Wspomnienia kibica: BojowoĹ? i ambicja to by?o za ma?o
Wiktor Bo?ba, Nasza Legia
B?dÄ
c ostatnio na przyj?ciu urodzinowym u jednego z redakcyjnych kolegĂłw, mia?em okazj? obejrze? fragmenty meczĂłw, jakie Legia rozgrywa?a w europejskich pucharach w latach swojej najwi?kszej ĹwietnoĹci. W czasie kiedy by?a jednÄ
z najlepszych jedenastek Europy, a komentatorzy i kibce mĂłwiÄ
c o niej, u?ywali przydomka "Wielka". Migawki, ktĂłre ukazywa?y si? na ekranie telewizora, przywo?ywa?y we mnie moje w?asne przymglone wspomnienia, si?gajÄ
ce tej wspania?ej jedenastki, ktĂłra jak rĂłwny z rĂłwnym walczy?a z najlepszymi dru?ynami naszego kontynentu. Lata o ktĂłrych mĂłwi?, to niestety nadchodzÄ
cy schy?ek tej wielkiej dru?yny. Niemniej ciesz? si?, ?e dane mi by?o na ?ywo uczestniczy? w wydarzeniach, ktĂłre po dzie? dziesiejszy g??boko wry?y si? w pami?ci kibicĂłw i sÄ
zapisane z?otymi zg?oskami w historii klubu.
To ?e mog?em w owych czasach zasiÄ
Ĺ? na trybunach Stadionu Wojska Polskiego, zawdzi?czam nieod?a?owanemu wychowawcy wielu pokole? m?odych pi?karzy, Ĺ.p. Zygmuntowi Sochanowi, ktĂłry jednoczeĹnie by? kierownikiem lodowiska Torwar i zabiera? nas, swoich pi?karzykĂłw, na stadion. Szcz?Ĺliwy los tak zrzÄ
dzi?, ?e nasze eskapady z panem Zygmuntem przypada?y na takie widowiska, jak pĂł?fina? Pucharu Europy w roku 1970 Legia - Feyenoord i ?wier?fina? tych rozgrywek w roku nast?pnym, Legia - Atletico Madryt. O meczu Legia - Feyenoord wspomina?em ju? wczeĹniej, dlatego dzisiejsze "Wspomnienia" chcia?bym poĹwi?ci? meczowi z dru?ynÄ
hiszpa?skÄ
. Zanim do niego dosz?o, Legia najpierw wyeliminowa?a IFK Goeteborg, po czym w nast?pnej rundzie los wyznaczy? jej dru?yn? mistrza Belgii, Standard Liege, ktĂłrÄ
po znakomitym meczu na ?azienkowskiej legioniĹci odprawili z kwitkiem i baga?em dwĂłch bramek.
Na meczu tym niestety nie by?em. Niemniej jednak przygod? z nim zwiÄ
zanÄ
przy?ywam z pewnym rozbawieniem. A to za sprawÄ
mieszkajÄ
cej na naszym podwĂłrku znanej warszawskiej "?o?nierki", ktĂłra podj??a si? wprowadzenia nas na ten mecz, chwalÄ
c si? wszem i wobec swoimi znajomoĹciami w kr?gach ludzi w zielonych mundurach. Niestety, w swojej m?odzie?czej naiwnoĹci nie wzi?liĹmy pod uwag? faktu, ?e pani Krystyna by?a ju? w wieku, ktĂłry na kolejnych rocznikach wojska robi? coraz to mniejsze wra?enie. Tak te? by?o w listopadzie 1970 roku pod stadionem Legii. Epilog tej przygody by? taki, ?e zdesperowana prĂłbowa?a przejĹ? przez p?ot na wysokoĹci boiska treningowego, co nie usz?o uwadze patrolujÄ
cych ten odcinek ?o?nierzy WSW. No i pani Krysia wylÄ
dowa?a w jednej z wielu ka?u?.
