REKLAMA

Kątem oka - 11. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Smakowity tydzień za nami. Legia, już pod wodzą trenera Stefana Białasa, wzięła dwukrotnie w ryj, bo remis z beznadziejnym Śląskiem nie jest niczym innym, jak haniebną porażką. Sam szkoleniowiec tymczasem sprawia wrażenie mocno stremowanego, a jego lapsusy językowe, takie jak zapowiedzi zdobycia Pucharu Francji czy opowieści o jeździe na tym samym koniu, stają się obiektem nieśmiałych, na razie, drwin. Oby panu Stefanowi udało się zamknąć usta wszystkim prześmiewcom, choć patrząc na przygotowanie fizyczne naszych graczy, nawet najwięksi optymiści tracą nadzieję.

Ja też ją straciłem przyglądając się z bliska poczynaniom Maćka Iwańskiego i spółki w sobotnim meczu. DRAMAT. Pamiętajmy jednak, że ktoś niuniusiów po prostu źle trenował i kolejny raz nie umiał zimą przygotować do kilkunastu meczów. Ciekawostką pozostaje fakt, że Bartek Grzelak doznał kolejnego urazu siedząc na ławce rezerwowych i odmówił wejścia na murawę. Czyżby "Grzeluś" pogodził się z tym, że to już jego ostatnie dni w Warszawie? Podobno pytają o niego w Borucie Zgierz...

Poniedziałek. Po tym jak pracę stracił Jan Urban, a Mirosław Trzeciak swą rezygnacją uprzedził ruch działaczy, Leszek Miklas wspomniał, że on również myślał o dymisji i przejściu do pionu sportowego. Panie prezesie! Niech pan tego nie robi! Tyle sukcesów na pańskim koncie, a pan chce się brać za transfery?! Co by nie mówić, to doświadczenie uczy, że za rządów ITI po każdym nieudolnym i nielubianym prezesie/dyrektorze ds. bezpieczeństwa/dyrektorze sportowym przychodzi jeszcze gorszy. To może niech już tak zostanie jak jest? W myśl ludowej mądrości z filmu "Sami swoi": "Wróg? A wróg! Ale swój, mój, nasz. Na własnej krwi wyhodowany".

Wtorek. W Chorzowie zaliczyliśmy tradycyjne, wiosenne w ryj. Ruch wystawił jakichś kolegów piłkarzy z pierwszego składu, a mimo to wygrał 1-0. Legia podobno prezentowała się całkiem przyzwoicie, ale niestety dużo nie mogę napisać, bowiem spotkania nie widziałem, gdyż wyłączono mi prąd, oczywiście dlatego, żem patolog i nie uiszczam opłat ;-). Sądząc jednak po wypowiedziach naszych milusińskich, to jak zwykle mieliśmy masę sytuacji, brakowało szczęścia, skuteczności, a można też podejrzewać, że trzeba uwzględnić też szalenie ważny (pozdrowienia dla Jerzego Engela) czynnik, jakim jest presja. Wszak nie każdy może dostąpić zaszczytu gry na wysokim szczeblu ćwierćfinału Pucharu Francji... znaczy Polski.

Środa. "Newsweek" donosi, że Dong Fangzhuo może być prawdziwą żyłą złota dla Legii. Wystarczy bowiem, że 10% mieszkańców jego rodzinnego miasta Dalian kupi koszulki z jego nazwiskiem. To dałoby 150 milionów złotych. Hm, ciekawe czy koszulki "wojskowych" nabędzie choć ćwierć promila Chińczyków z Dalian? Wynik ten byłby prawdziwym i realnym sukcesem naszych arcymistrzów marketingu. A dziennikarzom "Newsweeka" proponuję szklaneczkę zimnej wody. Może i nie pomoże ochłonąć, ale też nie zaszkodzi. Sam Dong przyznaje, że jest bardzo rozpoznawalny w swym kraju. Szkoda tylko, że poziom jego tajemniczych umiejętności piłkarskich pozwala Mirosławowi Szymkowiakowi w dalszym ciągu cieszyć się z prestiżowego tytułu najbardziej popularnego "Chińczyka" w Polsce. Aha, zgodnie z nową, świecką tradycją, zapraszamy serdecznie na kolejne święto lampionów, obchody roku smoka, kurczaka i czego tam jeszcze.

