Marcin Herra - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Wywiad z wiceprezesem Legii

Herra: Teraz priorytetem są kibice i frekwencja na meczach

Woytek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

24 lutego Marcin Herra został członkiem zarządu Legii Warszawa. Dariusz Mioduski zapowiedział, że od tego momentu będzie on pełnił funkcję wiceprezesa zarządzającego i będzie odpowiedzialny za cały obszar organizacyjny, komercyjny, komunikacyjny klubu. W ostatnich dniach dłużej porozmawialiśmy z Marcinem Herrą o obszarach nad którymi chce w najbliższym czasie najmocniej pracować. Zapraszamy do lektury.

Aktualnie funkcjonowanie klubu jest krytykowane ze wszystkich stron, poziom zaufania wśród kibiców spadł do bardzo niskiego. Czy jest świadomy powagi sytuacji i tego trudu, który jest przed panem?
Marcin Herra: - Jestem świadomy. Po pierwsze tego, że jesteśmy w bardzo trudnym momencie - właściwie na każdym polu. Jestem świadomy odpowiedzialności wobec wszystkich, którzy oczekują, żeby Legia Warszawa przynosiła dumę, była takim klubem, o którym chcemy myśleć - zarówno dla miasta i dla kibiców. Jestem też świadomy, że tutaj może się wydarzyć wyłącznie to, co zakładamy, czyli pozytywne zmiany, ale mam w sobie dużo pokory. Mieliśmy kilka dni temu spotkanie wewnętrzne w LTC, w którym uczestniczyła cała grupa kluczowych osób ze wszystkich obszarów w klubie. Był Jacek Zieliński, który mówił o sporcie, ja mówiłem o obszarach organizacyjnych, sprawach związanych z tym, jak sprawić, żeby frekwencja na meczach była znacząco lepsza, jak działać z naszymi partnerami, jak zarządzać stadionem, żeby był naszą dumą, domem i żebyśmy czuli się mega odpowiedzialni za kibiców i gości, których zapraszamy. Rozmawialiśmy też o sprawach finansowych. To nie jest jakaś wyjątkowa sytuacja, że klub powinien działać zjednoczony, ale nie zjednoczony zamknięty, tylko wręcz przeciwnie, żeby każdy dowoził i każdy odrabiał pracę domową, za którą jest odpowiedzialny. Mam też dużo pokory, że to piłka nożna i każdy wynik jest bardzo ważny. Ale nie pękam, bo już kilka razy w życiu robiłem naprawdę trudne rzeczy. Z pomocą zespołów, z którymi pracowałem, udało mi się z tych sytuacji wyjść. Od dawna wiem, z jaką sytuacją mierzymy się teraz w Legii, ale powiem szczerze, że prawdziwy ciężar odpowiedzialności po tych pierwszych dwóch tygodniach na nowym stanowisku, poczułem podczas meczu z Wisłą Kraków. Nie był to jednak ciężar, który mnie przygniótł, tylko zmobilizował i upewnił, że ta sama siła, która może być siłą trudną, może zmienić się w siłę dobrą, jak poruszymy pewne rzeczy, pokażemy, że działamy i będzie tak jak chcemy, żeby było. Nie akceptuję haseł, że się nie da. Jesteśmy Legią Warszawa, to zobowiązuje.

