Dariusz Mioduski - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Superliga i Liga Mistrzów a sprawa Legii

Woytek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Prezes Legii Dariusz Mioduski od 2014 roku aktywnie uczestniczy w działaniach Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA). ECA to zrzeszenie 220 najlepszych klubów piłkarskich w Europie, którego celem jest reprezentowanie całego środowiska klubowego futbolu w rozmowach z UEFA. Od 2015 roku Legia Warszawa jest jednym ze 105 członków zwyczajnych zrzeszenia, posiadających pełne prawo głosu oraz bierne prawo wybieralności do najwyższych władz organizacji.

W 2017 roku obecny właściciel stołecznego klubu wszedł w skład zarządu tej organizacji, reprezentując grupę klubów z subdywizji 3 (dywizje dzielone są wg rankingu UEFA). Do niedzieli szefem ECA był właściciel Juventusu Andrea Agnelli, ale po próbie rozłamu w europejskiej piłce i nieudanym stworzeniu Superligi doszło do zmian, które szeroko skomentował dziś Dariusz Mioduski. W ostatnich dniach organizacja powołała komitet wykonawczy, w którego składzie znalazł się prezes Legii oraz: Michael Gerlinger (Bayern Monachium), Edwin van der Sar (Ajax Amsterdam), Nasser Al-Khelaifi (PSG), Aki Riihilahti (HJK Helsinki) i Michele Centenaro (członek niezależny zarządu ECA).

Zmiana formatu Ligi Mistrzów

- Ostatnie dwa miesiące były bardzo trudne i było dużo pracy. Sprawa formatu Ligi Mistrzów była ważną rzeczą, ale kluczową z punktu widzenia ECA i klubów była struktura, czyli kto będzie zarządzał i w pewnym sensie kontrolował rozgrywki europejskie. To było źródłem potencjalnego konfliktu między UEFA i klubami. Negocjacje były bardzo trudne, ale w piątek udało się dograć i zatwierdzić w ECA porozumienie, które miało być podpisane w poniedziałek - mówi Mioduski.

Prezes podkreśla, że mocno walczył o to, by w przegłosowanym formacie doszło do korekt ważnych z punktu widzenia Legii i innych mniejszych klubów. Do tej pory z mistrzowskiej ścieżki eliminacyjnej Ligi Mistrzów do fazy grupowej awansowały cztery drużyny, a od sezonu 2024/25 będzie ich pięć.

- Z punktu widzenia mistrza Polski to kluczowa zmiana, ona powoduje znaczne ułatwienie. Jak ostatni raz graliśmy w Lidze Mistrzów, to ze ścieżki mistrzowskiej awansowało 6 drużyn, a to niebywała różnica z punktu widzenia rozstawień w eliminacjach - uważa prezes Legii. - Mocno zabiegałem także o zwiększenie liczby drużyn w pozostałych dwóch rozgrywkach. 32 drużyny w Lidze Europy to gwarancja bardzo dobrych rozgrywek. LE może być bardziej ekscytująca niż sama Liga Mistrzów. Kolejną ważną rzeczą było zwiększenie liczby meczów w Lidze Europy, bo podział pieniędzy i przyznawane współczynniki zależą od tego, ile spotkań jest rozgrywanych. Nie uważam, że to co mamy jest idealne, ale w tych uwarunkowaniach to najlepsze, co dało się wynegocjować. Tyle mam doświadczenia negocjacyjnego, iż wiem, że doszliśmy do ściany - tłumaczy.

Nierówności w ECA

Struktura Europejskiego Stowarzyszenia Klubów jest tak stworzona, że więcej do powiedzenia mają ci z najwyższych rankingowo lig, czyli ci najbogatsi. Nic więc dziwnego, że poprzednia reforma Ligi Mistrzów zmniejszyła szansę na awans tym teoretycznie słabszym i biedniejszym.

