Kątem oka
REKLAMA

Kątem oka - 44. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

Po wygranej z Jagiellonią pierwszy raz w tym sezonie możemy głośno powiedzieć: Yes, we can! Na rozkładzie mamy już mistrza, wicelidera i lidera rozgrywek. Pozostaje ograć w Krakowie Wisłę i będzie śliczny komplecik. Łatwo powiedzieć? Może i tak. Wiadomo jednak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i jeżeli mamy kiedyś wykorzystać słabość "Białej gwiazdy", to właśnie teraz nadarza się wspaniała okazja.

Poza tym, jak wszyscy zauważyli, po roku banicji na gniazdo wrócił kolega Staruchowicz. Witamy ponownie i martwimy się o stan zdrowia gardziołka. Bo wokal "gniazdowego" jakiś taki a'la charczący hardcore. Może jakiś babciny syropek by się przydał? :)

Poniedziałek. Skorża Maciej błysnął ciężkim dowcipem. Na pytanie czy do Legii trafi Dawid Janczyk, odparł "To pytanie na poziomie czy dołączy do nas Leo Messi". Warto przy tym zauważyć, że waga trenerskiego żartu jest wprost proporcjonalna do ciężaru "Murzyna". Dawid, przydałoby się zrzucić jakieś 10 kg. Tylko nie dogaduj się w tym temacie z Jakubem "Dietetykiem" Wawrzyniakiem. Nic dobrego z tego nie wyjdzie.

Wtorek. Wreszcie parę ciepłych słów padło pod adresem Mirosława Trzeciaka. Okazało się, że nasz były dyrektor sportowy, zarządzający obecnie w Hiszpanii 12. ligową drużyną sklepikarzy, studentów i pracowników poczty, był prawdziwym przyjacielem Tomasza Hajty z czasów wspólnych występów w kadrze. Hajto nie mógł nachwalić się "Franka". Wspominał między innymi tak: "Inteligentny owszem był, jak handlował klapkami, które dostawaliśmy od Nike na zgrupowaniach reprezentacji Polski. Oszczędny natomiast był do tego stopnia, że nigdy nie dzwonił z komórki, tylko biegał do takiej budki telefonicznej, która stała pod hotelem Sobieski w Warszawie. Ubaw z niego był na kadrze po pachy. Zresztą, niedawno się zrewanżował. Nie dał mi biletu na mecz Legii Warszawa". Proszę. Nie dość, że pan Mirek oszczędny i obrotny, to jeszcze jaką dobrą ma pamięć!

Środa. Senegalczyk Fall, którego imienia nie musimy już na szczęście pamiętać, nie zagra przy Łazienkowskiej. Podobno miał wygórowane oczekiwania finansowe. No cóż, dziwić mu się i nie dziwić. Z jednej strony po szalonej karierze w Pogoni Siedlce czy innej Nielbie, nie powinien w Warszawie otrzymać zbyt wiele. Z drugiej zaś strony, facet był jedną nogą w Legii, gdzie nie takie łamagi jak on dostawały już większe pieniądze. Osobiście cieszę się, że go nie będzie. Jak mamy się wzmacniać, to nie siódmym odrzutem kubańskich pomarańczy.

Czwartek. "Bratko" Radović, Ivica Vrdoljak i Tomasz Kiełbowicz spotkali się z kibicami Legii. Podobno było bardzo miło. Urzekły zwłaszcza słowa tego ostatniego: "Chcę podkreślić, iż atmosfera w zespole jest naprawdę świetna i nie ma mowy o jakimkolwiek konflikcie, ani podziale na młodych i starych czy na Polaków i obcokrajowców". No, no, i nie jest prawdą, że dach przeciekał, zwłaszcza, że prawie wcale nie padało. W każdym razie, cieszy powrót do spotkań zawodników z fanami. Aż dziwne, że robi się u nas tak normalnie...

Piątek. Maciej Skorża w swych wypowiedziach staje się coraz ostrzejszy. Na konferencji, niczym Jose Mourinho, nie przebierał w słowa "Jest w nas wystarczająco dużo siły, energii i umiejętności, aby walczyć o 3 punkty". Słabo? Cóż, każda liga ma takiego Jose na jakiego sobie zapracowała. Mówiąc jednak poważnie: trudno ostatnio przyczepić się do słów Skorży. Może jego wypowiedzi są nudne, ale mówi raczej mądrze. W ogóle, bardzo bym chciał móc wkrótce odszczekać wszelkie me apele o zwolnienie pana Macieja. Liczę, że w maju będę miał ku temu okazję.

Sobota. Nerwowy mecz przeciwko Jagiellonii. Początek dla gości i naprawdę mieliśmy sporo szczęścia, że w pierwszym kwadransie nie padła bramka. To znaczy padła, ale słusznie nie uznał jej sędzia. Potem nasi milusińscy wzięli się w garść i już do końca meczu goście nie mieli zbyt wiele do powiedzenia, choć, kto wie, co stałoby się, gdyby Grosicki, zamiast podawać Kostii, umieścił futbolówkę w siatce... Fajnie, że udało się podwyższyć na 2–0 w sytuacji, gdy bramkarz rywali próbował coś wskórać w naszym polu karnym. Nie pamiętam, by Legia kiedykolwiek w lidze zdobyła bramkę w ten sposób. Ktoś z Was może kojarzy podobną sytuację z przeszłości? W sumie wygraliśmy zasłużenie i tracimy już do liderujących białostoczan "tylko" 4 punkty. Swoją drogą, wszyscy już chyba zapomnieli, że całkiem niedawno Jagiellonia była najgorszą drużyną w lidze pod względem zdobyczy punktowych na wyjazdach. Przez bodajże 2 lata nie potrafili zgarnąć całej puli w gościach. I pod tym względem niewiele się zmieniło. Drużyna Michała Probierza poza domem to papierowy tygrys. A' propos, panie Michale, my też niecierpliwie czekamy na rewanż.

Niedziela. Bartek Grzelak ostro walczy o swą dobrą markę w Rosji. Ukąsił po raz trzeci i to nie byle kogo, bo wielki Zenit z Petersburga. "Grzeluś" i spółka prowadzili na Syberii już 2–0, ale niestety potem aż pięciokrotnie trafiali rywale. Pozostaje więc życzyć zdrówka, bo o utrzymaniu nie ma raczej co marzyć. Ciekawe, że do bramki Sibiru wrócił Wojciech Kowalewski. Trener znów go polubił?

Zdjęcie tygodnia



Wyginam śmiało ciało, 2–0?! Mało!

Qbas


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.