Jest pan już dłużej w klubie. Za co do tej pory pan odpowiadał, a za co będzie pan odpowiadał w najbliższym czasie?
- Dołączyłem do Legii, na finiszu kilkunastomiesięcznych rozmów dotyczących przejęcia kompleksu tenisowego. Moim zadaniem było efektywne uruchomienie tego kompleksu. I to się aktualnie dzieje. Wyniki spółki są coraz lepsze, a to miejsce funkcjonuje coraz lepiej. Byłem osobą, która wspierała inne rzeczy niż projekty związane z piłką nożną. Potem zacząłem coraz bardziej angażować się w inne tematy w klubie i siłą rzeczy, w pewnym momencie zapadła decyzja, że otrzymam odpowiedzialne stanowisko w strukturach piłkarskiej Legii. Dzisiaj odpowiadam za zarządzanie wszystkimi obszarami związanymi z komunikacją, z działaniami pro frekwencyjnymi, komercyjnymi, jeśli chodzi o kibiców i gości w strefach biznesowych, za kwestie partnerstw, tematy ticketingowe czy dotyczące serwisu na stadionie. Nasi kibice zasługują, żeby właśnie ten serwis był na bardzo dobrym poziomie. Jest to nasz obowiązek - codziennie dbanie i myślenie o tym, jak sprawić, żeby kibice poza wymiarem sportowym, mieli serwis na najlepszym poziomie, to nasze zespołowe działanie. W moim zakresie jest także zarządzaniem stadionem, wszystkimi aspektami z tym związanymi, od spraw technicznych, po sprawy infrastrukturalne, IT, kwestie związane z działalnością towarzyszącą i prowadzenie działań organizacyjnych w klubie. Jacek Zieliński jest odpowiedzialny za kwestie sportowe, a Jarosław Jurczak odpowiada za sprawy finansowe i administracyjno-prawne. Jacek mimo, że formalnie nie jest członkiem zarządu, bierze czynny udział we wszystkich kluczowych zebraniach i spotkaniach.

Czy kompetencje pana i Jacka Zielińskiego przenikają się?
- Jacek ma pełną autonomię w zakresie sportu. W ostatni piątek przedstawiał, jakie dokładnie działania są podejmowane i jakie są ich cele. To jest dobre, że następuje przepływ informacji między nami. Jacek Zieliński podejmuje wszelkie decyzje w kwestiach sportowych i akceptuje to, że nie angażuje się w inne tematy. Każdy ma swój obszar eksperckości, na którym się zna. Oczywiście, będziemy wspólnie omawiali pewne rzeczy, żeby sobie pomagać w podejmowaniu decyzji.

A jak jest z tą autonomią? Kiedy zostały ogłoszone zmiany, to przeciętny kibic i tak stwierdził, że niewiele się zmieniło, bo i tak o wszystkim będzie decydował właściciel i prezes, czyli Dariusz Mioduski.
- Dariusz Mioduski jest prezesem i mam do niego naprawdę duży szacunek. Nawet jeśli teraz jest to opinia pod prąd, to tak po prostu jest. Nasze ostatnie spotkanie wewnętrzne w piątek podsumował bardzo osobistym, kilkuminutowym przemówieniem. Jako właściciel wprowadził zmiany w strukturze zarządzania i udzielił mi uprawnień do podejmowania decyzji. Uważam, że mam odpowiednie doświadczenie i nie jestem pierwszy dzień w zarządzaniu różnymi przedsięwzięciami w sporcie i biznesie. Ustaliliśmy więc, że tam, gdzie podejmuję decyzje, tam będę je podejmował. Będziemy rozmawiali, ale tam gdzie będę się zgadzał, będę jasno mówił dlaczego, a tam gdzie nie będę się zgadzał, też będę mówił dlaczego. Mam przekonanie, że to będzie dobrze działało. Wiem też, że Darek koncentrować się będzie na roli właścicielskiej zarówno w zakresie projektów długoterminowych, jak i dbania o możliwość rozwoju naszej organizacji.

