REKLAMA

Kątem oka - 29. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Wygląda na to, że doczekaliśmy czegoś, co jeszcze parę miesięcy temu wydawało się niemożliwe – wiadomego porozumienia. Wprawdzie nikt jeszcze niczego nie podpisał, ale pewne rzeczy są już przesądzone. Nareszcie. Trzy lata poszły praktycznie na marne i zaczynamy wszystko od nowa. Najważniejsze jednak, że zaczynamy. A to, kto tu jest bardziej winny, kto wygrał, a kto przegrał, zostawmy miłośnikom rozliczeń. Cieszmy się tym, co nadchodzi.
Zgrzyta jedynie gra drużyny, ale tego akurat można było się spodziewać i oczekiwać tłumaczeń o braku zgrania i braku świeżości po ciężkiej pracy na zgrupowaniach. Tak czy owak sparingi z wymagającymi rywalami z Francji muszą zaprocentować. Byle tylko nie in minus.

Poniedziałek. Długi komentarz prezesa Pawła Kosmali do poprzedniego oświadczenia SKLW. Nie chcę wracać już do nieprzyjemnych sytuacji, ale w kontekście wypowiedzi prezesa przypomniały mi się słowa zaprzyjaźnionego warszawskiego wokalisty. Artysta ów rzekł: „Kosmala przy Miklasie, to i tak jest mistrz dyplomacji” i jakby nie patrzeć, to trudno się z tym nie zgodzić. Pytanie tylko czy po prostu ten Miklas to faktycznie taki zły, czy jego działania były determinowane przez wyższe, a już na pewno grubsze czynniki?

Wtorek. Klub zdejmuje zakazy! I wypełniły się słowa naszego wróbelka z kwietnia, że KP zrobi wszystko, by tylko przyciągnąć kibiców na stadion. Ale to tyle jątrzenia. Pokój i miłość, siostry i bracia. A tymczasem do łask wrócił Wojtek Skaba, co w kontekście wielbłądów popełnianych przez Marijana Antolovicia wydaje się zrozumiałe. Dziwi tylko tłumaczenie trenera Krzysztofa Dowhania, który powiedział: „Chętnie mu się przyjrzę, bo ostatnio mogłem oglądać go tylko w telewizji”. A mi się zdawało, że Skaba od dłuższego czasu już sobie spokojnie przychodzi do pracy na Łazienkowską i nic nie stało na przeszkodzie, by mu się przyjrzeć. No, ale pan Krzysztof jest święty i broń boziu, ja maluczki, nie zamierzam go krytykować.

Środa. Słynna swego czasu gazeta sportowa, obecnie sięgająca poziomu dna i zmyślająca wywiady, urzekła nas tekstem o Legii. Autor w mentorskim tonie objawił czytelnikom, że budowa drużyny musi potrwać i nie należy spodziewać się nie wiadomo jakich sukcesów, choć w sumie to nie wiadomo. Może wszak zdarzyć się niespodzianka. Brawo dla pana autora, brawa dla redakcji. Istny intelektualny majstersztyk.
SKLW natomiast nawołuje do publicznego sfinalizowania rozmów. Proszę, jak się postarają to nawet te ich oświadczenia robią się do przetrawienia pod względem formy.

Czwartek. Informacja dnia – Tshibamba nie dla Legii, Lech przebił ofertę. No to co? No to frugo! Nie wiem czy znieślibyśmy drugiego Chinyamę w drużynie, więc może to i lepiej, że napastnik Arki trafił do Wielkopolski. Drugim newsem, bardziej dramatycznym, była wieść z Konwiktorskiej, jakby tamtejsi kibice szykowali już oprawę na spotkanie (bo nie derby, te tylko na Służewcu) przeciwko Legii. Jak mniemam, zaczęli od poszukiwania chętnych do młyna?

Piątek. Manu twierdzi, że trafił do polskiej Benfiki. No faktycznie, można doszukać się podobieństw. Gracze z Lizbony, podobnie jak legioniści, w minionych dwudziestu latach świętowali tytuł czterokrotnie. No chyba, że dodamy mistrza`93 to jesteśmy nawet lepsi. W każdym razie, nie tylko rezultaty nas łączą. W niepohamowanych ambicjach również jesteśmy bliźniaczo podobni. Ale cóż poradzić? Na sukcesach Legii nas wychowano.

Weekend. Było tak gorąco, że szkoda gadać. Błogosławione (zimne) browary warszawskie!

Zdjęcie tygodnia:



Na zgrupowaniu uczymy się dopingować. Dziś po „szkocku” - fot. FotoPyK


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.