fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Górnikiem Zabrze

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Kompromitacja Legii w Niecieczy pozostała bez echa. W klubie, jak i w samej drużynie nie było nerwowych ruchów. Jako, że Stanisław Czerczesow dysponuje szeroką kadrą, to w starciu przeciwko zabrzanom po prostu dał odpocząć zawodnikom, którzy zagrali słabo z Termalicą. W efekcie „Wojskowi” pewnie ograli czerwoną latarnię ligi 3-1, choć nie obeszło się bez kłopotów.

1. Zmiany, zmiany, zmiany… Niecodziennie kapitan drużyny i reprezentant kraju siada na ławce. Rzadko też zdarza się, by jeden z najkreatywniejszych pomocników wypadał z kadry meczowej. Nawet po kompromitacji w meczu z beniaminkiem. Czerczesow nie zamierzał jednak zaklinać rzeczywistości. Ma na tyle duże pole manewru, że zdecydował się dać odpocząć Pazdanowi i Guilherme, zwłaszcza, że na ich miejsce miał gotowych bardzo dobrych zastępców w postaci Rzeźniczaka i Dudy. Legia wygrała, „Rzeźnik”, choć powinien był się lepiej zachować przy straconej bramce, nie zawiódł, Ondrej zaliczył kolejny dobry występ, który okrasił asystą, a trener udowodnił moc swojej kadry.

2. Zimna krew. Legioniści mają na pieńku z wieloma rywalami, ale z Górnikiem szczególnie. Zabrzanie w końcówce poprzedniego sezonu odpuścili mecz Lechowi, dali się zlać u siebie w stosunku 1-6, a w ten sposób praktycznie zagwarantowali tytuł poznaniakom. Gdy „Wojskowi” grali z Górnikiem parę dni później, dali im wyraźnie do zrozumienia, co myślą o takiej postawie, zwłaszcza Kucharczyk, który po zdobytej bramce wykrzyczał swe pretensje zabrzańskiej ławce. W sobotę jednak legioniści zagrali spokojnie, jakby byli pewni swojej siły, świadomi, że i tak ograją najgorszą drużynę Ekstraklasy. Wielokrotnie byli prymitywnie prowokowani przez gości, wśród których prym wiodły takie tuzy, jak Kwiek, czy Madej, ale nasi piłkarze nie wdawali się w pyskówki. Robili swoje, a w odpowiednich momentach rewanżowali się ostrymi zagraniami. I przede wszystkim dobrą grą.

3. Głowami w mur. Taktyka zabrzan była bardzo prosta, by nie powiedzieć – prostacka. Wszyscy się bronią, a Steblecki z Kante kontrują. W takich warunkach legionistom trudno było stworzyć klarowne sytuacje, zwłaszcza, gdy goście mieli jeszcze siły biegać. Przypominało to więc bicie głową w mur, a podobno akurat tą częścią ciała się go nie przebije. Wbrew porzekadłu podopieczni Czerczesowa udowodnili, że głowy mają nie od parady i właśnie po uderzeniach nimi odwrócili losy meczu. Najpierw Hlousek, po dośrodkowaniu Dudy, zdobył swą drugą bramkę wiosną i wyrównał stan zawodów, a następnie na 2-1 poprawił Jędrzejczyk, któremu asystował jego najlepszy kumpel, druh Kucharczyk.

4. Siła skrzydeł. Jako, że Górnik schował się za podwójną gardą, to legioniści atakowali szeroką ławą. Obaj boczni obrońcy nie tylko strzelili po golu, ale i większość czasu spędzali na połowie zabrzan, w szczególności w II połowie. „Jędza” i Hlousek właściwie pełnili rolę skrzydłowych, bo Duda z Kucharczykiem częściej schodzili do środka. W obronie zostawał Rzeźniczak z Lewczukiem, a przed nimi grał Borysiuk. Legia wreszcie z rozmachem atakowała słabiutkiego rywala, a gdy ten po 45 minutach opadł z sił, zaczęło się znęcanie, a pod bramką Janukiewicza co chwilę się kotłowało. Niestety, „Wojskowi” byli wyjątkowo nieskuteczni.

