REKLAMA

Kątem oka - 15. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Legia jest jak wiosna. Z początku jest słabo, potem coraz lepiej. Zdarzają się przedwczesne burze,nigdy nie wiadomo czy nie będzie załamania pogody. Do tego niby ostatnio jest ładna pogoda, słonko przebija, ale jakoś tak to powietrze zimne i nie można pełną piersią napawać się zapachem wiosny. I tak dalej można by podeliberować w stylu słynnego redaktora Marcina "spadł mi kapeć" Kality, patrząc na to jak grają nasi milusińscy. Wyniki świetne, ale gra czasem taka, że bolą zęby. Legia męczyła się w Gliwicach i choć przez cały mecz była stroną przeważającą, to do pewnego momentu wynik niebezpiecznie oscylował w okolicach remisu. No, ale może my zbyt wiele wymagamy? Niech po prostu wygrywają. Nieważne jak, ważne by ze wszystkimi. Najbliższa okazja już w niedzielę.
Do Warszawy przyjedzie najbardziej przereklamowany zespół polskiej ligi. Czas rozpocząć odliczanie.

Ogólnie jednak w minionym tygodniu było nudno. Pierwsze godne odnotowania informacje pojawiły się we wtorek. Tego dnia w największym piłkarskim tygodniku w Polsce można było wyczytać równie wielką bzdurę: kadrę poprowadzi duet Urban – Skorża. Tak, na pewno. A w ataku zagrają Chinyama i Beto. Oczywiście, Jan Urban przyznał się do swych marzeń o pracy z kadrą. Zaznaczył jednak, że dopiero, gdy już dorośnie tzn. osiągnie sukcesy. To już wystarczyło dzielnej ekipie dziennikarzy, a głupota poszła w kraj. Proszę, jak to niewiele ludziom trzeba do szczęścia.

Środa to przede wszystkim losowanie par półfinałowych Pucharu Polski. Oczywiście Legia trafiła na Ruch Chorzów. To było do tego stopnia jasne, że niektóre redakcje serwisów internetowych chciały w newsach napisać: "W siedzibie ITI losowanie półfinału PP odbyło się bez zakłóceń. Zgodnie z ustaleniami, Lech trafił na Polonię, a Legia zagra z Ruchem...". Kabaret? Nic bardziej mylnego. Najweselej będzie, gdy na Stadionie Śląskim w Chorzowie będziemy świadkami derbów... Warszawy.
Warto też odnotować, że do zdrowia krok po kroku wraca Bartek Grzelak. "Czołowy napastnik" Legii przechodzi żmudną rehabilitację po operacji mięśnia dwugłowego, ale nareszcie odstawił kule i może ćwiczyć już na siłowni. Czekamy, bo, parafrazując hasła ze słusznie minionej epoki, "Zdrowy Grzelak, to lepsza Legia, towarzysze!".

W czwartek na treningu rozbłysły flesze. Fotoreporterzy wszelkiej maści nastrzelali masę fotek. Czyżby jakaś gwiazda pojawiła się przy Łazienkowskiej? Tajemniczy szatyn w białym obuwiu. Wzrost 186 cm, waga 82 kg (podobno), pozycja: środkowy pomocnik, a do tego Serb i Polak w jednym. Tak, tak moi drodzy. Na Legię wrócił Aleksandar Vuković. Niby nic wielkiego, bo wpadł odwiedzić stare kąty, ale miło było zobaczyć znajomego, a jeszcze przyjemniej widzieć jak bardzo lubiany i szanowany jest "Aco" przez kolegów i sztab szkoleniowy. Ponadto w klubie "nihil novi". Trener Urban przyznał, że nienawidzi meczów, w których Legia jest faworytem i musi koniecznie wygrać. Czyli pan Jan wkurza się przy okazji ok. 90% wszystkich spotkań w lidze. Bardzo niezdrowo.
A tak a`propos to zatrzymano kolejnego piłkarza podejrzewanego o korupcję w lidze. Tym razem padło na byłego gracza naszego klubu Sergiusza W. Piszę o nim tylko dlatego, że wpadł mi niedawno w ręce stary numer "Naszej Legii" z wiosny 1998. A tam stoi jak byk, że do Legii przyjdzie niezwykle zdolny środkowy pomocnik Sergiusz Wiechowski, grający w Ruchu Chorzów. Po dobrych meczach na Śląsku wiązano z nim ogromne nadzieje. Dodatkowo kibiców radował fakt, że jest warszawiakiem, wówczas bodajże jedynym w drużynie. Cóż, "Serek" miał nawet jeden sezon, w którym grał (28 meczów). W drugim było już słabo, a potem tylko jazda w dół. W końcu dotarł na dno czyli... do Wrocławia i przyznał się do stawianych mu zarzutów. Ciekawe kto następny?

Wreszcie nadszedł piątek i oczekiwany z niepokojem mecz w Gliwicach. Styl gry lepiej puścić w zapomnienie, by nie wracać do niemiłych chwil, no może poza pierwszym kwadransem i bramką Takesure`a Chinyamy. "Czini" strzelił już 16 bramek i możemy spodziewać się, że zostanie drugim w historii obcokrajowcem w koronie króla strzelców ligi. Pierwszy też był z Legii, a zwali go Stanko Svitlica. Wracając jednak do napastnika z Zimbabwe, to zewsząd rozległy się ochy i achy nad precyzją jego uderzenia. A prawda jest taka, że Takesure miał ledwie ułamek sekundy by przymierzyć. Trafił szczęśliwie i tyle. Co nie deprecjonuje urody i wagi jego strzału. A`propos wagi... Albo nie, nie będę się czepiał ;-) Na stoperze tymczasem czarował Kuba "brawo, k...!" Rzeźniczak. Usilnie próbował pokazać trenerowi, że jego miejsce jest na prawej obronie i zdecydowanie mu się to udało. Nikt już chyba nie chce oglądać naszego ulubionego "Rzeźnika" jako środkowego obrońcy. Uff...
Do ciekawej sytuacji doszło po meczu, gdy w wywiadzie dla Canal+ bramkarz Piasta niejaki i nijaki Grzegorz Kasprzik (dzięki za gola Grzegorz, bez Ciebie byłoby o niego trudno) jęczał, że kibice Legii znajdujący się dobrych kilkadziesiąt metrów za bramką strzelali w jego stronę z lotek zakończonych igłami. Może i faktycznie tak było, ale najciekawsze nastąpiło później. Oto co wytropił portal weszlo.pl - http://www.weszlo.com/news/2838. Szkoda tylko, że pan bramkarz zlikwidował już swój profil… A przecież taki z niego "kozak".
Warto za to pochwalić piłkarzy Legii, którzy podeszli po meczu do kibiców znajdujących się poza stadionem w nowoczesnym "sektorze gości" i podziękowali za doping. Można? Ano można.

Przed nami jeden z dwóch najważniejszych meczów w rundzie. Nie ma co się rozpisywać, bo jeśli Legia ma się liczyć w walce o mistrzostwo, to musi go wygrać. Tymczasem wiadome rozmowy trwają...


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.