REKLAMA

Kątem oka - 17. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Nie ma to jak nasza Legia. Liga wchodzi w decydującą fazę, ważą się losy finału Pucharu Polski, a milusińscy z Łazienkowskiej zachowują stoicki spokój i usilnie próbują nie zdobyć czegokolwiek. Najpierw porażka z Ruchem, a potem ogromne męki z ŁKS – em każą przypuszczać, że forma to najbardziej poszukiwana rzecz w klubie. Choć może to tylko taki styl „na żółwia” – nieważne jak, byleby doczłapać zwycięsko do mety, ciułając skrupulatnie punkciki. Oby! Swoją drogą ten ŁKS to nasi prawdziwi przyjaciele i robią dosłownie wszystko, by to Legia została mistrzem.
Zanim litościwi łodzianie, widząc nieporadność naszych orłów, wbili sobie piłkę do bramki w ostatniej minucie meczu, odebrali przecież Lechowi punkty w Poznaniu. Mając to na uwadze na miejscu Wisły bardziej od spotkania z „wojskowymi” obawiałbym się wyjazdu do Łodzi. A co ponadto ciekawego się wydarzyło?

Poniedziałek ostatnio staje się najnudniejszym dniem tygodnia, bo ileż można czytać notki oceniające występy piłkarzy i deliberować czy Rybus zasłużył na 2 czy też 3? Dlatego też z nadzieją czas przeskoczyć na kolejny dzień.

We wtorek wiadomością dnia był powrót do treningów Wojciecha Szali i Bartka Grzelaka. Niestety, małe są szanse by zagrali jeszcze w tym sezonie. A szkoda, bo nasz „Grzeluś” nie będzie miał już okazji poprawić swego imponującego bilansu 9 meczów i 2 bramek w sezonie. Ach, te parszywe kontuzje… W południe odbyła się konferencja prasowa poprzedzająca spotkanie półfinału Pucharu Polski Legia – Ruch. Trener Urban zapowiadał poważne podejście do sprawy i pełne zaangażowanie w walkę o jak najwyższą zaliczkę przed rewanżem.

Tymczasem w środę okazało się, że albo piłkarze za bardzo nie rozumieją słów trenera, albo mają je w poważaniu. Przeciwko chorzowianom bowiem zagrali wyjątkowo nędznie i nawet zazwyczaj nieomylny Jan Mucha popełnił wielbłąda, w wyniku którego przegraliśmy mecz. No i teraz zamiast spokojnie bronić przewagi i oszczędzać siły na spotkanie w Krakowie trzeba będzie mocno nagimnastykować się, by odrobić stratę. Oczywiście zaraz po meczu pojawiły się głosy zawodników, że byli lepsi, brakowało skuteczności i jeszcze nie wszystko stracone, a do tego mocno wierzą w awans. Najgorzej jednak, że fatalnej postawy nie dało się zrzucić na kibiców. Ci bowiem spisali się bez zarzutów i do końca wspaniale dopingowali swoją drużynę. Nawet bębniarz jakby ciut lepiej…;-)
Tego samego dnia doszła do nas inna mało sympatyczna informacja. Legia nie zbuduje bazy treningowej na obiektach Hutnika przy Marymonckiej. Szkoda, że po 4 latach zarząd klubu musiał obejść się smakiem, ale jeszcze bardziej żal legionistów wszystkich kategorii wiekowych, którzy wciąż nie mają profesjonalnych warunków treningowych i muszą tułać się po okolicy. Ech, żeby można było się jeszcze do kogoś przyczepić za to, a tu wszystko takie enigmatyczne…

Piątek przyniósł kolejne spekulacje największego dziennika sportowego na temat klubowej przyszłości Marka Saganowskiego. Mając w pamięci rzetelność i skuteczność prognoz żurnalistów z rzeczonej redakcji, a także efektywność działań naszego dyrektora sportowego możemy zapomnieć o powrocie „Sagana” na Łazienkowską. Zawodnik dostaje w Anglii ok. 600 tys. euro rocznie, a w Legii mógłby liczyć na połowę tej kwoty. Podobno jednak pieniądze nie są najważniejsze, bo: „Trzeba myśleć o przyszłości rodziny. Za rok mój syn Antoś będzie szedł do zerówki”. Hm, przyszłość rodziny? Kasa nie jest najważniejsza? A pamiętacie, co mówił Jacek Bąk?
Aż wreszcie nadszedł sobotni mecz z „Łódzkim Komitetem Strajkowym”. Łodzianie, którzy nie dostają wypłat, ciepłej wody, o odżywkach i minerałach nie wspominając, ostro protestują i domagają się pieniędzy. Mimo tego w stolicy sprawili mnóstwo problemów „wojskowym”. Legia oczywiście w przekroju całego meczu zasłużyła na wygraną, co przyznał nawet trener Grzegorz Wesołowski, bowiem przeważała, stwarzała sobie doskonałe sytuacje, ale warto podkreślić, że ŁKS też nie pozostawał dłużny. Wreszcie nad naszymi zlitował się Robert Sierant i w ostatniej akcji meczu, przy ogłuszających śpiewach publiczności, wpakował piłkę do własnej siatki. Wywołał nią taką euforię, jakiej nie widziano na Łazienkowskiej chyba od czasu spotkania z Szachtarem Donieck, gdy na 1:0 trafił Piotr „Bóg futbolu” Włodarczyk. Dzięki Robert! A swoją drogą, tydzień temu poddawałem w wątpliwość trwałość porozumienia między klubem i kibicami. No i już doszło do pierwszego zgrzytu. Z nieznanych przyczyn ochrona uniemożliwiła wywieszenie flag na terenie budowy, choć przy okazji meczu z Lechem nie było z tym problemu. Kogoś to jeszcze zdziwiło?
Tymczasem Takesure Chinyama odebrał prestiżową nagrodę dla najlepszego piłkarza kwietnia w wyborach Canal+ i Ekstraklasy S.A. Wygrał głosowanie trenerów i kapitanów drużyn ekstraklasy, jak przystało na bohatera poematu. Warto odnotować, że „Tejksio” nie zapomniał zmienić przed meczem fryzury. Tym razem jednak zdało się to na nic, co nie powinno jednak zniechęcać naszego napastnika do kolejnych wariacji z włosami i następnych bramek.

Natomiast w niedzielę przypomniał o sobie Mikel Arruabarrena. Sieknął piękną bramkę, jak przystało na lisa pola karnego. Szkoda tylko, że był to „swojak”. Natomiast u Błażeja Augustyna bez zmian. Jak nie grał, tak nie gra. I tak od czasów występów w juniorach.

Tymczasem już w czwartek czeka nas rewanż z Ruchem w Chorzowie, a potem kolejne kluczowe spotkanie w wyścigu ślimaków o mistrzostwo Polski – przy Reymonta z Wisłą. Nie wiem co polecić osobom o słabszych nerwach. Niczego już nie można być w tej lidze pewnym. Bełchatów kolejny raz goli rywali, Wisła traci punkty w Gliwicach, Lech na 7 spotkań wygrywa jedno, a Legia człapie we właściwą stronę. Istna kołomyja. W każdym razie bardzo obawiam się, że przedsezonowa prognoza Wojtka Kowalczyka może się spełnić i mistrzem zostanie Wisła. Oby „Kowal” tym razem się mylił. „Legia gol, allez allez”!


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.