Ale musicie mieć świadomość, że nikt nie kupuje tej próby wprowadzenia nowej narracji. Potrzebny jest konkret, żeby ktoś w ogóle zaczął w to wierzyć.
- Jasne. Konkret i tylko konkret. Nie słowa, lecz czyny. Działania na najbliższe tygodnie będą bardzo precyzyjne. Mam możliwość wzięcia za nie odpowiedzialności, zapraszam do działania cały zespół w klubie. Głęboko wierzę w ludzi pracujących w Legii Warszawa, mam przyjemność pracować z osobami oddanymi i zaangażowanymi. Jest kilka tematów priorytetowych, którymi trzeba się zająć w pierwszej kolejności. Mieliśmy pandemię, potem trudne momenty sportowe, jak i organizacyjne. Po dobrych czasach, dzisiaj mamy czasy średnie. Dla mnie podstawowym jest to, żeby frekwencja była na zupełnie innym poziomie niż dzisiaj. Trzeba nad tym popracować. Klub musi pokazać, zakasać rękawy i zacząć robić konkretne rzeczy. To nie będzie rocket science, ale planujemy konkretne, regularnie, konsekwentnie robione rzeczy. Jakie? Nie mamy czasu na umowne 100 dni, musimy działać sprawnie już na mecze kwietniowe. To będą pierwsze momenty, gdy powiemy sobie sprawdzam. Chodzi głównie o mecze z Lechią i Piastem. Mamy trzy tygodnie na ciężką pracę i realizację pomysłów. Chciałbym, żeby w mieście pojawiła się kampania informacyjna Legii Warszawa. W sposób najprostszy - na początek plakaty, ale też billboardy, spoty w radiu, propozycje i oferta biletowa, niekoniecznie w formie rozdawania, ale mądrego zapraszania - przyjdź ze znajomym, bądźmy razem. Musimy działać zgodnie z duchem akcji kibiców „Wszyscy na Legię”. Jestem przekonany, że połączenie dotychczasowych pomysłów z dodatkowymi propozycjami przyniesie pozytywne rezultaty. Legia to nie tylko społeczność w Warszawie. Chciałbym także ruszyć z programem wsparcia dla osób czy grup spoza Warszawy. Będę rozmawiał z partnerami, żebyśmy pomogli w organizacji transportu. Podzwoniłem w ostatnim czasie też do kilku znajomych, którzy mają puby czy restauracje. Chodzi o to, żeby Legia była widoczna w wielu miejscach. Jeśli lokal może mieć na drzwiach wlepki informujące o korzystaniu z konkretnych kart, to może mieć i taką, która da znać klientowi, że w tym miejscu można obejrzeć mecz Legii, a i dobrze zjeść i się napić. Bardzo ważne są dla mnie fankluby Legii, które rozsiane są nie tylko na Mazowszu, ale po całej Polsce. Trzeba doceniać ich zaangażowanie szczególnie, bo często przemierzają setki kilometrów, aby regularnie oglądać mecze Legii. Musimy się zastanowić, jak wspierać działalność naszej społeczności funkcjonującej poza aglomeracją warszawską. Wspólnie z zespołem pracujemy nad konkretnymi propozycjami. Mamy osoby, które świetnie ogarniają tematy biletowe, potrzeba tylko większej aktywności i konsekwencji.

Zależy mi, żeby doprowadzić do sytuacji, by dzień meczowy był świętem w Warszawie. Biorąc pod uwagę to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, wszystkie nasze działania muszą być rozsądne, wyważone. Ale mimo wszystko naszym celem jest jak największe zapełnienie stadionu na mecze kwietniowe i następnie majowe. Chciałbym, żeby włączyły się w to też nasze szkółki Legia Schools, cała społeczność z nimi związana. Adam Orlikowski i Marcin Harasimowicz robią mega robotę i wiem, że są całym sercem za wspólnymi działaniami.

Kibice zasługują na to, żebyśmy mieli jak najlepszy serwis. Trybuna wschodnia będzie miała dodatkową infrastrukturę, pojawi się trochę gastronomii, trochę miejsca do siedzenia, żeby było wygodniej, przyjaźniej dla kibiców. Pracujemy też nad programem uaktywnienia trybuny rodzinnej przy udziale naszych zawodników. Chcemy by ci, którzy nie grają, byli z naszymi rodzinami, dzieciakami. Będzie się działo. Pracujemy nad absolutnie kluczową rzeczą, jaką jest dialog, rozmowa z kibicami. Zamierzam ich popytać o zdanie. Chcę ich zaprosić do spotkań, dyskusji, przekazania, co jest w porządku, a co idzie słabo jak moglibyśmy poprawić serwis w dni meczowe. Może to będą uwagi, ale może też pojawią się ciekawe, konstruktywne pomysły. Podczas meczu mam wiele obowiązków, spotykam się z gośćmi, ale przed pierwszym gwizdkiem sędziego lubię się przejść po trybunach, zajrzeć do kiosków gastronomicznych, zobaczyć, co się dzieje na parkingu, pogadać z panem ochroniarzem. Widzę w ludziach wkurzenie, ale i energię. Są z nami, ale czekają na nasz ruch. W normalnych warunkach, potrzebny jest czas, te przysłowiowe 100 dni, o których mówiłem. My nie mamy czasu na taki komfort, musimy działać ekspresowo.

