REKLAMA

Koko koko Kątem oka – czyli "KO" w Euro.

Qbas - Wiadomość archiwalna

W Legii nie dzieje się praktycznie nic, a jeśli już cokolwiek, to strach o tym pisać. Bo czy to nie straszne, że naszym "wzmocnieniem" jest 34-letni Marek Saganowski? To "Saganem" będziemy podbijać Europę? Ale cóż, nie samą Legią człowiek żyje, tym bardziej, że Euro 2012 nie daje bez siebie żyć. W tym pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu. I może wielu się zdziwi, ale mi się te mistrzostwa naprawdę podobają. A już najbardziej od czasu, kiedy odpadły te nasze łamagi.

Poniedziałek. Przychodzę sobie całkowicie wyluzowany na pierwszy trening Legii, witam się ze znajomymi i co rusz słyszę pytania w stylu: "A jak sądzisz, Sagan lepiej radzi sobie w ataku czy na skrzydle?". Myślę sobie: "A co mnie jakiś Saganowski obchodzi?". Ale jako, że temat powracał zacząłem bacznie przyglądać się truchtającym zawodnikom i … jakbym dostał po głowie. "Sagan", jakby powiedział mój nieśmiertelny kolega od kielicha Darek Szpakowski, "Nie kto inny jak Sagan". Po treningu złapaliśmy więc Jacka Magierę i zadaliśmy mu jedno ważne, ale to bardzo ważne pytanie: "Po co nam Sagan?". Trener Magiera tylko uśmiechnął się tajemniczo i powiedział, że jeszcze nas "Sagan" pozytywnie zaskoczy i będzie dużym wzmocnieniem. OK., pozostaje wierzyć, bo przecież to nie my się znamy na piłce. Na treningu pojawił się też Jan Mucha, który podobno szuka pracy. W Legii jej jednak nie znajdzie.
A na Ukrainie szaleństwo. Lokalsi ograli słabiutkich Szwedów, wśród których całe spotkanie przeczłapał Zlatan Ibrahimović. Ponownie rozbłysła gwiazda Andrija Szewczenki, strzelca obu bramek i prawdziwego idola Ukraińców. Poza tym remis Anglików z Francją w meczu, którego nikt nie chciał wygrać. A już myślałem, że to tylko polska specjalność.

Wtorek. Kadra rozgrywa beznadziejny mecz przeciwko beznadziejnej Rosji. Słabiak kontra słabiak daje zazwyczaj remis i tak też było tym razem. Podział punktów też niewiele nam dawał, bo nawet w przypadku porażki mogliśmy wyjść z grupy (warunek: ograć Czechów w ostatniej kolejce). Tymczasem Smuda się przestraszył tak bardzo, że wystawił trzech defensywnych pomocników i graliśmy niesłychaną padakę. Nie będę się znęcał już indywidualnie nad naszymi reprezentantami, ale jeden zasługuje na parę przykrych słów. Kuba Błaszczykowski strzelił Rosjanom pięknego gola, a poza tym był kompletnie niewidoczny. Pan kapitan ma fajne statystyki – gol i asysta w mistrzostwach, ale czy w którymś z meczów zagrał tak, jak tego można było oczekiwać? Błaszczykowski zawiódł przede wszystkim jako lider zespołu, nie pociągnął za sobą kolegów, nie dał żadnego impulsu do lepszej gry w trudnych momentach. Mimo tego, po meczu z Rosją doczekał się niemal beatyfikacji. Lubię to!
A, powinienem napisać trochę o burdach, które jedni nazywali incydentami, a inni zamieszkami, ale po co ponownie rozprawiać o debilach, którzy mienią się patriotami? Natomiast dziwię się też reakcjom po wszystkim. Dlaczego mamy się wstydzić i przepraszać? To nie moja wina, że policja nie była w stanie zapewnić bezpieczeństwa ludziom udającym się na mecz. Nie czuję się też winny temu, że w Polsce, podobnie jak w każdym kraju, zawsze znajdzie się stado dzikusów. "Niech się wstydzi ten co robi, nie ten co widzi" - jak to pięknie stękał Kazik Staszewski.
Aha, tekst zasłyszany pod jednym ze sklepów nocnych po meczu … "Najważniejsze, że Grecja wygrała z Grecją 2-1.