- Funkcjonowanie w ECA polega na ciągłym kompromisie. Zawsze na końcu trzeba przyjąć coś, co musi zaleźć poparcie wszystkich, ale nie jest to pełna demokracja. Nie wygrywa 51 procent. Układ sił w zarządzie jest w skonstruowany w taki sposób, że największe kluby z pięciu topowych lig mają w pewnym sensie kontrolę nad organizacją. Wszyscy pozostali przeciwko nim daliby równowagę 50 na 50, a wcześniej było jeszcze gorzej - mówi Mioduski.

Problemy zaczęły się od zlikwidowania reformy Platiniego, która dawała większe szanse słabszym drużynom. - Wtedy zaczęły się problemy i nastąpiła szybka polaryzacja piłki. Poprzez tamtą reformę topowe ligi mocno zyskały na wartości. To jest główna przyczyna obecnego rozwarstwienia. Jeżeli ma się w lidze cztery drużyny, które z automatu wchodzą do Ligi Mistrzów i dwie kolejne do Ligi Europy, to znaczy że 8 czy 9 drużyna także walczy o europejskie puchary. Dzięki temu liga staje się atrakcyjna i płyną do klubów dodatkowe setki milionów euro bez rozgrywania żadnych meczów. Przez to wszystkie zespoły, które grają w tych ligach, a które wcześniej nie mogły sobie pozwolić na to, by konkurować z Legią Warszawa o zawodnika, mają obecnie budżety kilkukrotnie przewyższające nasz budżet i mogą kupić każdego zawodnika z Polski. I mówię o tych najsłabszych drużynach - wyjaśnia właściciel Legii.

Nowa (smutna?) rzeczywistość

- Musimy przyzwyczaić się do rzeczywistości, która jest taka, że Liga Mistrzów w przypadku polskiego klubu to na dziś dużo szczęścia, a nie wynik normalnej działalności. Musimy zbudować swoją pozycję poprzez ranking i regularną grę w Lidze Konferencji Europy i Lidze Europy. Mając trzy kluby grające w pucharach, za jakiś czas możemy znaleźć się w takim miejscu, że będziemy realnie atakować Ligę Mistrzów, bo może wówczas będzie np. jedna runda kwalifikacji. To jest szansa dla Polski - jestem przekonany, że idziemy w tę stronę - twierdzi Mioduski.

Prezes Legii uważa, że poziom polskiej ligi się podwyższa i efekt przyjdzie w ciągu kilku lat. My natomiast zastanawiamy się, jakim sposobem polskie kluby mają pracować nad rankingiem w tak zabetonowanej sytuacji, bez żadnych sensownych dorobków w rankingu, bez rozstawień. Spytaliśmy o to prezesa.

- Polskie kluby mają znacznie większy potencjał niż obecna pozycja w rankingu. W Europie wszyscy to wiedzą i są zdziwieni, że jesteśmy tam, gdzie jesteśmy. Obecne inwestycje klubów w akademie zaprocentują na pewno, ale to kwestia czasu. Lech pokazał, że jest możliwy awans. Taka stabilna drużyna jak Pogoń też może zrobić niespodziankę. Czasami trzeba wygrać z silnym rywalem. My też, aby dotrzeć do Ligi Europy, będziemy musieli wygrać z silnym rywalem, ale to jest możliwe - wyjaśnia.

Patrząc realnie, trudno spodziewać się, by ktoś oprócz Legii zdołał wywalczyć awans do fazy grupowej. Pozostałe trzy drużyny będą nierozstawione już od drugiej rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji Europy, a to może skutkować wylosowaniem takich rywali jak Basel, Feyenoord, CSKA, Kopenhaga, Roma, Tottenham itd.

- System betonuje to rozwarstwienie i trzeba by to zmienić, ale nie wiem czy władze UEFA będą gotowe na takie radykalne ruchy - dodaje Mioduski.