Wiadomo, że o frekwencji w duże mierze decyduje poziom sportowy, szczególnie dla osób, które nie przychodzą regularnie. A co z poprawą komfortu na meczach? Kibice narzekają na brudne krzesełka, trybuny, oferta cateringowa jest słaba.
- Jak zapraszamy kogoś do domu, trzeba się dobrze przygotować. Na stadionie pracuje duża ekipa sprzątająca i stara się jak może. Doceniamy to, ale rozmawiamy, co można by jeszcze poprawić. Stadion ma już 12 lat. Dbamy o niego, ale finansowo nie wszystko da się zrobić od razu. Jest moim zdaniem kilka miejsc, które mogłyby bardziej nawiązywać do tożsamości tego miejsca. Na przykład jak wjeżdżamy na parking, żebyśmy wiedzieli, że jesteśmy na parkingu Legii Warszawa. Są miejsca, gdzie mogą pojawić się elementy graficzne i murale. Przy wejściach od Łazienkowskiej mamy kilka długich odcinków, mogłyby tam zawisnąć duże ramy informujące o kolejnych wydarzeniach, żeby osoby, które przechodzą codziennie spojrzały i zobaczyły. To nie są wielkie rzeczy. W kwestii gastronomii trochę już się dzieje. Jesteśmy operatorem kiosków, to nasi pracownicy. Motywujemy ich, że są częścią Legii. Robiliśmy badania, już nie jest tak źle jak było wcześniej. Zapiekanka zyskuje w punktacji, są opinie, że jest więcej frytek, pizza oceniana jest ok. w sektorze rodzinnym, kiełbaska ma dobry skład i jest coraz bardziej lubiana. Zrobiliśmy ostatnio ukrytego klienta, żeby zobaczyć jakość obsługi, żeby motywować i przekazać informacje, co możemy zrobić lepiej i szybciej. Na pewno jest za mało punktów z piwem. Chcemy, żeby ich było więcej i łatwiej dostępne. Dostawimy na wschodniej dodatkowe miejsca, żeby można było przyjść wcześniej, usiąść i spotkać się. Maciek Szewczyk to już legenda strefy biznes, a poziom naszej trybuny biznesowej wiele osób wskazuje jako punkt działania. Ważne jest jednak ciągłe uatrakcyjnianie oferty. Może spotkanie klubowych legend, może spotkania z osobami, które budowały historię Legii. To nic wielkiego, ale buduje zaangażowanie. To bardzo delikatny temat, ale marzy mi się, żeby niektóre z pamiątek, które zgromadził nasz śp. kustosz, można było bezpiecznie w formie czasowej wystawy wyeksponować, żeby więcej osób miało okazję je zobaczyć.

Z zarządu odszedł Tomasz Zahorski. On zostanie w piłkarskiej Legii?
- Tomek jest członkiem zarządu Legia Tenis i prezesem Legia Training Center. To jest z najważniejszych projektów ostatnich lat, który został zrealizowany. Moment radości, że mamy w Książenicach tak piękną infrastrukturę, boiska już jednak minął. Teraz cały zespół pod wodzą Jacka Zielińskiego skupia się, aby w pełni wykorzystać potencjał tego miejsca.

Czy spotkał się pan już z najbardziej zaangażowanymi kibicami?
- Mam taki zwyczaj, że przechodzę przed meczem przez wszystkie sektory. Teraz pora na działanie i konkrety i jestem przekonany, że w odpowiednim czasie dojdzie również do wspólnych, ważnych rozmów.

