REKLAMA

Kątem oka - 27. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

No to już się nacieszyliśmy świetnymi wiadomościami z Łazienkowskiej. Te, które dochodzą do nas z prasy, wyglądają na mniej optymistyczne. Tu przyjeżdżają po Takesure Chinyamę, tam chcą ściągnąć Jana Muchę, a jeszcze gdzie indziej zapraszają Rogera. Gdyby to była prawda, to można spokojnie odłożyć nerwy na bok i przygotować się na kolejny bezpłciowy sezon. Pamiętajcie jednak, że media muszą o czymś mówić, bo dziennikarstwo właśnie na tym polega. Trzeba paplać, byleby paplać. To ja też popaplam nieco o ubiegłym tygodniu, w którym wydarzyło się co najmniej kilka ciekawych rzeczy.

Zamiast tradycyjnego opisu pierwszego dnia tygodnia, zaczniemy od garści wieści ze zgrupowania w Austrii. Po pierwsze – Bartek Grzelak wciąż kontuzjowany. Po drugie – gdy w sparingu urazu doznał niesamowicie skuteczny Sebastian Szałachowski, trener Urban otarł się o zawał serca. Po trzecie – wygląda na to, że jednak Kuba Rzeźniczak doczeka się powrotu przyjaciela do drużyny i to Marcin Smoliński będzie tą alternatywą na lewej stronie. Po piąte – na chwilę obecną najlepszy napastnik w Legii to do niedawna wiecznie zmęczony Adrian Paluchowski. Na Gruzinów powinno wystarczyć. Tylko co dalej? Na szczęście atakujących ci u nas dostatek i więcej nie będzie. Ktoś zapyta, gdzie jest "po czwarte"? Nie ma, zapomniało mi się.

Tymczasem wracamy do naszej tygodniowej młócki. Poniedziałek stał pod znakiem wypowiedzi Kuby Wawrzyniaka, który wylewa swe żale i zgryźliwie próbuje odciąć się swym "prześladowcom". Nasz "Rumiany" uderza w te słowy: "Chcę powiedzieć 'dziękuję' tym wszystkim ludziom, którzy nazywają mnie koksiarzem i uważają, że powinienem być zawieszony dożywotnio. To właśnie dzięki temu, że takie osoby też istnieją na świecie, jestem zmotywowany, ci ludzie pobudzają mnie do pracy". Wprawdzie nie jestem nawet bliski myśli, by dożywotnio dyskwalifikować mego imiennika, ale jeśli krytyka wpływa na niego tak motywująco, to może warto utworzyć stałą rubrykę w "Kątem oka", mobilizującą do pracy naszego milusińskiego? W razie czego, polecam się.
Ponadto Legia stuknęła kolejnego sparingpartnera, ale kto jeszcze pamięta wynik i rywala z zeszłego poniedziałku? Nudne zrobiły się te zwycięstwa, ale jeśli o mnie chodzi, to mogę się tak nudzić już zawsze.

We wtorek obchodziliśmy 26. rocznicę urodzin najbardziej medialnego obecnie gracza Legii - wspomnianego Wawrzyniaka. 100 lat bez zawieszenia! Tego samego dnia wypłynęła informacja, że żadna z telewizji nie jest zainteresowana pokazaniem meczów eliminacji do przedwstępnych eliminacji Ligi Europy. Stacjom prywatnym nie można się dziwić (choć akurat właściciel Legii mógłby dogodzić swoim kibicom i nabyć prawa do transmisji w TVN), ale TVP kolejny raz dała ciała. Ktoś gdzieś fajnie napisał: "Chcemy M jak mecz!". Tymczasem uraczeni zostaniemy kolejnym odcinkiem sagi o Mroczkach, Cichopkach i innych wynalazkach popkultury. Jest jeszcze możliwość, że władze Legii, wzorem Polonii i Wisły, zdobędą się na skromny wydatek i transmisję w Internecie, ale jakoś się na to nie zanosi.
Odezwał się też dyrektor Trzeciak Mirosław, ale nie powiedział niczego ciekawego i optymistycznego. Oby poziom nudy w jego wypowiedziach był wprost proporcjonalny do skuteczności jego działań transferowych.

Węgrzy z Zalaegerszegi przekonali się w środę, że na Legię nie ma mocnych w sparingach. Dostali 0-3, a upust swej frustracji dali kopiąc mocno w nogę "Szałacha". Naszemu Messiemu cała kariera stanęła przed oczami, bo wyglądało to naprawdę groźnie. Szczęśliwie, skończyło się jedynie na silnym stłuczeniu i potężnym obrzęku. Sebek w dalszym ciągu może szaleć po murawach.

