REKLAMA

Kątem oka - 28. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Ho, ho, drodzy moi, takiego rozpoczęcia sezonu to trener Urban jeszcze w Legii nie miał. Na początku swej przygody z Warszawą dwa lata temu dostał lanie w Wilnie i to już do przerwy, a potem miała miejsce pamiętna awantura na stadionie. Do tego rok temu pan Jan zaliczył blamaż w pierwszym meczu z FK Homel. A teraz proszę - gładkie 3-0 na przywitanie sezonu 2009/10. Są powody do radości? A są! Nawet jeśli, rywali prowadzi trener bardziej przypominający ochroniarzy z "Radia Luxembourg"... Możemy zatem bez nerwów przygotowywać się do rewanżu, choć jest sprawa, która ponownie mąci spokój.
Na trybunach niezadowoleni znów podnoszą głowy i trudno przewidzieć jak sytuacja będzie się rozwijała. Obyśmy tylko nie mieli powtórki z rozrywki i powrotu do otwartego konfliktu. Na razie jednak to tylko gdybanie, a fakty z minionego tygodnia w skrócie wyglądają tak:

Poniedziałek. Genoa FC chce kupić Jana Muchę, donosi dziennik „Polska”. Cóż, biorąc pod uwagę sprawdzalność spekulacji rzeczonej gazety możemy być pewni, że Słowak nie trafi do Genoi. Dla przykładu, według wspomnianej redakcji Leo Beenhakker już dwukrotnie miał być na pewno zwolniony – w kwietniu i w lipcu. I co? I nic, „Dziadinho” pracuje w najlepsze. Choć akurat określenie pracą tego, co robi na co dzień to nadużycie i to spore. Aha, na dokładkę rano przeczytaliśmy, że Roger zasili Dinamo Zagrzeb, by już wieczorem zobaczyć dementi. Tylko człowiekowi nadziei narobią, ech.

Wtorek. Jeżeli żurnalista „Gazety Wyborczej”, zadając w wywiadzie z Janem Urbanem pytanie pt. „Czy Adrian Paluchowski jest już w stanie zastąpić Chinyamę?”, naprawdę wierzył, że spotka się z potwierdzeniem, to tylko pogratulować optymizmu. „Paluch” w sumie może zaliczyć ubiegły tydzień do udanych, choć w notesie u trenera wciąż jest pod pozycją „Jeszcze nie”. Ale tak z drugiej strony, to już widać postępy w grze wciąż i wciąż młodego napastnika. Poza tym dowiedzieliśmy się, że Jan Urban nie ma zastrzeżeń do zaangażowania Rogera w treningi i grę. Cóż, pozostaje wierzyć, że to szkoleniowiec widzi więcej i lepiej wie.
Ciekawe, co jeszcze potrafi dostrzec czego inni nie widzą? Może by tak jakieś numery „totka”?

Środa. Pierwsza przedmeczowa konferencja przed inauguracją sezonu. I już na „dzień dobry” Jan Urban musiał zmierzyć się z pytaniem: „Nastroje w Legii są świetne. Czy to przyjście Mięciela i powrót Szałachowskiego tak poprawiły atmosferę w drużynie?”. Trener rezolutnie odparł, że w zasadzie to on nie wie, co się dzieje w szatni, bo tam nie zagląda, po czym z błyskiem w oku i łobuzerskim uśmiechem dodał: „Dobre humory piłkarzy to bez wątpienia wpływ Sebastiana”. Dziennikarska brać zareagowała ogólnym rechotem, no może poza pytającym. Dla niezorientowanych, LegiaLive! spieszy z wyjaśnieniami: „Szałach” to jeden z największych milczków w drużynie. Tak na marginesie: ktoś w komentarzu napisał ostatnio, że nazywanie Sebastiana Messim to żenada i gówniarstwo. Chętnie przekażemy to piłkarzom. Może już nie będą go tak nazywać? Natomiast sam Szałachowski w rozmowie z nami wyjątkowo się rozgadał. Widać, że chłopak jest w dobrej formie i jeszcze lepszym nastroju.
Po zakończeniu konferencji przy Łazienkowskiej trenowali piłkarze z Olimpi. Ich trener postanowił przećwiczyć jakieś magiczne sztuczki i zamknął zajęcia dla dziennikarzy. Jedynie przez 10 minut mogliśmy obserwować popisy wirtuozów z Zakaukazia. Cóż, wysłannikom LL! starczyło 5 min. by zrozumieć dlaczego jeden z przedstawicieli zespołu gości bardzo ostrożnie oceniał szanse swoich piłkarzy i wspominał ostatni występ gruzińskiego zespołu na Estadio WP i lanie, jakie nasi piłkarze sprawili FC Tbilisi (6-0).
Tymczasem godzinę później w meczu eliminacyjnym Ligi Mistrzów do bramki Wisły Kraków trafił Nikita Andriejew, rosyjski napastnik Levadii Tallin. To ten sam piłkarz, który w Legii za słabo pakował na siłowni i jeszcze gorzej grał w siatkonogę. Może gdyby jednak pozwolono pograć mu więcej w piłkę to by udowodnił swą wartość?