Czwartek. Dużo ostatnio w mediach Leszka Miklasa. Pan prezes udzielił wywiadu dla "Dziennika Gazety Prawnej". Jako że przyszła wiosna i wszyscy jesteśmy w lepszym humorze, to postaram się odnieść delikatnie do paru zdań wygłoszonych przez pana prezesa. Po pierwsze, warto o czymś przypomnieć. Fakt, że 10% najbogatszej widowni w klubach zagranicznych daje klubowi tyle przychodu, co pozostałe 90%, nie oznacza, że podobnie będzie w Warszawie. Bo w takich Niemczech czy Anglii na futbol się chodzi, bo nie dość, że jest gdzie siedzieć, to jeszcze jest na co popatrzeć. Aby ludzie masowo i regularnie przychodzili na stadion, musi być drużyna, a nie zbieranina. A u nas na kogo mają patrzeć milionerzy? Wiem to ja, wiesz to Ty, drogi czytelniku, a nie wie tego pan prezes? Po drugie, herb Legii. Herb, a nie pokraczne logo. Pan prezes bajdurzy coś o wchodzeniu na giełdę z "trumienką", bo prawa do herbu mają też inne sekcje. Tyle, że te sekcje mają prawa sportowe, a nie marketingowe. Poza tym, już tak zupełnie poważnie: nie uważacie, że to niesamowicie głupio wygląda? Tu logo, tam herb, jeszcze gdzie indziej eLka. Misz – masz Miklasz? ;-)

Piątek. Trener Białas na konferencji przyznał, że odbywa mnóstwo rozmów indywidualnych z piłkarzami, ale nie zdradzi, o czym toczą się dyskusje, gdyż są one jak spowiedź, a jego obowiązuje tajemnica spowiedzi. Cóż, czyżby nawyki z okresu prowadzenia reprezentacji księży? :-) Swoją drogą, pan Stefan jest wyjątkowo spięty na konferencjach. Widać, że jeszcze nie czuje się pewnie przed warszawskimi pismakami. "Mam 300% wiary w jutrzejsze zwycięstwo" – oświadczył nasz szkoleniowiec. Jakiś czas później rozmawialiśmy z zamyślonym Miro Radoviciem – "Miro, głowa do góry, trener mówi, że na 300% wygracie jutro" – zagailiśmy. "Tak???!!!" – odparł wyraźnie zaskoczony Serb. Czyż nasz "Bratko" nie jest uroczy?

Sobota. Kompromitacja ze Śląskiem miała wiele twarzy. Najpierw sam mecz, który nie nadawał się do oglądania. Jak ktoś na trybunach słusznie zauważył, za takie spotkania gracze powinni płacić kary. Symbolem spotkania jest kultowy już pressing Maćka Iwańskiego:
http://www.youtube.com/watch?v=wVT_Tt4syWI
Potem mieliśmy prawdziwy cyrk z udziałem Bartka Grzelaka, o którym było na wstępie. Woytku, pragnę Ci zakomunikować, że nie mogę pisać "Kątem oka", albowiem boli mnie ręka, ał ;-). Co by nie mówić, to żegnaj Bartek. Nie płacz, nie pisz, my na pewno nie będziemy. A w II połowie w ataku Legii grał owacyjnie witany killer pola karnego Piotr Giza, na zmianę z równie skutecznym "Ajwenem". A tak na marginesie, jakby ktoś zapomniał. Zremisowaliśmy 1-1, w czym najgorszy na boisku Tomasz Jarzębowski widział postęp w stosunku do poprzednich rezultatów. Tak, to prawda. Remis to w końcu nie porażka, a do tego zdobyliśmy wreszcie gola. Jesteśmy już najlepsi (prawie)!
Ciąg dalszy kompromitacji miał miejsce już na konferencji prasowej. Trener Tarasiewicz był wściekły na... piłkarzy Legii! Użył takich miłych słówek jak "jątrzyć", "zdradzić" czy "ruszyć dupy", a to wszystko w kontekście zwolnienia Jana Urbana. "Taraś" nie silił się na dyplomację, tylko wprost powiedział, że to zawodnicy do tego doprowadzili. Wyraźnie zirytowany był też Stefan Białas, który narzekał, że jego piłkarze łapią przeziębienie po otwarciu lodówki. Tak to już jest, dobrze, że nie szkodzą im pączki, które zresztą zaproponował Wojtek Kowalczyk dla strzelca zwycięskiej bramki w Gdańsku. Jakby co, to ja dołączam się do akcji "Kowala" i dorzucam pudełko ptysiów.

Niedziela. Błażej Augustyn piłkarzem meczu! Catania zremisowała 1–1 z Chievo, a media pieją z zachwytu nad występem Błażejka. Tyle tylko – jak donosi portal weszlo.pl – włoska federacja wszczęła postępowanie w sprawie tego meczu. Jakoś wyjątkowo dużo osób prawidłowo obstawiło prawidłowy wynik, a jeszcze przed meczem niektórzy bukmacherzy przestali przyjmować zakłady na remis. No, ale w każdym razie gratulacje "August". Taki sukces to nie w kij dmuchał. Jeszcze jeden!

Tekst tygodnia:
"Myślałem o dymisji" – Leszek Miklas. Niektórzy mówią, że od myślenia to głowa boli panie prezesie.

Zdjęcie tygodnia:



Zwierzę domowe, hodowlane, występujące nad Wisłą, podać jego odgłos - czyli gry i zabawy oficjalnej (sic!) grupy ultras (???) na Legii.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.