W klubie bardzo długo pracowała osoba bardzo długo odpowiedzialna za relacje z tymi bardziej zagorzałymi kibicami, Jarek Jankowski. Odkąd odszedł, wszystko zaczęło się psuć.
- Bardzo cenię wiedzę i doświadczenie Jarka Jankowskiego i zamierzam z tej wiedzy i doświadczenia korzystać. Jarek jest także członkiem Rady Nadzorczej klubu, więc także z tych powodów mamy pole na wspólne działanie.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Co dalej w temacie negocjacji w kwestii tenisowej Legii i bulwersującego kibiców tematu The Box, czyli dawnego SkyBoksa?
- Mogę powiedzieć, że zmiany w tenisie zostały formalnie sfinalizowane, wszystko zostało potwierdzone u notariusza, kopię tych dokumentów przesłaliśmy do miasta. Teraz bez niepotrzebnych, złych emocji, chcemy wspólnie uzgodnić kolejne działania. Z kolei w strefie The Box działa projekt The Collective, adresowany do młodych ludzi. Drugi odcinek formatu SHIFT był już dużo lepszy i ma potencjał przychodowy. Dla mnie najważniejsze jest, że The Box jest miejscem o lepszej infrastrukturze, ciekawszym pod kątem organizacji spotkań czy eventów. Utworzyliśmy kalendarz - poza eventami The Collective, ma to znowu miejsce do robienia spotkań, konferencji, eventów dla biznesu, tak jak kiedyś było. 2 kwietnia na przykład mam tam spotkanie dla absolwentów MBA, oni będą mieli prezentację o Legii, potem mają swoje spotkanie, a następnie oglądają mecz. Kolejne wydarzenia są wpisywane do kalendarza. To miejsce będzie jeszcze bardziej wykorzystywane. Będzie prezentacja nowej gry i prezentacja dla Izby Handlowej. Działamy błyskawicznie. Wprowadzimy jeszcze kilka zmian, żeby była dobra komunikacja między osobami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo.

Nie uciekniecie od tematu The Collective i wynajęcia tej przestrzeni osobnej spółce, także należącej do właściciela. Jakie to generuje przychody dla Legii i czy są wyższe niż wcześniej?
- Na pewno są niższe niż wcześniej, ale chcę podjąć takie działania, żeby niedługo były wyższe. Nie ma wątpliwości, że Legia korzysta z faktu funkcjonowania The Collective. The Box jest dzisiaj lepszym i bardziej funkcjonalnym miejscem. Legia będzie korzystała z tego. Nasz zespół ma pełną moc, jeśli chodzi o kontraktowanie tego miejsca. Musimy to miejsce rozkręcić, bo ono ma doskonały klimat do spotkań jak w Google Campus, jest nowoczesne, fajne.

Co ze sklepem? Przez długi czas funkcjonował bardzo dobrze, ale od miejsca, gdzie było mnóstwo klientów, towaru, zamienił się w miejsce, gdzie wiatr hula po pustej przestrzeni.
- Aż tak skrajny w ocenach bym nie był. Wcześniej były dni, kiedy to miejsce było pełne, dziś też tak się dziej. Co by nie mówić, pandemia przekierowała ruch w zakupach i spowodowała, że kupujemy chętniej przez internet. Kolekcje ubrań lifestylowych są coraz bardziej wychodzące naprzeciw oczekiwaniom. Ostatnio została zrobiona ankieta, w której kibice oceniali co jest dobrze, a co nie, co chcieliby kupować, na co wydawać pieniądze. Chcemy w tym kierunku działać. Sklep ma mniejsze obroty niż wcześniej, ale efektywność sklepu jest nie taka zła, bo mało kto wie, jakie wcześniej były wyzwania - duże obroty, duże zapasy. Z punktu widzenia zarządzania to nie jest takie dobre. Ja bym chciał, żebyśmy popracowali mocniej nad tym, żeby sklep stał się miejscem aktywności. Dzisiaj sklepy to nie są tylko sklepy, gdzie przychodzi się wyłącznie po to, żeby wybrać koszulkę. Dzisiaj w sklepach są spotkania z piłkarzami, legendami, treningi. Przychodzi się tam nie tylko na zakupy, ale także dlatego po podpis, zdjęcie i rozmowę. Takie miejsca żyją. Druga rzecz to kwestia budowania atrakcyjnej propozycji jeśli chodzi o design.

A w tej ankiecie kibice często wybierali opcję, że jest za drogo?
- Nie było takiego dominującego elementu związanego z tym, że wszystko drogo czy wszystko złe. Było bardzo dużo dobrych głosów i opinii, natomiast dla mnie najważniejsze jest to, żeby nie przestawać pytać. Za dwa miesiące spytamy kolejny raz, potem kolejny raz. Pojawią się pytania o to które projekty są ładniejsze. To też forma posłuchania opinii i w taki sposób powinniśmy działać. To samo dotyczy cateringu - będziemy chcieli robić po meczach ankiety wśród ludzi i pytali się co się podobało czy było czysto, czy było to dobre jedzenie czy nie. Wszystko to na bieżąco. Wiadomo, że wszystkim się nie dogodzi, ale jak 7 na 10 osób powie, że jest ok, to dla nas będzie inspiracją, że w idziemy w dobrym kierunku i pracujemy dalej.

