REKLAMA

Kątem oka - 32. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

A jak 32 to oczywiście nasz redakcyjny pupil Miro Radović! Choć to nie on został bohaterem tygodnia. Co tam, najważniejsze, że jest dobra okazja, by o nim wspomnieć. Choć i on miał w ubiegłym tygodniu swoje pięć minut. Przede wszystkim jednak było wiadomo co, wiadomo gdzie i wiadomo z kim. Ale co najważniejsze, było wiadomo jak! Wróciła atmosfera w najlepszym legijnym wydaniu i miejmy nadzieję, że nic się w tym zakresie już nie zmieni.

Ciekawym widowiskiem uraczyli nas również piłkarze, którzy po przedziwnym meczu kiksów, błędów, ale i ciekawych akcji przegrali z Arsenalem 5–6. Niektórym jednak nawet te 11 goli było mało...

Poniedziałek. 5 dni do. Cracovia domaga się zmiany terminu meczu z Legią i... ma rację. Polska piłka nie może funkcjonować normalnie, gdy kluby będą kantowane w majestacie "prawa" przez futbolowe władze. Szkoda.

Wtorek. 4 dni do. Piszą, że Legia w 2004 roku nie sprzedała meczu Świtowi. No, a jak miała sprzedać, skoro wygrała go 3–1? Choć nie wiem czy pamiętacie, ale do przerwy remisowaliśmy wówczas 1–1 i pomstowaliśmy na "sprzedawczyków" z naszej drużyny. W każdym razie, jak donoszą dziennikarze, Janusz Wójcik nie podjął się próby przekupstwa z powodu swych dobrych relacji z kibicami Legii. Aha, akurat... Na pewno chodziło o relacje w chwili, gdy szło o "Kasa, Misiu, kasa...".
Zmarł Edmund Zientara, prawdziwy legionista...

Środa. 3 dni do. Jakub Wawrzyniak uniewinniony! – grzmią tytuły prasowe. No, rzeczywiście "Rumiany" został wyrokiem Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie uniewinniony od zarzutów w DRUGIEJ sprawie stosowania przez niego środków dopingujących. W pierwszej został prawomocnie skazany i potwierdzono stosowanie przez zawodnika niedozwolonych środków dopingujących. Ale jak to jest? Skoro w pierwszej winny, a w drugiej niewinny, to znaczy, że w połowie winny czy w połowie niewinny?

Czwartek. 2 dni do. Prezentacja zespołu. Prawdę mówiąc, gdyby nie wspaniała atmosfera stworzona przez kibiców, to ta prezentacja byłaby kompletnie do bani. Wielkie show, które polegało na tym, że zawodnicy byli wyczytywani przez spikera, wybiegali, strzelały fajerwerki, stali, machali, dwa zdania powiedział trener, jedno nowy kapitan, cześć, dzięki, dobranoc! Pełen profesjonalizm. Za to stadion pięknie prezentuje się nocą, jest kapitalnie oświetlony. A z ciekawostek dodam, że nasz doping dobiegał do 460 par uszu przy Wiejskiej...
Co ciekawe, w jednym z brukowców pojawiły się zdjęcia, na których widać z jaką swobodą Miro Radović odkrywa uroki nocnego życia stolicy przed swoimi nowymi kolegami z Bałkanów. Cóż, w końcu mamy do czynienia z fachowcem w tej dziedzinie.

Piątek. Dzień do. Przedmeczowa konferencja prasowa. Błysnął Ivica Vrdoljak, który jako kapitan wziął udział w spotkaniu z dziennikarzami. Wypowiedział ok. 2 zdań łamanym angielskim i jeszcze bardziej łamaną polszczyzną. Choć właściwie to nie Ivica błysnął. On robił, co mógł i starał się jak mógł, by go zrozumiano. Raczej to w klubie ktoś nie pomyślał, że warto by Chorwatowi dać jednak tłumacza, skoro nie bardzo radzi sobie w obu językach. A tak to wyszło tylko "Ewryting łil bi okej"...

Sobota. NARESZCIE! Nowy stadion Legii został oficjalnie otwarty! Na taką chwilę czekałem, o takiej chwili marzyłem. Doczekaliśmy się wreszcie obiektu godnego najlepszych kibiców w Polsce. Obyśmy doczekali też drużyny godnej i kibiców, i obiektu. Warto wspomnieć o samym meczu, bo ja nie pamiętam spotkania Legii, w którym padłoby aż 11 bramek. Nie pamiętam, by kiedykolwiek prawy obrońca z Łazienkowskiej trzykrotnie trafił do siatki rywala. Nie przypominam sobie też, by bramkarze "wojskowych" popełnili w jednym meczu tyle błędów. Zresztą, Łukasz "Flappyhandsky" Fabiański też nie wypadł dobrze. Nie znam się, ale mam wrażenie, że fizycznie nasi milusińscy nie wyglądali za dobrze. Mówiąc wprost, siły mieli tylko na jedną połówkę. Gdzie te czasy, gdy Marcin Mięciel powiadał, że dadzą sobie radę i z trzecią połówką?

Niedziela. Kompromitacja! Szok! Niedowierzanie! Niezwyciężona do tej pory ekipa LegiaLive! ponosi pierwszą porażkę w spotkaniach przeciwko kolegom z redakcji Legia.Net. Tym razem to my przełykamy gorzką pigułkę. Wynik 5–7 chluby nie przynosi, choć wydawało się, że może być gorzej, gdy na początku przegrywaliśmy nawet 0–4. Zatem wynik meczu z Arsenalem nie mógł na nas zrobić większego wrażenia i było ciągle nam "mało, mało". Oczywiście zważyliśmy po meczu piłkę i okazała się ona za lekka dla takich wślizgów jak my.

Zdjęcie tygodnia:



I jak tu nie odlecieć?


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.