Superkluby, czyli oderwani od rzeczywistości

- W niedzielę o 7:30 dostałem telefon od Aleksandra Ceferina, który mi powiedział co się dzieje. Szczerze mówiąc, nie chciało mi się wierzyć w to, że Andrea Agnelli by tak zrobił. Pojawił się jednak kryzys, który na szczęście trwał 48 godzin, ale wydawało mi się na początku, że to będzie coś, co będzie trwało miesiącami albo latami. Patrząc na to co się stało, możemy być dumni, że to piłka spowodowała, że Europa się zjednoczyła. Dawno nie było takiego zjednoczenia na poziomie europejskim jak było w tej kwestii. To jednak nie oznacza, że teraz wszystko jest już jest dobrze. To trochę tak, jak Warszawa po wojnie. Wszystko zostało zniszczone i teraz trzeba będzie to odbudować. Na to co się wydarzyło patrzę w miarę optymistycznie. To może być katalizator do zmian, które mogą być pozytywne. Może jestem naiwny, ale wierzę w to, że jest pozytywna energia, która może spowodować, że pewne rzeczy pójdą w lepszym kierunku - mówi Mioduski.

Czy w tej sytuacji mniejsze kluby nie powinny teraz mocniej przycisnąć tych większych po tej nieudanej rewolucji - pytamy prezesa.

- Ostatnią rzeczą jakiej potrzeba to kontynuacja konfliktu. Czuć pozytywną energię i czuć, że ten kryzys dał pozytywnego kopa. Wytworzył pewną nić porozumienia także z kilkoma dużymi klubami jak PSG, Bayern czy Borussia. Nie warto tego niszczyć. Najważniejsze jest to, by była zdrowa i silna klasa średnia. Wówczas ci najmniejsi i najbiedniejsi będą mieli relatywnie najlepiej, a ci najsilniejsi będą jeszcze silniejsi, ale nie będą wszystkiego dominowali. To najlepszy system dla europejskiej piłki - uważa Mioduski.

Prezes Legii przyznał, że podczas niektórych spotkań w ramach ECA nazywany był przez wiceprezesa Realu Madryt komunistą. A dlaczego wielcy zdecydowali się na rewoltę?

- Zastanawiam się jakie było myślenie tej grupki. Można to chyba porównać do sytuacji z polityki. Czasami jest rząd czy ugrupowanie, które jest przy władzy bardzo długo. Zaczyna się bardziej zacieśniać, słucha tylko siebie i odrywa się kompletnie od rzeczywistości, która ich otacza. I oni zaczęli wierzyć, że są tak wielcy, silni i tak będą zbawiać futbol dla swojej własnej korzyści, że nie przewidzieli tego, że się oderwali od rzeczywistości. To megalomania i arogancja posunięta do wielkiego poziomu. Dziś za to płacą, bo pozycja tych osób nie zostanie odbudowana. Kluby pozostaną wielkimi klubami - tu nic się nie zmieni, ale sądzę, że te osoby są spalone w środowisku. Poza tym sprawa jest złożona - życie w bańce, kwestia finansów i sytuacja w jakiej się znaleźli bez oczywistej drogi wyjścia. Ponadto linia kredytowa JP Morgan była zbawieniem dla iluś z nich, żeby mogli przetrwać.

- To co dzieje się przez ostatnie 15 lat, to drastyczny spadek prawdopodobieństwa tego, że wygra ktoś mniejszy. Oczywiście spowodowane jest to pieniądzem. Im masz więcej, tym większe twoje szanse - od tego nie uciekniemy. Musimy jednak w inteligentny sposób to regulować i stworzyć takie środowisko, by nie przekraczało pewnych barier. Ja nawet rozumiem myślenie tych ludzi, tym bardziej, że część z nich to Amerykanie, a z tym środowiskiem jestem dobrze zaznajomiony. Nie jestem jednak w stanie tego zrozumieć z punktu widzenia Włocha, który jest szefem Juventusu. Miałem bliskie relacje biznesowe przez ostanie lata z Andreą Agnellim. Może są rzeczy, których nie wiem, ale jest dla mnie największą zagadką dlaczego on to zrobił, z takim nazwiskiem, z taką pozycją. Jest na szczycie i reputacja powinna być dla niego najważniejsza. Dla mnie to wielki osobisty zawód. Z czymś takim się nie spotkałem. Nie widzę także zbyt wiele prawdziwości w przeprosinach właściciela Liverpoolu. Dla mnie to bardziej PR, a nie prawdziwa skrucha - uważa Mioduski.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.