Odkąd jest LTC to w życie w dni niemeczowe przy Łazienkowskiej trochę zamarło. Sportsbar jest tego najlepszym przykładem gdzie nie dzieje się nic.
- Sportsbar już wcześniej był miejscem wymagającym prac wewnątrz. Przyszła pandemia i został zamknięty. Z tego, co wiem, przed zamknięciem były także kwestie związane z pracami remontowymi i tym, ze poprzedni operator nie radził sobie dobrze finansowo. Przejęliśmy to miejsce i będziemy nim zarządzali, chcąc również osiągnąć pozytywne wyniki finansowe. Mamy gotowy duży projekt na całą tą przestrzeń na dole, ale nie chcemy dłużej zwlekać. W związku z tym teraz podjęliśmy decyzję, że w międzyczasie zrobimy szybki lifting i otworzymy SportsBar. Pracujemy intensywnie, będzie wykonane cyklinowanie, musimy też zrobić trochę elementów czysto restauracyjnych. Odnowimy go, będzie ładnie i schludnie ale nie będzie to jeszcze ten wielki zmodernizowany projekt. Myślę, że za dwa tygodnie powiemy dokładnie kiedy nastąpi otwarcie. Docelowo nie chcemy tego miejsca oddać, chcemy mieć nad tym kontrolę, ale rozmawiamy też z potencjalnym partnerem.

Na trybunach pojawiły się konkretne zastrzeżenia do dyrektora komercyjnego Pawła Kokoszy. Kibice mają pretensje, że ważniejsze są kwestie tokenów czy NFT, które kompletnie się nie sprawdziły...
- Paweł Kokosza jest w moim zespole osobą odpowiedzialną za tematy komercyjne. Działa bardzo skutecznie w wielu tematach biznesowych i partnerskich. Tokeny to fajna sprawa, ale uważam, że sam moment ich wprowadzenia nie był idealny. Sam obserwuję rosnącą popularność rozwiązań opartych o tokeny cz NFT. To jest bardzo ciekawa rzecz, która występuje w sporcie na całym świecie. My powinniśmy nad tym pracować, ale w odpowiedniej kolejności, a kluczem do sukcesu jest odpowiednia baza. Taką bazą jest na przykład frekwencja i serwis na stadionie. Jak to będzie już działało i każdy będzie mówił "wow", to wtedy przyjdzie pora na kolejne obszary. Klub przez ostatnie wiele lat miał momenty naprawdę rewelacyjne i momenty słabe, ale nie jest tak, że wszystko jest źle czy wszystko dobrze. Dziś jesteśmy w takim momencie, że musimy skupić się na bazie i fundamentach: kibice, kibice, kibice oraz nad kwestiami, które są najważniejsze, nad tożsamością i ofertą. NFT to fajna rzecz, może będzie szybciej niż myślimy. Potrzebujemy też tego typu projektów, bo potrzebujemy rozwoju i przychodów.

Skoro jesteśmy przy finansach, to w styczniu został ogłoszony rządowy projekt wsparcia dla klubów piłkarskich osiągających najlepsze wyniki. Jak zwiększyć tę konkurencyjność sportową, żeby Legia mogła sięgać po te pieniądze od rządu? Wiemy z raportów finansowych, że możliwości finansowe klubu są aktualnie mocno ograniczone. Składu nie da się tak przebudować żeby kupić 10 nowych dobrych zawodników. Jaki jest pomysł żeby coś uszczknąć dla siebie z tego tortu?
- Program ten powstał także z udziałem Legii i to bardzo istotnym. Kwestie konkurencyjności to pytanie bardziej do Jacka Zielińskiego, kwestie kształtu kadry, jej jakości, planów. Wiele razy było powtarzane w naszym kontekście, żeby piłką nożną zajmowały się osoby, które się na tym znają. Jacek jest najbardziej właściwą osobą w Legii, żeby wiedzieć jaką pensję zaproponować piłkarzowi, jak przyciągnąć wartościowego zawodnika do Warszawy.

