Filip Mladenović - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Pod lupą LL! - Filip Mladenović

Kamil Dumała - Wiadomość archiwalna

Pierwsze spotkania rozpoczynające europejską przygodę Legii, zwykle rozpoczynały się bardzo ciężko. Gra nie rozpieszczała kibiców, a zawodnicy z Warszawy wygrywali najczęściej minimalnie. Nie inaczej było przeciwko zespołowi Linfield FC. Postanowiliśmy wziąć pod lupę występ nowego zawodnika Filipa Mladenovicia.

Od pierwszych fragmentów gry Legia była stroną dominującą a zwłaszcza na lewej stronie boiska. To właśnie tam ataki „Wojskowych” napędzali Luquinhas i obserwowany przez nas Mladenović. W ciągu pierwszych pięciu minut trzykrotnie zobaczyliśmy w akcji Serba. Przy pierwszej sytuacji za mocno zagrał do niego Luquinhas i od bramki ostatecznie rozpoczynał Chris Johns. Następnie dwie akcje do dośrodkowania 29-latka w pole karne. Przy pierwszym zabrakło centymetrów by do piłki doszedł Paweł Wszołek, natomiast przy kolejnej w ofensywie faulował Tomas Pekhart.

- Powiedziałem już kilka dni temu, że ani razu nie odczułem, że jestem nowym zawodnikiem. Dzięki piłkarzom Legii, sztabowi, czuję się tutaj świetnie. Nie potrzebowałem dużo czasu na to, żeby wejść do drużyny. - powiedział po meczu Mladenović. Było widać to na boisku. 29-latek często dośrodkowywał w pole karne, niektóre z tych zagrań przecinali zawodnicy Linfield, jednak większość z nich siała spustoszenie wśród defensywy przyjezdnych. W 38. Minucie zacentrował w pole karne, jednak tam obok bramki główkował Pekhart.

Widać, że były gracz Lechii dobrze czuje się w drużynie prowadzonej przez trenera Aleksandara Vukovicia, gdyż nawet wykonywał stałe fragmenty gry. Sam jednak nie poprzestał jedynie na dośrodkowaniach w pole karne i w ostatnich fragmentach pierwszej połowy przypomniał o sobie, uderzając sprzed pola karnego. Jego strzał był jednak zbyt lekki i bez problemów poradził sobie z nim Johns. Świetną akcję wraz z Luquinhasem przeprowadził około 60 minuty gry, kiedy to zagrali na jeden kontakt i nowy gracz Legii wpadł w pole karne, uderzył na bramkę, jednak po rykoszecie piłka powędrowała nad poprzeczką bramki.

Oprócz ofensywnych „zapędów” Mladenović nie zapominał o obronie, jednak wielu akcji drużyna gości nie przeprowadziła w tym spotkaniu, a główne zagrożenie stwarzała po stałych fragmentach gry. Jednak to właśnie Kirk Millar swój pierwszy żółty kartonik otrzymał po faulu na legioniście. To nie było jedyne starcie tych dwóch graczy w tym meczu. W 36. Minucie Mladenović bardzo dobrze powstrzymał swojego rywala, który chciał ruszyć z atakiem na bramkę strzeżoną przez Artura Boruca. Natomiast w drugiej odsłonie gry po kontakcie z Millarem w polu karnym padł Mladenović, ale sędzia nawet przez sekundę nie zastanawiał się o podyktowaniu rzutu karnego dla legionistów.

Był to niezły występ obserwowanego przez nas zawodnika. Często był pod grą i głównie widzieliśmy go pod bramką przeciwników niż pod swoją. Naprawdę nieźle wyglądała jego współpraca z Luquinhasem, którzy napędzali ataki Legii. Mladenović widać, że bardzo dobrze czuje się z piłką przy nodze i nie boi się wchodzić w dryblingi z rywalami, co udowodnił w 11. minucie, kiedy to minął trzech zawodników i w ostatniej chwili jego podanie do Waleriana Gwilii wybił defensor Linfield. Jeśli tak dalej będzie grał i jego koledzy będą robili większy użytek z jego dośrodkowań, to możemy być pewni, że zaliczy wiele asyst a i strzeli niejedną bramkę.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.