski i spotkanie z przedostatnią w tabeli Cracovią. Dwa przekonujące zwycięstwa? Miejmy nadzieję, że tak. Jest malutki progres w grze i wciąż mamy szansę na podwójną koronę. Optymistycznie? Jasne, ale w końcu jest wiosna!

P.S. Gratulacje dla koszykarzy za godne pożegnanie się z ligą.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.