W teorii tak, ale skład kadry jest taki, że ciężko będzie osiągnąć takie cele i nie mówimy tylko tym sezonie, ale także w kontekście przyszłego.
- Jacek jest świadomy sytuacji, na co może liczyć. Ma wiedzę, co jest jego bazą i jak w optymalny sposób ją wykorzystać. Razem ze swoim sztabem ludzi podejmuje decyzje, które już się dzieją, aby zapewnić w przyszłym sezonie powrót do gry o Mistrzostwo Polski. Wydaje mi się na podstawie ostatnich meczów, że małymi krokami coś się zmienia. Ale wszyscy musimy mieć dużo pokory i czeka nas dużo pracy, także w kontekście podnoszenia jakości zespołu. Będę wspierać Jacka, żeby komercyjne kwestie wzmacniały finanse na sportowe działania. Kiedy w ostatni piątek rozmawialiśmy o klubowych finansach, dostaliśmy zapewnienie, że sytuacja finansowa jest stabilna. Kluczowe mecze przed nami.

W ostatnich analizach finansowych kibice zobaczyli 190 mln długów, więc taką sprzedaż Luquinhasa łatwo sobie powiążą z tym, że np. zbliża się wykup obligacji czy przedłużenie linii kredytowej w mBanku.
- Jacek Zieliński ma bardzo konkretną wizję i plan. Wydaje mi się, że powiedział jednoznacznie: to co mam, to jest dla mnie bazą, którą muszę maksymalnie wykorzystać. On podejmuje wszystkie działania, z całym sztabem i zespołem, żebyśmy o te trofeum grali. Jako klub musimy się bardziej otworzyć, co pewien czas przekazywać kibicom informacje na temat sytuacji finansowej klubu, będzie wtedy mniej domysłów.

Czyli jak latem jak skończą się jakieś kontrakty, to znajdą się jakieś środki, by pozyskać nowych zawodników?
- Pewnie latem przyjdzie taki moment. Ale tak jak mówiłem, myślę, że powinien na ten temat wypowiedzieć się Jacek Zieliński.

Kończąc wątek budżetowy. Zawsze było tak, że pieniądze za ewentualny awans do europejskich pucharów były wliczone w budżet i później ich brakowało. Może czas coś zmienić, bo potem pojawia się problem.
- Za chwilę będziemy przygotowywali budżet na sezon 2022/23 i będziemy nad tym pracować.

A prawdą jest że w tym roku do budżetu został wliczony nie tylko sam awans do fazy grupowej a także też awans z fazy grupowej?
- Nie, w budżecie wliczony był tylko awans do fazy grupowej europejskich pucharów.

Jaki macie plan na legijne sekcje. Większość działa na zasadzie licencji i radzi sobie sama, ale często borykają się z problemami. Ostatnio z siatkówki dobiegają bardzo złe informacje, choć po latach drużyna dokonała przełomu awansując na zaplecze ekstraligi. Czy zamierzacie im pomóc finansowo?
- Słyszałem o tej sytuacji. Chcemy wspomagać sekcje. Mamy wspaniały przykład koszykówki, który jest mega inspirujący, pokazujący, że organiczną konsekwentną i cierpliwą działalnością można zbudować klub z wysoką frekwencją, grającą w pucharach. Z jednej strony wszyscy muszą mieć poczucie, że gramy razem, z drugiej są też konkretne zasady gry. Będziemy dyskutować, także z sekcją siatkówki, to piękny sport.

Najbardziej utytułowana sekcja Legii w historii...
- Dlatego uważam, że koniecznie trzeba porozmawiać i zastanowić się wspólnie nad rozwiązaniami.

Jeszcze kilka lat temu Legia zajmowała się otwieraniem wielu sekcji na zasadzie współpracy licencyjnej. Byłą sekcja judo, w której trenowało 700 dzieciaków, wszyscy reprezentowali Legię. Cała Warszawa była opleciona tą szkółką. Klub zdecydował jednak o zrezygnowaniu z takiej współpracy i nie porozumiał się z właścicielem. Czy nie uważacie, że to duża strata dla klubu? Legia traci masowość i okazję, by oplatać swoją nazwę stolicę w każdej możliwej dziedzinie sporty. To samo stało się z Legia Run Club. Zniknęła także gimnastyka, piłka wodna...
- Na pewno żadna sekcja, która dobrze działa, wywiązuje się ze swoich obowiązków nie jest i nie będzie pokrzywdzona.