W czwartek ukazał się dość zabawny wywiad z Michałem Chałbińskim, grającym obecnie przy Konwiktorskiej, a znanym szerzej ze strzelania bramek dla Górnika i Zagłębia Lubin oraz z fatalnej kontuzji odniesionej w wyniku dramatycznego zderzenia z Radosławem Cierzniakiem z Korony Kielce. W każdym razie, ktoś się solidnie rąbnął w zeznaniach. Albo pan piłkarz, albo pan dziennikarz. Chałbiński bowiem twierdzi, że Legia chciała go trzykrotnie ściągnąć do Warszawy. Ostatni raz w 2007 r. po mistrzostwie Zagłębia, gdy miała odbyć się jakże "logiczna" wymiana. "Wojskowi" za poważnie kontuzjowanego Chałbińskiego oferowali działaczom z Lubina sporą sumę pieniędzy i... dopiero co pozyskanego Takesure Chinyamę. Nic to, że historyjka ta nie trzyma się kupy, w gazecie poszło. Tymczasem w okresie, gdy Legia niby składała tę ofertę, Chałbiński przechodził rehabilitację po wspomnianym starciu z Cierzniakiem. Ostatni mecz zagrał w maju 2007, a na boiska wrócił w listopadzie 2007 r. Trudno uwierzyć by ktokolwiek mający odrobinę oleju w głowie proponował taką transakcję. I na koniec mała rada dla pana dziennikarza. Warto jednak czasem sprawdzić nie tylko to, co się pisze, ale i to, co wygaduje rozmówca.
Tego dnia ukazał się też wywiad z Kubą Rzeźniczakiem. Rośnie, dosłownie i w przenośni, nam prawdziwy grajcar, który ma dostatecznie równo pod sufitem, by zrobić nieprzeciętną karierę w piłce. Indywidualne ćwiczenia po treningach, porady psychologa, praca na siłowni... Pełen profesjonalizm. Jacek Magiera musi być coraz bardziej dumny z podopiecznego.

Piątek przyniósł wieści o urodzinach drugiego dziecka "Cziniego". Tym razem nasz napastnik cieszy się z córeczki. Gratulacje! Tymczasem jego koledzy – niejako po drodze z Austrii – wpadli do Łodzi, by zmierzyć się z Widzewem. Przeciwko łodzianom wystąpili zmiennicy i po raz pierwszy legioniści nie poradzili sobie z rywalem w sparingach, remisując jedynie 1-1. Ale nie ma co wybrzydzać. Bilans test meczów mamy naprawdę imponujący. Warto odnotować, że Kostię Machnowskiego pokonał Radosław "Palermo" Matusiak. Jego poprzednią "ofiarą" był bramkarz Tura Ozorków, w rozgrywkach klasy okręgowej. Idzie ku lepszemu?

W sobotę dowiedzieliśmy się, że 24 lipca o godzinie 19:00 Legia spotka się w towarzyskim meczu w Kielcach z Koroną. Dochód ze spotkania przeznaczony zostanie rodzinie tragicznie zmarłego Sławomira Rutki, byłego gracza obu klubów. Na razie nie wiadomo jeszcze czy wpuszczeni zostaną fani z Warszawy, ale wkrótce będziemy wiedzieć więcej. Przy tej okazji duże brawa należą się kieleckim organizatorom, ale i Jackowi Magierze. "Magic" już wczesną wiosną podczas rozmów z przyjaciółmi i rodziną Ani Rutki obiecał pomoc. Szybko uznał, że najlepszą okazją do zebrania pieniędzy będzie rozegranie spotkania towarzyskiego. Magiera zastrzegał tylko, że musi znaleźć odpowiedni termin. Jak widać znalazł i dotrzymał słowa. Szacunek panie Jacku.

To, że Chinyama wzbudza zainteresowanie menadżerów różnych klubów europejskich, nie jest niczym nowym. Jednak tym razem po raz pierwszy po "Cziniego" przyjechali ludzie z Azji. W niedzielę media podały informację, jakoby turecki Trabzonspor interesował się naszym królem strzelców. Ciekawe tylko czy Trabzonem zainteresuje się Taksure, że o Legii nie wspomnę.

Moi drodzy, kończymy wreszcie przerwę letnią. Od czwartku nasi ulubieńcy grają na poważnie. Na początek przyjmiemy w Warszawie Gruzinów z Olimpi Rustawi. Dla przedmeczowych hurra optymistów mam nienajlepsze wspomnienia ze spotkań przeciwko Vetrze Wilno czy FK Homel... Powtórka jak najbardziej niemile widziana!


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.