REKLAMA

Czyte(L)nia

Biblioteka legionisty: A ty będziesz piłkarzem

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W maju zeszłego roku wydana została książka "A ty będziesz piłkarzem" poświęcona Władysławowi Żmudzie. I choć Żmuda nigdy nie zagrał w barwach Legii, warto sięgnąć po tę pozycję, by dowiedzieć się co nieco o legendzie naszego klubu, Kazimierzu Deynie. Żmuda w swoich wspomnieniach zahacza również o Legię, szczególnie z czasów, kiedy sam występował w Gwardii (1972-74).

"W drużynie czuło się hierarchię, respekt, nie tak, jak teraz. Generalnie jako młodzi, musieliśmy siedzieć cicho, bez szemrania nosić piłki i siatki na treningi. Nie mieliśmy zbyt wiele do powiedzenia. Starszyzna rządziła szatnią, starszyzna nadawała ton. Na jej względy trzeba było zapracować. tylko starszyzna spotykała się z chłopakami z Legii w 'Kaukaskiej', czyli modnej w tamtych czasach knajpie na ostatnim piętrze w Domach Towarowych Centrum. Chodzili też do 'Szanghaju', a Edek z 'Małpą', czyli Jankiem Małkiewiczem, do 'Budapesztu'. Legioniści przychodzili tam raczej rzadko. Jeśli starzy zabrali gdzieś młodego, mógł czuć się wyróżniony. Mnie parę razy wzięli, bo miałem... mieszkanie - opowiada w książce spisanej przez Dariusza Kurowskiego.

W tym samym rozdziale Żmuda wspomina o treningach Władysława Grotyńskiego w Gwardii, po tym jak wyszedł z więzienia. Choć już sama przyczyna osadzenia jednego z najlepszych w historii bramkarzy naszego klubu, nie do końca jest prawdziwa. Owszem, Grotyński został zatrzymany w drodze do Rotterdamu na rewanżowy mecz 1/2 finału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, ale do więzienia trafił nie z powodu próby wywozu dolarów, a dopiero parę miesięcy później, gdy został pomówiony w śledztwie dotyczącym przemytu złota (z Włoch do Polski) przez koszykarzy naszego klubu. "(...) Gwardia była klubem milicyjnym, atmosfera panowała sympatyczna. Chyba mniej sztywna niż w innym warszawskim klubie resortowym - Legii. Pewnie dlatego trenował z nami Władek Grotyński po tym, jak wyszedł z więzienia. Dostał dwa lata za przemyt dolarów podczas wyjazdu z Legią do Rotterdamu na mecz pucharowy z Feyenoordem. Akurat on został 'przykładnie ukarany', choć sportowcy przemycali podczas takich wyjazdów, co się tylko dało. Legia nie mogła pozwolić sobie na tolerowanie w klubie wywrotowego elementu, jednak milicyjne dowództwo pozwoliło mu trenować z Gwardii chyba przez dwa tygodnie, zanim trafił do Zagłębia Sosnowiec" - wspomina Żmuda w książce.

W publikacji nie brakuje również wątków reprezentacyjnych, w tym słynnego karnego z meczu z Argentyną, którego nie wykorzystał Kazimierz Deyna. "Był podłamany tym karnym. Wiem, bo mieszkaliśmy razem w pokoju. Znałem go na tyle, że bez problemu mogłem ocenić, iż bardzo to przeżywał. Nie chciałem go męczyć i o cokolwiek pytać. Sam powiedział tylko: - Słabo strzeliłem... Uważałem, że nie ma sensu drążyć tematu, dobijać przyjaciela. Na treningach ustawiał piłkę do karnych i strzelał 10 na 10, nie było więc dyskusji, kto powinien wykonywać karnego w meczu. Ale gdy nie strzelił, pojawiły się pytania, różne podteksty, wątpliwości, dorabianie teorii do praktyki: że ten mógł strzelać, tamten na pewno by strzelił itd. (...) Potem pojawiło się też wiele niedomówień o relacji Kazia ze Zbyszkiem Bońkiem, uważam że wyolbrzymionych. Choć tarcia oczywiście były. Najsłynniejszy epizod przy grze w ping-ponga. Obowiązywała zasada, że kto wygrywa, zostaje przy stole. Kazio był niezły, więc lał wszystkich. W końcu podszedł do niego Zbyszek i chciał mu zabrać rakietkę: - Kaziu, daj, nie przesadzaj, już wygrałeś ze wszystkimi... Kazik jednak nie miał ochoty odchodzić od stołu i zaczęli się szarpać, trzeba ich było rozdzielić" - czytamy we wspomnieniach.

Żmuda opowiada o tym, jak na zgrupowaniach reprezentacji Polski regularnie mieszkał w pokoju z "Kaką". "Byłem i zaskoczony, i trochę stremowany. Nie mogłem uwierzyć - mnie, młodego dał do pokoju z takim zawodnikiem?! Wtedy chciałem mu nawet mówić per 'pan', bo czułem dla niego respekt. Po kolacji z pełnym szacunkiem wszedłem do pokoju. Na stole stała butelka whisky, a Kazio imprezował w towarzystwie dwóch pań. I poinstruował mnie: - Speak english, Władziu, przedstaw się ładnie.
Podyskutowaliśmy z paniami do dwunastej czy pierwszej. Potem się zmyły, a my poszliśmy grzecznie spać. Czy do czegoś wcześniej doszło? Nie mam pojęcia. Jako młody zawodnik nie miałem odwagi zapytać. (...) To był początek naszej znajomości. Od tamtego pory zawsze z nim mieszkałem w pokoju podczas wyjazdów na mecze i zgrupowania kadry, z jednym wyjątkiem, gdy na mistrzostwach świata w 1974 roku dzieliłem pokój z Romkiem Jakóbczakiem. Kazik pierwszy nazwał mnie Szwagrem. Ja też zacząłem tak do niego mówić, więc zostaliśmy Szwagrami. Mówiono o nas, że idealnie się dobraliśmy, że prawie z sobą nie rozmawiamy, zamieniamy najwyżej dwa słowa, ale wystarczy, iż jeden mrugnie, a drugi wie, o co chodzi. (...) Wiedzieliśmy w kadrze, że cała trójka z Legii - Gadocha, Ćmikiewicz i Deyna - za sobą nie przepada. Nie wnikaliśmy w to, bo na szczęście fakt ten nie miał wpływu na atmosferę w reprezentacji. Podczas meczu wzorowo z sobą współpracowali - piłkarska mądrość brała górę nad antypatiami
- wspomina Żmuda w książce "A ty będziesz piłkarzem".

Tytuł: A ty będziesz piłkarzem
Autor: Dariusz Kurowski
Wydawca: Arskom Sport Brokers
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 256

Więcej recenzji książek w dziale Biblioteka legionisty.


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.