Paweł Podobas obok Roberta Chabelskiego podczas meczu ze Zniczem Basket - fot. Hagi
REKLAMA

Wywiad z Pawłem Podobasem, kierownikiem koszykarskiej Legii

Aleksandra Golec - Wiadomość archiwalna

Powoli wraca do zdrowia i choć nie może pomóc kolegom na parkiecie, w rotacji trenera Bakuna jest cały czas. Na okres rekonwalescencji dostał nowe obowiązki i deklaruje wywiązywać się z nich jak najlepiej, poza tym zgodnie z dewizą "Od kołyski aż po grób..." wychowuje swojego pierworodnego Frania.

W kwietniu tego roku cała koszykarska Warszawa zamarła. Paweł Podobas - kapitan i lider drużyny doznaje kontuzji kolana, co częściowo przyćmiewa radość z wygranych rozgrywek i awansu do 1. ligi. Od tego czasu minęło pół roku, kibice wiedzą, że przeszedłeś dwie operacje. Jak przebiega leczenie? Na jakim etapie jest rehabilitacja?
Paweł Podobas: Powoli wracam do zdrowia. Po pierwszej operacji niestety nie wszystko ułożyło się po myśli lekarzy i mojej, potrzebny był drugi zabieg, który odbył się półtora miesiąca temu. Od tego czasu z nogą jest coraz lepiej, mogę ją coraz bardziej zginać – po kontuzji było to niemożliwe. Codziennie pracujemy z fizjoterapeutami Legii, z tego miejsca chciałbym raz jeszcze serdecznie podziękować władzom Klubu za zapewnienie mi najlepszej możliwej opieki na czas powrotu do zdrowia. Bez tego wsparcia byłoby naprawdę bardzo ciężko. Krok po kroku wracam do pełnej sprawności, dzięki czemu za kilka miesięcy będę mógł zacząć poważnie myśleć o treningach. Nie ukrywam, bardzo brakuje mi trenowania z chłopakami.

Ale te treningi z chłopakami w pewnym stopniu i tak odbywasz. Zawodnicy zaznaczają, że jesteś częścią drużyny, a w czwartek w Pruszkowie widzieliśmy Pawła Podobasa w sztabie szkoleniowym. Jaka jest Twoja rola w zespole na okres trwania rehabilitacji?
- Staram się w miarę możliwości pomóc zespołowi oraz klubowi, żeby sekcja szła w dobrym kierunku. Trenerzy oczekują ode mnie pomocy w scoutingu i przy rozpracowywaniu kolejnych przeciwników, poza tym przejąłem obowiązki kierownika drużyny – wcześniej w koszykarskiej Legii nie mieliśmy osoby, która, będąc przy drużynie, zajmowałaby się kwestiami organizacyjno-administracyjnymi. Cieszę się, że mogę pełnić taką funkcję, fakt, że jestem częścią ekipy pomaga mi dobrze nastawiać się na kolejny etap rehabilitacji. Koszykarska Legia to bardzo duża część mojego życia, więc dopóki nie uda mi się wrócić do optymalnej dyspozycji i odpowiedniego poziomu sportowego, dopóty będę pomagać drużynie z ławki.



Na tej ławce zasiadłeś w Pruszkowie, podczas przegranych derbów Mazowsza ze Zniczem Basket. Trudno nie zapytać o przyczyny porażki i ocenę tej nowej koszykarskiej Legii, bo warto zwrócić uwagę, że skład znacznie różni się od Waszej drugoligowej ekipy.
- Trzy czwarte zespołu to nowi zawodnicy, okres przygotowawczy i dwie ligowe kolejki to wciąż za mało czasu na odpowiednie zgranie się drużyny i odpowiednie wykorzystanie naszych atutów, bo tych naprawdę jest sporo. Na czwartkową porażkę złożyło się sporo małych błędów. Kontrolowaliśmy to spotkanie przez trzy kwarty, ale w tym wszystkim za dużo było niecelnych rzutów z łatwych pozycji, niedokładnych podań, których efektem były kolejne straty, nie tak jak chcielibyśmy funkcjonowało zastawienie, więc przegraliśmy zbiórkę. Wystarczyło trafić kilka rzutów osobistych więcej, zebrać z tablic kilka istotnych piłek i dziś cieszylibyśmy się z wygranej w pierwszej lidze. To są elementy, które należy wyeliminować i na tym będziemy się skupiać na kolejnych treningach. Proszę pamiętać, że dwa sezony temu w II lidze przegraliśmy sześć spotkań z rzędu, a potem graliśmy w finale rozgrywek, mimo fali krytyki, która spadła na nas po tych pierwszych porażkach. Sezon jest długi, sporo się jeszcze wydarzy, ale jestem przekonany, że z każdą kolejką będzie coraz lepiej, bo ta drużyna ma potencjał, chłopaki ostro trenują i na pewno będziemy walczyć. Te dwa wyjazdy były naprawdę trudne. Krosno to topowa drużyna pierwszoligowa, faworyt do wygrania rozgrywek, derby rządzą się swoimi prawami. W Warszawie na pewno postawimy znacznie cięższe warunki.

Rehabilitacja i stołeczna koszykówka to dwa arcyważne tematy, ale najważniejsza jest rodzina, a ta ostatnio się powiększyła o małego Frania, który zarówno Tobie jak i mamie Ewie towarzyszy przy wszystkich możliwych legijnych wyjściach.
- O tak, nasze życie bardzo zmieniło się od narodzin Frania, ale z drugiej strony cała rodzina jest tak pochłonięta maluchem, że właściwie nikt nie pamięta jak to było przed narodzinami. Narodziny syna to znacznie piękniejsza sprawa niż jakakolwiek kariera sportowa. Franio faktycznie odziany w klubowe barwy jeździł już z nami na sparingi, obserwował też jak przebiegają treningi kolegów taty. Liczę, że pójdzie w moje ślady, ale jakiegokolwiek sportu nie chciałby uprawiać – na pewno będę bardzo dumny. Wiadomo, na razie jest jeszcze za mały, ale na Legii mamy sporo sekcji i na pewno będziemy dbali o to, żeby sport był dla niego ważny.

Czego w takim razie życzyć Pawłowi Podobasowi? Zdrowie wraca, a energii nie brakuje...
- Jeszcze więcej zdrowia, żeby już nigdy go nie brakowało i nie sprawiało takich niespodzianek. Marzy mi się też realizacja naszych założeń i ekstraklasa w 2016 roku dla Sekcji Koszykówki Legii Warszawa, na rocznicę obchodów stulecia klubu. I żeby warszawiaków nie brakowało na naszych meczach koszykówki! Legia kosz!

Rozmawiała Aleksandra Golec


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.