REKLAMA

Kątem oka - 19. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

"Paluch" po dwakroć, na tablicy 3-1 i nadzieja umiera ostatnia! Niewątpliwie 22-letni napastnik był bohaterem ubiegłego tygodnia. Adrian zastąpił kontuzjowanego "Tejksia" i wielu wieszczyło totalną klapę, bo Legia bez Chinyamy to jak czołg bez lufy. Tymczasem człowiek, który jeszcze niedawno nie mieścił się na ławce rezerwowych, nagle zaliczył najlepszy występ w życiu. Rywalom z Bytomia zaaplikował dwie bramki i dorzucił do tego asystę przy trafieniu Piotrka Gizy. Prawdziwy "Paluch show". Niestety, jego wysiłek może nie wystarczyć, bo skutecznością błysnął także Paweł Brożek i jego Wisła rozbiła jakże pomocny nam do tej pory ŁKS.
Krakusy na rozkładzie mają jeszcze przyjacielski wyjazd na słabiutką Lechię i jeszcze bardziej przyjazny mecz z walczącym o nic Śląskiem Wrocław. Trzeba prawdziwego cudu, by zgubili jakieś punkty. Zatem wiernym i wierzącym polecam modlitwę, a racjonalistów zapraszam w podróż do zeszłego tygodnia. Skoro nie jest dobrze, to może będzie chociaż zabawnie?

Poniedziałkowe informacje nie były zbyt optymistyczne, ot typowe mielenie tematu po przedstawieniu o mało wdzięcznym tytule "Porażka w Krakowie". Warto jednak odnotować wypowiedź trenera Urbana. Szkoleniowiec najwyraźniej coraz bardziej dostrzega, że niekoniecznie dobrym pomysłem jest ciągłe stawanie w obronie niektórych zawodników: "Rybus mówi, że nie miał sił? Może za dużo papierosów pali?" – trener zgrabnie spuentował marudzenia swojego lewoskrzydłowego. "Ryba" tymczasem jest w formie, w jakiej nie powinien być, czyli właściwie jej nie ma. Nie chcę się powtarzać, ale zimą Urban apelował o ściągnięcie do zespołu lewego pomocnika i przynajmniej jednego napastnika. No to dostał prawoskrzydłowego i lewego obrońcę. A wiadomo, że nic tak nie pomaga zawodnikowi w sportowym stoczeniu się jak brak konkurencji. Mirek, dzięki!
Tego samego dnia zrobiło się głośno o aferze dopingowej Jakuba Wawrzyniaka. Kontrola próbki A wykazała, że stosował niedozwolone medykamenty. Grający w Panathinaikosie piłkarz, najpierw nie przyznał się do winy (czyt. świadomego stosowania dopingu), zrzucając ją na kosmitów, sierotkę Marysię i Rysia z Klanu. Niestety dla niego (dla Legii też, o czym za chwilę)...

...we wtorek analiza próbki B dała również wynik pozytywny. A to oznacza, że nasz "Wawrzynek" szprycował się jakimś cudem i jest najzwyklejszym oszustem, a takowych tępić trzeba. Tu trzeba też podkreślić, że reprezentant Polski wobec oczywistości faktów przyznał się do winy. Szkoda tylko, że prawdopodobnie zostanie zawieszony, a Grecy nie zdecydują się wykupić z Legii wypożyczonego grajka i latem wróci na Łazienkowską. Warto w związku z tym wspomnieć jego tyrady podczas obozu w Hiszpanii na temat przestrzegania obowiązującego prawa. Pan Jakub pytał nas "Skoro race są zakazane na stadionach w całej Unii, to czemu kibicom zależy na robieniu czegoś zabronionego?". Pytanie nasuwa się samo przez się: Skoro doping w sporcie jest zabroniony na całym świecie, to czemu złamałeś ten zakaz? Ale nie ma tego złego... Nasza gwiazda dostała powołanie do kadry! Leo "Dziadinho" Beenhakker, zajęty pracą dla Feyenoordu, nie śledzi przecież bieżących wydarzeń w polskiej piłce, więc z pewnością nawet nie wiedział o całej aferze.

W środę natomiast odezwał się dawno nie słyszany Trzeciak. Bełkotał coś o jakimś ostatnim zwycięstwie z Arką i wielkim zaangażowaniu swojego zespołu. Oszalał? A, nie. To nie nasz milusiński Mirosław, tylko znany magik futbolu z Bytomia Jacek Trzeciak. Zbieżność nazwisk wprawdzie przypadkowa, ale jakaż między nimi różnica. Trzeciak ze Śląska potrafi pozytywnie wpłynąć na swój zespół. Ten z Warszawy już niekoniecznie.

