Method Mwanjali mógł grać w Legii - wywołał bunt w Zimbabwe - fot. turi
REKLAMA

Niekupieni szaleją

Tomek Janus - Wiadomość archiwalna

Pierwszy wzniecił bunt w swojej drużynie, bo nie podobał mu się trener. Drugi strzela średnio ponad jedną bramkę na mecz. Trzeci nie chciał wracać do Afryki i przeprowadził się na południe Polski. Czwarty miał być lepszy od Chinyamy, ale nawet w rodzimej lidze nie zachwyca formą. O kim mowa? O piłkarzach, którzy zimą byli testowani przez Legię, ale oblali testy. LL! postanowiła sprawdzić co słychać u niedoszłych legionistów.

Nikita Andriejew pojawił się przy Łazienkowskiej pod koniec lutego, gdy Legia usilnie poszukiwała napastnika. Po zaledwie trzech dniach sztab szkoleniowy uznał, że nie będzie z niego pożytku. Ponoć Andriejew za mało angażował się podczas treningowych gierek. 21-letni napastnik estońskiej Levadii Tallin wrócił więc do domu i tam strzela gola za golem.

W 11 kolejkach estońskiej Meistriliigi Andriejew zdobył 12 bramek i jest najskuteczniejszym strzelcem rozgrywek. W meczu z JK Tulevik Viljandi zanotował nawet hattrick. Nic więc dziwnego, że z takim snajperem Levadia zajmuje pierwsze miejsce w tabeli z kompletem zwycięstw.

Wiele dzieje się także u Methoda Mwanjaliego. Piłkarz CAPS United Harare miał największe szanse by zostać w Legii, bo przez stołeczną drużynę testowany był przez blisko miesiąc. Ostatecznie zrezygnowano jednak z jego usług. Mwanjali wrócił do rodzinnego Zimbabwe, gdzie w United ma silną pozycję. W jednym z pierwszych spotkań ligowych wpisał się nawet na listę strzelców. Na początku maja 26-letni zawodnik został jednak wyrzucony z klubu. Wszystko przez... symulowanie kontuzji.

Obrońcy z Zimbabwe nie podobała się osoba trenera CAPS. Przed meczem, po którym jego drużyna mogła awansować na pierwsze miejsce w tabeli, Mwanjli i kilku starszych piłkarzy zaczęło udawać, że są kontuzjowani. Gdy prawda wyszła na jaw, poleciały głowy. Niedoszły legionista został oskarżony o sabotowanie pracy trenera i próbę wzniecenia buntu w drużynie. W konsekwencji musiał pożegnać się z klubem... by kilka dni później na nowo stać się graczem CAPS. Drużyna Methoda rozegrała jeden mecz mniej od lidera i traci do niego trzy punkty.

Na tle Adriejewa i Mwanjaliego skromnie wygląda dorobek pozostałych zawodników, którzy zimą oblali testy w Legii. Niechciany przy Łazienkowskiej Clemence Matawu nie wrócił do ojczyzny, a został graczem Podbeskidzia Bielsko-Biała. Wystąpił w siedmiu spotkaniach pierwszej ligi. W dwóch ostatnich udało mu się wpisać na listę strzelców.

Mocne wejście w rozgrywki miał Evans Chikwaikwai. Napastnik z Zimbabwe, który miał przyćmić Takesure Chinyamę, podczas obozu w Hennef okazał się zwykłym niewypałem. Jednak w dwóch pierwszych meczach ligowych w Zimbabwe strzelił trzy gole. Później strzelali jednak inni a licznik "Cziłały" zatrzymał się na trójce. Ciekawe czy w Legii zdobyłby więcej bramek? Na razie jego Njube Sundowns z 10 punktami zdobytymi w 10 kolejkach zajmuje 12 miejsce w szesnastodrużynowej lidze.

Patrząc na osiągnięcia zawodników, którzy zimą byli bliscy zostania legionistami, można żałować, że Nikita Andriejew nie strzela goli dla Legii a dla Levandii. Ale na pewno trzeba się cieszyć, że przy Łazienkowskiej nie gra Method Mwanjali. Kogo jak kogo, ale zawodnika udającego, że jest kontuzjowany, w Legii z pewnością nie potrzeba.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.