REKLAMA

Kątem oka - 33. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Jakby tak oceniać tylko ubiegły tydzień, to był on z pewnością wyjątkowy. Dwa zwycięstwa na przestrzeni kilku dni, w tym spektakularny sukces w postaci trzech punktów zdobytych we Wrocławiu. Nie od dziś przecież wiadomo, że „Wrocław jak zawsze poddaje się ostatni”. Cieszy powrót Dicksona Choto, bo od razu nie straciliśmy gola. Zastanawia, że „Dixie” nie grał poważnie w piłkę trzy miesiące, nie wziął udziału w przygotowaniach i niejako z marszu był najlepszy na boisku…
Wcześniej, w niewiarygodnych okolicznościach, Legia ograła Cracovię. Maciej Iwański zdobył zwycięską bramkę w 94 min. meczu, po tym jak sędzia zarządził rzut wolny pośredni, po którymś z rzędu przedłużaniu wznowienia gry przez bramkarza gości.

Poniedziałek. Dla takich chwil warto żyć, jak powiedział mój nieoceniony redakcyjny kolega Bodziach. Wygrać z Cracovią po meczu nędznym jak sto nieszczęść, to wielka sztuka. Ta nie udałaby się bez gorącego wsparcia fanów, którzy w sile 16 tys. mobilizowali swój zespół do wysiłku. Ze wspaniałym efektem! Nasz doping miażdżył i zachwycił nawet fanów „Craxy”. Jeszcze w trakcie meczu rozgorzała dyskusja czy sędzia słusznie podyktował ostatni rzut wolny, po którym padła bramka dla Legii. Różni mądrzyli się na różne sposoby. Była mowa o bliżej nieokreślonym duchu gry. A duch gry był taki, że od 4 minuty krakusy kładły się i niemożliwie przedłużały grę. Mógł się sędzia zirytować? Mógł. Miał prawo zarządzić rzut wolny? Miał. Więc o co ten lament? A Cracovia powinna „podziękować” swemu udanemu bramkarzowi, co to lubi tańczyć przy słupku. Jakby nie mijał się z rozumem, to nie dałby sędziemu pretekstu. Ale on się ciągle mija. Niestety, była i ciemniejsza strona. Klub został ukarany karą finansową za rzucanie przez kibiców (3 sztuki) drobnymi kuleczkami i monetami w kamerzystę. 5 tys. zł to dużo jak na skalę występku. Chyba Ekstraklasa wyszła z założenia, że dawno Legii nie ukarała i postanowiła sobie odbić za zeszły sezon…

Wtorek. Dajmy czas Cabralowi! – apelował Maciej Skorża. Jasne, dajmy. Niech dojrzeje, zmężnieje, rozegra się i przyzwyczai. Potem będzie mógł się już pakować i wracać do Argentyny, bo skończy mu się okres wypożyczenia do Legii.

Środa. Nie ustają echa poniedziałkowego meczu. Tym razem głos dał Marcin Cabaj – „Sędzia oszukał nas jako drużynę!”. O, to wzruszające, zwłaszcza zważywszy na to, że wy oszukiwaliście przez całe spotkanie przeciągając grę. Oczywiście, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i tak się po prostu gra w piłkę. Problem w tym, że cwaniactwo nie zawsze popłaca.
Ponadto, podobno w Polonii Bytom doszli do wniosku, że zbawić ich może nie kto inny, jak Piotrek Giza. I to jest ze wszech miar słuszna koncepcja! „Gizunia” z pewnością poradzi sobie na Śląsku, wszak to już rzut beretem do najwspanialszego Krakowa, jaki ma na świecie.

Czwartek. Nie pamiętam aż takiej ostrożności w wypowiedzi trenera Legii przed meczem ligowym. Maciej Skorża przebił chyba wszystkich swych poprzedników. Nie wiem czy zdobędzie mistrzostwo Polski, ale na pewno zasługuje na tytuł asekuranta roku: „Serce chce, żebyśmy wspaniale zagrali już jutro. Głowa mówi jednak co innego. Przez ostatnie trzy dni mocno pracowaliśmy nad naszą linią obrony. Wiadomo, że we Wrocławiu nasza defensywa będzie nękana. Jeżeli jednak poprawimy grę w tyłach, to mamy prawo myśleć o wygranej”. Z jednej strony, może to i dobrze, że szkoleniowiec na chłodno, bez fanfaronady ocenia możliwości swojej drużyny? A z drugiej stwierdzenie, że Śląsk Wrocław może nas nękać jakoś tak nie przystoi. Ach, ta nasza legijna megalomania!

Piątek. No to po 18. latach przerwy, wygraliśmy wreszcie we Wrocławiu. 3 punkty zapewnił nam jubilat Maciek Rybus, po ładnym strzale z gatunku „ale urwał!”. Oby tylko nie było powtórki z rozrywki, bo w zeszłym roku, jak „Ryba” sieknął w Gdyni bramkę z wolnego, to potem uparł się, że bramki będzie strzelał tylko nad morzem i po raz drugi trafił dopiero wiosną w Gdańsku. A tak poważnie, to fajnie, naprawdę fajnie, że nasi wreszcie zagrali mądrze. To spokój z tyłu zdeterminował tę mądrość, a spokój dał nasz nieoceniony Dickson Choto, żywy dowód tego, że przygotowania do sezonu nie są warte funta kłaków…

Weekend. Grzelak gra na Syberii!!! Nasz „Grzeluś” dzielnie poczyna sobie w Nowosybirsku. Zagrał już dwukrotnie i tyleż razy trener zmieniał go w przerwie. Ale za to jego Sibir opuścił już ostatnie miejsce w tabeli rosyjskiej ekstraklasy. Wystarczyło przyjście Bartka i proszę, szast prast, utrzymanie blisko. Wiedzieliście, że Nowosybirsk to trzecie co do wielkości miasto w Rosji? Kamień z serca, „Grzeluś” z pewnością odnajdzie w nim coś dla siebie.

Zdjęcie tygodnia:



... hej Cabaj zatańcz przy słupku! - fot. Piotr Galas


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.