Łukasz Zajączkowski - fot. Gacek / Legionisci.com
REKLAMA

Zajączkowski: Konsekwentnie realizować naukę z ostatniego półrocza

Hugollek - Wiadomość archiwalna

Wydaje się, że mecz przeciwko Ochocie można podsumować zdaniem: szokujący początek z mrożącym krew w żyłach happy-endem...

Łukasz Zajączkowski: To prawda, ale nie powinno było do tego dojść – ani na początku ani w końcówce spotkania. Zabrakło nam właściwej koncentracji i zdaje się, że poprzednie, łatwo wygrywane rywalizacje uśpiły naszą czujność.
Zarówno broniliśmy, jak i atakowaliśmy 'falami'. Zanotowaliśmy dużą liczbę strat – po pierwszej części meczu było ich aż szesnaście. To w dużej mierze ustawiło wynik pod względem psychicznym, bo przeciwnicy zaczęli wierzyć, iż mogą coś zdziałać, zwłaszcza że dla nich było to spotkanie ostatniej szansy, by móc awansować do dalszej części rozgrywek. Na szczęście wygraliśmy.

Nie obawialiście się na minutę przed końcem, że może dojść do niespodzianki?
- Nie. Byłem pewien i wierzyłem w to, że uda nam się odpowiednio skoncentrować pod koniec meczu i że zwyciężymy. Zawodnik w zasadzie nie jest w stanie przygotować się do takich końcówek jak ta przeciwko Ochocie. To po prostu chwila, którą trzeba właściwie wykorzystać. Należy wierzyć zarówno w siebie, jak i w kolegów. Udało się – wygraliśmy.

Przez zdecydowaną większość meczu przebywałeś na boisku. Udało Ci się trafić trzy 'trójki'. Wracasz do formy?
- Jeszcze ją buduję. Jestem na etapie, by właściwie przygotować się do końcowomarcowych pojedynków. W poprzednich spotkaniach nie zdobywałem zbyt wielu punktów. Starałem się rozgrywać. Obecnie dostosowuję się do tego, co dzieje się na parkiecie. Gdy trzeba rzucić, rzucam. Na szczęście jeszcze pamiętam, jak się trafia do kosza. [śmiech]

Przed wami jeszcze dwa mecze – z Mazowszem i Sokołem. Zamierzacie je odpuścić czy powalczycie do końca?
- Nikomu nie odpuszczamy. Nasz cel stanowi zwycięstwo w każdym meczu. Każde z rozgrywanych przez nas spotkań jest o tyle dobre, że przygotowuje nas do walki z trudniejszymi przeciwnikami, w których wygrana może być na styku, w których nie będzie można odpuszczać psychicznie. O kondycję się nie martwię, bo prezentujemy stały, niezmienny poziom.
W ten sposób psychicznie przygotujemy się na to, że w półfinałach mogą na nas czekać rywale, którzy postawią remisowe warunki konfrontacji. Wówczas trzeba będzie walczyć przez cały mecz, wliczając w to końcówkę. Nie możemy się przyzwyczajać do tego, że permanentnie wygrywamy różnicą 30-60 punktów, bo to skończy się po wyjściu z fazy grupowej.

A staracie się analizować poczynania potencjalnych rywali, na których możecie trafić?
- Tak. Patrzymy jak grają, opierając się w dużej mierze na wynikach, jakie osiągają. Niestety, trzecia liga nie posiada żadnych zapisów wideo [wyjątek stanowi Legia Warszawa – humoryst. przyp. LL!], więc dokładnie nie wiemy, jak dany zespół prezentuje się na boisku. Staramy się po prostu przygotowywać do trudnych rywalizacji. Wiemy, że musimy po prostu konsekwentnie realizować to, czego nauczyliśmy się przez ostatnie pół roku i to musi zadziałać.

Z innej beczki. Jak podsumujesz doping kibiców, którzy zgromadzili się w hali przy Geodetów?
- Jak zawsze świetnie. Co więcej, ta hala jest o tyle specyficzna, że dawało się słyszeć 'tubalny' pogłos, przez co mieliśmy wrażenie, że znajduje się w niej więcej kibiców niż miało to miejsce w rzeczywistości. Doping fanów buduje nas do walki. Dzięki niemu wiemy, że gramy o coś dla kogoś, czyli dla Was – naszego szóstego zawodnika.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.