5. Dwaj przyjaciele z boiska. Serbsko-węgiersko-szwajcarski tygiel w ataku Legii, to prawdziwa mieszanka wybuchowa, siejąca spustoszenie wśród rywali. Panowie Nikolić i Prijović rozumieją się bez słów, czego najlepszym dowodem bramka na 3-1. Nikolić błyskawicznym, dokładnym podaniem między obrońców uruchomił Prijovicia, który popędził na bramkę Janukiewicza i zdobył swego piątego gola w Ekstraklasie. Nasz najlepszy snajper pokazał przy tym, że nie tylko potrafi strzelać gole, ale i po prostu dobrze gra w piłkę. Prijović zaś imponował dynamiką, siłą i efektywnością poczynań. Dobrana z nich boiskowa para.

5. Duda reaktywacja. 2 asysty w 5 meczach, to nie jest oszałamiający wynik, ale jakość gry, a także fakt, że Ondrej wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie, świadczy o jego dużym progresie. Dudę na boisku ogląda się z przyjemnością. Powoli też do walorów artystycznych zaczyna dołączać efektywność i na tę chwilę wydaje się mieć pewne miejsce w wyjściowym składzie. Wiele wskazuje na wiosenne przebudzenie Słowaka. Duda mógłby sparafrazować Jokę z Kalibra 44 i zakrzyknąć „Spałem jak niedźwiedź, a teraz was zjem!”. Najwyższa pora!

6. Seria błędów przy straconym golu. Żeby jednak nie zagłaskać naszych zawodników, trzeba podkreślić, że w I połowie, po dobrym początku, mieli sporo problemów z kreowaniem sobie sytuacji strzeleckich. Górnik zaś dwukrotnie groźnie skontrował. Najpierw Malarz fantastycznie zbił na poprzeczkę wykwintne uderzenie Stebleckiego, a potem nie miał już nic do powiedzenia przy strzale zawodnika z Krakowa, który został dobrze obsłużony podaniem przez Kante. Akcja gości zaczęła się od straty w środku pola. Duda niedokładnie zagrywał do Borysiuka, który nie był w stanie dobrze odegrać piłki i skierował ją pod nogi przeciwnika. Ruszyła kontra, która nie wydawała się nazbyt groźna, bowiem trzech zabrzan miało przeciwko sobie trzech legionistów. Jednak Lewczuk dał się łatwo ograć Kante, a Rzeźniczak ustawił się za daleko od Stebleckiego. Zbyt łatwo daliśmy strzelić sobie tego gola.

7. Karny na Nikoliciu. Gdy sędziowie mylą się na korzyść Legii, to w kraju wybucha histeria. Gdy mylą się na jej niekorzyść, to cisza, jak makiem zasiał. Faul na Nikolciu w polu karnym Górnika był nie do przegapienia, ale jednak arbiter Przybył, a zwłaszcza jego asystent go nie dostrzegli. A może woleli nie narażać się na sprzyjanie „Wojskowym”? To niemożliwe, by rzeczona histeria zaczynała przynosić efekty, sędziowie bali się przyznawać Legii rzuty karne. Chyba. Natomiast sytuacja, w której Kucharczyk dostał żółtą kartkę po tym jak uderzał nogą z powietrza, a Kopacz próbował wybić piłkę głową świadczy po prostu o niskich umiejętnościach pana Przybyła. Zwłaszcza, że „Kuchy” trafił w piłkę.

8. Madej – made my day. Łukasz Madej, upadła, niespełniona gwiazda symbolizuje degrengoladę Górnika. Facet jeszcze rok temu opowiadał, jak to w wieku 33. lat zmądrzał i wziął się za siebie, zaczął dbać o siebie i swój organizm. Rzeczywiście, ciągnął wówczas swój zespół do przodu, był liderem ofensywy, strzelał i asystował. Teraz jednak prezentował się poniżej krytyki. Zawalił przy dwóch pierwszych golach dla Legii. Przy pierwszym nie chciało mu się pomóc Kwiekowi w obronie, a przy drugim uznał, że nie będzie przeszkadzał Jędrzejczykowi, za krycie którego odpowiadał. Parokrotnie jeszcze dał się przepchnąć w defensywie, a w ataku był równie bezużyteczny. Może to dlatego, że sporo energii zmarnował na chamskie teksty w kierunku naszych zawodników?

Autor: Qbas
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.