Czwartek. Kto żyw na stadion, a kto nie, przed Internet! Po raz pierwszy w historii prawa do relacji na żywo spotkania Legii wykupiła firma bukmacherska i przeprowadziła transmisję na swojej stronie internetowej. Radocha średnia, bo trzeba było zapłacić, a jakość obrazu fatalna, że o komentarzu nie wspomnę, ale cóż, od czegoś trzeba zacząć. Dobre i to. Mecz nie przyniósł specjalnych emocji, choć Gruzini przy stanie 1 - 0, mieli fantastyczną okazję do wyrównania – rzut karny. Na szczęście ich zawodnik musiał naoglądać się meczów Odry Wodzisław, bo kopnął z jedenastki tak samo jak czynią to wodzisławianie czyli mocno i bezsensu, a piłka przeleciała nad bramką Muchy. Kamień z serca, bo przez chwilę brzydko zapachniało kompromitacją. Na szczęście gole Tomasza Kiełbowicza i Szałachowskiego załatwiły sprawę awansu. Tak na marginesie: ktoś pamięta, kiedy ostatnio w poważnym meczu do siatki trafił popularny „Kiełbasa”?
Jak wspomniałem na wstępie, mecz rozpoczął się od strajku ostrzegawczego kibiców. Przyczyny wyjaśniał na gorąco Piotrek S. Protestujący chcą podjęcia rozmów z władzami klubu celem zagwarantowania niskich cen wejściówek na nowym stadionie. Historia zatoczyła więc koło. Pamiętacie początek sporów i mecz w Siedlcach? Minęło równo 5 lat, z czego łącznie mamy za sobą ponad 24 miesiące ciągłych protestów. A to wychodzenie pod Torwar, a to obrażanie ITI, a to agitowanie przeciwko budowie stadionu na warunkach nieprzyzwoicie korzystnych dla KP Legia, a to wreszcie obrażania wszystkich od członków zarządu, przez prezesa, po rodzinę właściciela. Może by to jakoś uczcić?

Piątek. Nuda, no oprócz tego, że „wojskowi” wylosowali kolejnego rywala w eliminacjach do Ligi Europy. Bliżej gry z Legią są gracze z estońskiej Flory Tallin, choć gracze Broendby Kopenhaga na pewno też chętnie poznaliby Warszawę.

Sobota. Wygrany 2-0 sparing z Wisłą Płock. Pierwszy gol Marcina Mięciela. Niezły występ Macieja „Desperados” Rybusa (kto wie skąd ta ksywka?). A do tego bezcenne podsumowanie trenera Urbana „Przez tę pogodę część piłkarzy prosiła sędziów, aby szybciej kończyli spotkanie, bo rzeczywiście było bardzo gorąco”. Niezła zaskoczka. To dopiero piłkarski profesjonalizm! Latać za sędzią i skamleć by już skończył sparing, bo niuniusiom za ciepło…

A na koniec nowy dział. Cytat tygodnia. Na początek wygrywa para Urban – Paluchowski. Wypowiedzi po meczu z Olimpi:
Adrian Paluchowski: Miałem jeszcze okazję na drugie trafienie, ale i tak jestem zadowolony ze swej postawy. Nie wiem czy swoim występem jeszcze bardziej przekonałem do siebie trenera. To jego trzeba zapytać, jak on to widzi.
Jan Urban: Czy Paluchowski zagrał dobrze? Nie, nie zagrał dobrego meczu.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.