REKLAMA

Kątem oka – 10. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

To mamy dublecik! W Legii mamy pierwsze symptomy rewolucji, gdyż okazało się, że nawet cierpliwość Mariusza Waltera ma swoje granice, a tym samym kolejny tydzień został zdeterminowany przez jedno wydarzenie. Za jednym zamachem z klubem pożegnało się dwóch złotoustych ulubieńców warszawskiej publiczności. Odejście Jana Urbana i Mirosława Trzeciaka to symbol klęski sportowej polityki klubu made in Spain, totalnego jej niepowodzenia i bankructwa.
Po obu panach zostały właściwie zgliszcza. Zespół jest personalnie słabszy niż nawet 3 lata temu, taktycznie i psychicznie rozbity, ale co najgorsze, kolejny raz nieprzygotowany do rozgrywek. To cud, że jeszcze mamy w zasięgu Wisłę i Lecha, ale jak wiadomo, wszystko dzięki równie fatalnej postawie tych pierwszych. Mistrzowski wyścig ślimaków vol. 2?

Co dalej? Nie ma sensu ponownie kopać leżących. Urban i Trzeciak to już czas przeszły dokonany i wypada im życzyć wszystkiego dobrego w dalszym życiu zawodowym. Na ławkę trenerską przy Łazienkowskiej po 11 latach nieobecności wraca kolejny przesympatyczny trener – Stefan Białas. W przeciwieństwie do swego poprzednika, jest legionistą z krwi i kości. Zaczął pięknym zdaniem "Nie wchodzę drugi raz do tej samej rzeki. Ja w niej jestem od 40 lat" i zapowiedzią zdobycia Pucharu... Francji. Czy takie słowa w choćby najmniejszym stopniu trafiają do pociesznej grupy miłośników smakołyków z Łazienkowskiej 3?

W ogóle wszystko wskazuje na to, że prezes Miklas zdecydował się postawić na Białasa, gdyż wiedział, że ten – ze względu na swą miłość do Legii – nie odmówi. A już teraz trwają gorączkowe poszukiwania szkoleniowca z zagranicy, czyli de facto powrót do pomysłu a.d. 2005, gdy niewiele brakowało, by trenerem został Josef Chovanec. A co z Białasem? No cóż, co by się nie wydarzyło, to przecież on i tak będzie Legię kochał. Pamiętajmy jednak, że ten gość, mimo dobrotliwego spojrzenia i wysokiej kultury osobistej, nie jest pierdołą, nie pozwoli sobie wchodzić na głowę i potrafi domagać się swego. W 1999 r. wyleciał z klubu właśnie przez swą bezkompromisowość. Pan Stefan ma niewątpliwą klasę i mocny kręgosłup moralny. Niektórzy niesiatkarze i niekoszykarze będą mogli się od niego sporo nauczyć, nie tylko piłkarsko.

Czy Legię pod wodzą Białasa stać na sukces w tym sezonie? Wbrew temu, co się słyszy, że taka zmiana nastąpiła za późno (bo nastąpiła!), a nowy trener nie odniósł do tej pory jakichkolwiek sukcesów (bo nie odniósł!), a na dokładkę dostał ekipę nieprzygotowaną do gry (bo dostał!), to są przesłanki, by wierzyć w sukces. Wątłe, bo wątłe, ale jednak. Wprawdzie piłkarze mogą wszystko i nawet dno, na którym się znaleźli, może nie być ostatnim przystankiem ich degrengolady, ale wydaje się, że trudno już grać gorzej niż do tej pory. Zazwyczaj po paru meczach rundy wiosennej odzyskiwali świeżość, więc może i tym razem RybuSSik koffany i spółka zasłużą na 10/10? Po drugie, Białas zmieni styl gry drużyny, do którego zawodnicy po prostu nie umieli się przystosować. Legia z pewnością będzie grała prościej, a za tym idzie nadzieja, że skuteczniej i szansa, że założenia zrozumie większość, a nie tylko nieliczni. A po trzecie... Białas nie powie raczej wprost swym grajkom, że nie mają jaj, nie będzie bajdurzył jak to kiedyś się grało. Jest zatem szansa, że nawiąże z naszymi gwiazdami jakąś więź. Biorąc pod uwagę to, a także minimalną stratę do Wisły, wszystko jeszcze naprawdę wydaje się być możliwe.

Kluczowi w tym wszystkim są oczywiście nasi niuniusie. A im, przez to całe zamieszanie, jakby upiekło się po kolejnej kompromitacji. Porażka w Bytomiu oczywiście zdarzyła się nie po raz pierwszy, ale ten styl… W miarę, podkreślam, w miarę przyzwoicie zaczęli kopać dopiero po utracie gola, a to nasuwa bardzo niemiły wniosek. Skoro "pączki" jakoś tam umieją grać, to czemu nie mogą tego robić trochę częściej i trochę dłużej? Czyżby potwierdzić się miało to, o czym pisałem już dawno, jakoby niektórzy nie zamierzali umierać za Urbana? No nic, mamy nowe rozdanie. Zobaczymy, jak w tych okolicznościach przyrody odnajdzie się taki Giza? Czy Grzelak nie będzie musiał się samobiczować (bez skojarzeń) po niewykorzystaniu 1,5 sytuacji? I wreszcie czy Wawrzyniak wróci na lewą obronę, bo w roli stopera wypada równie świetnie jak Iwański przy stałych fragmentach?

P.S. Błażej Augustyn nie grał kolejny raz, ale oczywiście już niedługo, już wkrótce. Tymczasem wszystkich zazdrośników pozdrawia z pięknej Sycylii. MUA!


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.