Wesoło i smutno zrobiło się w czwartek. Tego dnia 47. urodziny obchodził Jan Urban, który nie wiedzieć czemu, wciąż tu i ówdzie traktowany jest jako młody trener. Ale jakby nie było, to fajny facet jest. Wszystkiego dobrego, panie trenerze! Gorsze wieści nadeszły ze sztabu medycznego Legii. Wygląda na to, że Tomek Jarzębowski będzie pauzował aż do września. Coś facet nie ma szczęścia do gry przy Łazienkowskiej. Jakaś klątwa dr. Machowskiego czy co? Co ciekawe, zawodnik ma w kontrakcie wpisaną klauzulę umożliwiającą klubowi jednostronne rozwiązanie umowy w wypadku urazu wiązadeł. Podobno dyrektor Trzeciak nie ma zamiaru skorzystać z tego punktu. Oby. A Tomka czeka ponownie wyjazd do dobrze znanego mu Szczecina i rehabilitacja pod okiem dr. Zbigniewa Pawłowskiego. Powodzenia!

W piątek okazało się, że Piotr Rocki powoli może pakować manatki. Przez cały rok pobytu w Legii nie zagrał nawet pół dobrego meczu, a na dokładkę podpadł działaczom Legii, zbierając od kolegów darmowe bilety na półfinał Pucharu Polski z Ruchem, które zwyczajowo przeznaczane są przez klub dla znajomych i rodzin piłkarzy. Następnie "Rocky" przekazał je fanom, a ci dogadali się z chorzowianami i w swej niezmierzonej dobroci ofiarowali grupce przystojnych, niebieskich łysolków. Natomiast Rocki w trakcie "mediacji" (na zdrowie!) i "zacieśniania więzi" (oby nam się!) z kibicami stał się nagle największym legionistą w historii. Tak wielkim jakby przez całą karierę nie ruszał się z Łazienkowskiej. Normalnie szacun na dzielni i tylko szkoda, że wredni działacze nie zaoferują panu Piotrowi nowego kontraktu. Dziwne? Ani trochę.

Sobota to przede wszystkim mecz z Polonią Bytom, ale wcześniej dowiedzieliśmy się, że trener Urban odbył rozmowę wychowawczą z Rogerem. Skutek był łatwy do przewidzenia – brazylijski Polak był równie żenujący w wieczornym meczu, jak we wszystkich poprzednich. Naprawdę dziwi, że szkoleniowiec stawia na typa, który od niepamiętnych czasów jest bez formy, a ma jedynie jej przebłyski. Czy naprawdę Guerreiro jest nietykalny i ma patent na grę? Żeby on jeszcze grał słabo, to można byłoby to przełknąć. Ale pan piłkarz zwyczajnie olewa grę dla Legii! A dla takich niuniusiów nie powinno być miejsca nie tylko w składzie, ale i w klubie! Gwiazda szybka jak bolid Kubicy, skuteczna niczym Radosław Matusiak i leniwa na wzór i podobieństwo swego wielkiego (dosłownie) rodaka Adriano nie powinna tracić czasu w tak niegodnym miejscu jak Warszawa. Z takim podejściem do zawodu na pewno będzie błyszczał w Europie... Wschodniej.
Wracając do meczu z Polonią Bytom, to warto przypomnieć słowa bohatera wieczoru Adriana Paluchowskiego: "Chciałem pokazać kibicom, że warto we mnie wierzyć, a nie tylko wieszać psy. Że potrafię strzelać bramki, że się do czegoś nadaję". U, panie kochany, zdaje się, że mamy kolejnego przewrażliwionego megalomana. Te słowa, te gesty po strzelonych golach wskazujące na nazwisko (zapamiętajcie: PALUCHOWSKI)... Czyżby nowa gwiazda na niebie? Adrianku drogi, a niby czemu kibice mieli wierzyć w Ciebie skoro do meczu z Polonią potrafiłeś pokonać tylko bramkarza Stali Sanok i zmarnować kilka wyśmienitych okazji strzeleckich? Tu jest Legia, tu nie ma miejsca na uznanie fanów na kredyt. Tu trzeba zasuwać i być mężczyzną. Tym zdobywa się szacunek. A nie marudzeniem, przejmowaniem się okrzykami i wynurzeniami na łamach prasy.

Już za parę dni kolejny z meczów o wszystko, a do tego czeka nas ściskanie kciuków za rywali Wisły i Lecha. Czy możemy mieć aż tyle szczęścia? Czy legioniści są w stanie zdobyć twierdzę Wrocław? Naprawdę wierzycie w taką furę farta? Ale cóż nam pozostaje? Wiara podobno czyni cuda, a jak mawiał pewien specjalista w tej kwestii: "Błogosławieni ci, co uwierzyli". Amen.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.