Środa. Trwa tzw. "Eurogłupawka". W opiniach jednych "fachowców" i drugich "ekspertów" już właściwie możemy szykować się do ćwierćfinału z Niemcami, bo przecież Czesi to Krecik, Szwejk, piwo, knedliczki i śmieszny język. Zjemy ich, strawimy i wydalimy. Hej Orły, sokoły! Media szaleją, pismole smażą ciężkostrawne teksty, telewizyjne cudaki zalewają słowotokami niekompetencji. Pompuje się ten biało – czerwony balon z błogą nieświadomością, że nieuchronnie zbliża się wielkie BUM. A nasz Bodziach zbiera w komentarzach joby za to, że nie podobało mu się na meczu Polska – Rosja. Bo prawdziwym patriotom się podobało, to wszystkim ma się podobać! Z naciskiem na "prawdziwym". Zawsze znajdą się przecież patrioci prawdziwi i ci prawdziwi jakby mniej. Na Euro za prawdziwego uchodzi pocieszny "janusz" ubrany w biało – czerwoną perukę, z wymalowanym ryjkiem i drący pałę, że nic się nie stało. I mi się ten folklor nawet podoba, choć nie chcę w nim uczestniczyć, ale nie zgadzam się na podejście pod tytułem "Coś się nie podoba? To nie jesteś Polakiem!".
Najważniejszą informacją dnia było jednak siedemdziesięcioośmiolecie pana Lucjana Brychczego. Co tu więcej dodać? Legenda. Szacunek. Zdrowia, zdrowia, zdrowia!
A na Euro fajne mecze – Portugalia ograła Danię, a koledzy uratowali skórę Cristiano Ronaldo. Natomiast Niemcy, bez większych problemów, wyzuli z marzeń Holendrów.

Czwartek. Ismael Blanco nie zagra w Legii, mimo, że Jan Urban, w przeciwieństwie do Benedykta Skorży, widział w Argentyńczyku nadzieję dla ofensywy "wojskowych". Podobno jednak KP zaproponował mu pobory o 30% niższe. Jeśli to prawda, to nie dziwię się, że Blanco pomachał białą chusteczką na do widzenia. Szanujmy się. Ponadto, Wojtek Skaba, naprawdę niezły przecież bramkarz, przyznał, że Kuciak jest nie do przeskoczenia. "Skabiszon" jednak nie narzeka, nie marudzi, tylko zapowiada dalszą walkę o miejsce w składzie. No i tak naprawdę czeka na jakąś przyzwoitą ofertę z innego klubu. Wieczorem zaś bawimy się w warszawskiej strefie kibica oglądając poczynania, nie tylko boiskowe, Włochów, Chortwatów, Hiszpanów i Irlandczyków. Najbardziej jednak podobali nam się Portugalczycy wymalowani w … irlandzkie barwy. Fajna ta strefa, a do tego idealnie umiejscowiona.

Piątek. Klub podobno nie chce sprzedać Żyry, a prawda wydaje się być bardziej prozaiczna – gdyby ktoś za niego dawał 2 miliony euro, to już by odszedł. Chyba więc nie ma atrakcyjnych finansowo ofert. Legia zaś pojechała do Bartoszyc na spotkanie towarzyskie z okazji 60-lecia tamtejszej Victorii. Gospodarze byli wyjątkowo gościnni, bowiem dali sobie strzelić aż 11 goli. Trzykrotnie do siatki trafiał Artur Jędrzejczyk, który zagrał w środku pomocy. Ciekawe, że Urban zamienił miejscami na boisku rywali do gry na prawej obronie – Kuba Rzeźniczak wrócił do defensywy.
A na Euro w Doniecku tak lało, że Ukraińcy i Francuzi musieli zejść z boiska i godzinkę poczekać. Warto zauważyć, że bardzo sprawnie zadziałał drenaż i mimo hektolitrów wody na murawie po przerwie można było normalnie grać. Nie to, co rok temu na Łazienkowskiej, gdy przełożono spotkanie z Zagłębiem Lubin. W drugim meczu zmierzyli się Anglicy z jeszcze bardziej człapiącym Ibrahimoviciem i zasuwającymi za niego kolegami. Dobrze się to oglądało.

Sobota. Reprezentacja Polski dała po całości ciała i przerżnęła z kretesem mecz o wszystko z nieszczególnie dobrymi Czechami. To spotkanie było właściwie zwieńczeniem gamoniady, którą odstawili na Euro i bardzo dobrze, że odpadli. Jak nie potrafią grać, to pół biedy, ale skoro nie walczą, to na drzewo. Prawdziwych wojowników mogliśmy obejrzeć w drugim meczu naszej grupy, gdzie Grecy wspaniale wypruwali sobie żyły, co w efekcie dało im wygraną z Rosją i wymarzone wyjście z grupy. Oczywiście, duża wina leży po stronie Dyzmy (za każdym razem miał pełne portki przed meczem) i zawalonego przygotowania fizycznego. Ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że kadrowicze nie chcieli umierać za swoją drużynę i nie wszyscy dali z siebie 100%.

Niedziela. Eurogłupawki ciąg dalszy. W środku nocy pod hotelem kibice entuzjastycznie witają największych przegrańców całej imprezy. Zabrakło jeszcze fety na lotnisku. Wieczorem zaś dwa dania główne i oba smakowite. Cristiano Ronaldo wreszcie zapewnił swojej drużynie wygraną i awans, a Niemcy z precyzją Dr. Frankensteina wyrzucili Duńczyków za burtę mistrzostw. Te mistrzostwa są piłkarsko naprawdę ciekawe i stoją na dobrym poziomie. A po odpadnięciu Polaków i walecznych Irlandczyków, nie ma już w turnieju ogórków.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.