Z różnych sekcji dobiegają jednak głosy, że Legia stawiała coraz gorsze warunki i chociażby przez to przestawało im się opłacać funkcjonować pod marką Legii.
- Społeczność Legii i osób z Legią związanych jest bardzo duża i bardzo oddana. Wszystko zaczyna się zazwyczaj od piłki nożnej, ale poza tym jest dużo osób, które mają sentyment kochają i chcą się sprawdzać w innych dyscyplinach. Wielosekcyjność jest i musi być bardzo dużym atutem Legii. Natomiast tutaj dużo jeszcze przede mną – muszę się zapoznać z regulacjami, z zasadami na jakich działają sekcje, prawami do dysponowania herbem, który musi być w określony sposób chroniony przez piłkarską Legię. Na pewno mowa tutaj o obowiązkach, odpowiedzialności i o finansach.

Może pan o tym nie wiedzieć, ale z sekcjami było tak, że jak dzieci przychodziły i wpłacały jakieś składki, to do na konto osoby czy organizacji odpowiedzialnej za prowadzenie sekcji. Według nowych zasad miało to iść na konto Legii i ew. Legia miała wypłacać stałą pensję takiej osobie. Do tej pory sekcje same sobie pensje ustalały. Takich ruchów było mnóstwo i to one spowodowały, że te sekcje pod marką Legii upadły, bo powodowały że ludziom to po prostu się nie opłacało. Może warto byłoby wrócić do wcześniejszych rozwiązań lub chociaż zastanowić się i coś zmienić.
- Na pewno zbadamy ten temat.

Czy coś się dzieje w kwestii boisk przy Czerniakowskiej?
- Bez zmian, nic nowego. Miasto jest w sporze z sekcją strzelecką.

Słuchamy i wygląda na to, że proponuje pan postawienie grubej kreski na tym co było i nowe otwarcie. Co nam to przypomina? Podobnie było, gdy właścicielem było znienawidzone ITI i na Łazienkowską trafił Bogusław Leśnodorski. Teraz z kolei kibice mają dość Dariusza Mioduskiego i nie chcą słuchać z jego ust żadnych argumentów… i pojawia się pan z podobnymi pomysłami jak kiedyś Leśnodorski.
- Ja Bogusia poznałem dużo wcześniej, zanim został prezesem Legii. Zrobił kilka fajnych rzeczy, jeśli chodzi o elementy kibicowskie przede wszystkim i nie tylko. Nie mam z tym problemu, ale nie zamierzam się identyfikować ze stwierdzeniem drugi Leśnodorski, bo jesteśmy bardzo różni.

Czy ma pan przygotować klub pod sprzedaż?
- Nie, nie, na pewno nie. Po spotkaniu w piątek wszyscy wiemy, że jest trudno, ale też koncentrujemy się, żeby było lepiej. Choćby po to, żeby w przyszłości, kiedy padnie takie pytanie, w podtekście było, czy kogoś na Legię stać, a nie jak teraz, czy klubu nie trzeba sprzedać. Dodatkowo kryzys, jaki przechodzimy powoduje, że dużo łatwiej jest obnażać, pokazywać słabe strony. One są, ale jest też dużo pozytywnych rzeczy. Chcę je kontynuować, a wzmacniać te obszary, o którym między innymi powiedziałem.

Bogusław Leśnodorski też tak mówił, a rok później nastąpiła sprzedaż.
- Na pewno jest tym, który najlepiej na tym wyszedł. Wszyscy wiemy, że teraz jest trudno. Mam mega szacunek do Darka Mioduskiego, nawet jeśli to stwierdzenie jest pod prąd. Chcemy podziałać wszyscy razem. Żeby jak to pytanie pojawi się np. za rok, było pytaniem czy to jest w ogóle możliwe, żeby ktoś miał takie pieniądze, żeby Legię kupić. Bo dziś to pytanie jest w podtekście, czy Legię trzeba sprzedać. Nie, nie trzeba. Działamy.

Rozmawiali: Wojciech Dobrzyński (legionisci.com), Marcin Szymczyk (Legia.Net)


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.