WrĂł?my jednak do wydarze? czysto sportowych i meczu Legii z Atletico Madryt, do ktĂłrego dosz?o w ?wier?finale PEMK w Warszawie 24 marca 1971 roku. Przypomn?, ?e dwa tygodnie wczeĹniej w Madrycie po dobrej grze "wojskowi" nieznacznie ulegli Hiszpanom 0:1, co pozwala?o mie? nadziej? na odrobienie strat w Warszawie. Pami?tajÄ
c mecz z Feyenoordem i kibicĂłw tej dru?yny ubranych w wyrĂł?niajÄ
ce ich bia?o-czerwone czapeczki, cylindry, szaliki oraz wyposa?onych w rĂł?nego rodzaju trÄ
bki, czeka?em z niecierpliwoĹciÄ
, jak te? w porĂłwnaniu z Holendrami wypadnÄ
Hiszpanie. Przebili ich, poniewa? do Warszawy przybyli z transparentem, na ktĂłrym widnia?y napisy w j?zyku polskim. TreĹci dziĹ ju? nie pami?tam, ale by?o tam coĹ na temat przyja?ni polsko-hiszpa?skiej. Dlatego podczas przemarszu wokĂł? bie?ni, od zgromadzonych kibicĂłw warszawskich zebrali burz? braw.
PublicznoĹ? warszawska prezentowa?a si? przy nich blado, nie by?o wtedy jakiegoĹ zorganizowanego dopingu. Nie znaczy to jednak, ?e sympatycy Legii nie zagrzewali swoich zawodnikĂłw do walki. Zagrzewali, tylko ?e sposĂłb, w jaki to robili, nie by? najlepszy. Na przyk?ad wymachiwano flagami nie w barwach klubowych, tylko narodowych, bia?o-czerwonych, a przed meczem pod dyktando spikera trenowano jakieĹ okrzyki. Aha, by?bym zapomnia? o bardzo istotnej i prze?omowej dla kibicĂłw Legii sprawie. W?aĹnie wtedy po raz pierwszy w historii klubu mo?na by?o w kiosku przed stadionem kupi? czapeczk? w barwach Legii...
Na pĂł?torej godziny przed rozpocz?ciem tego meczu wszystkie miejsca na stadionie by?y ju? zaj?te. Tylko na kilku rz?dach na wira?ach pustkÄ
wida? by?o ma?e "?ysiny", ktĂłre jednak szybko si? zape?ni?y. 25 tysi?cy kibicĂłw zgromadzonych na ?azienkowskiej nie ?a?owa?o garde? i na d?ugo przed wybiegni?ciem zawodnikĂłw na boisko stadion hucza? i szumia?. A wraz z gwizdkiem s?dziego, dajÄ
cym znak do rozpocz?cia tego tak oczekiwanego pojednyku, na ?azienkowskiej zacz??o si? istne piek?o. Kibice uruchomili wszystkie piszcza?ki, trÄ
bki i syreny.
Taki nieopisany tumult trwa? tylko przez pierwsze 10 minut meczu, a tymczasem w tym okresie obie dru?yny gra?y bardzo nerwowo. W takiej sytuacji o sukcesie mogli myĹle? ci, ktĂłrzy szybciej zapanowali nad nerwami. Zanim to jednak nastÄ
pi?o, po b??dzie naszej obrony Hiszpanie prowadzili ju? 1:0. Pytany przeze mnie o t? bramk? Ăłwczesny golkiper Legii W?adek Groty?ski, tak opisywa? mi ca?Ä
sytuacj? prawie po 30 latach: "Zacz??o si? od wyrzutu z autu, ktĂłry Hiszpanie wykonywali z lewej strony. KtĂłryĹ z naszych obro?cĂłw nie przypilnowa? Hiszpana. Na dodatek Felek (NiedziĂł?ka - przyp. red.) nie zdo?a? przechwyci? podania do Salcedo. W tej sytuacji moje szanse na obron? by?y minimalne. Rzuci?em si? za pi?kÄ
, nawet jÄ
musnÄ
?em, ale niestety znalaz?a si? w mojej bramce."
Ten fatalny wypadek nie za?ama? legionistĂłw - wr?cz przeciwnie, ruszyli jeszcze bardziej energicznie do walki. Zepchn?li przeciwnika do g??bokiej obrony, czym zmusili do wybijania pi?ki na oĹlep, byle jak najdalej od w?asnej bramki. Ataki te zosta?y uwie?czone bramkÄ
, kiedy to w 25. minucie po strzale ktĂłregoĹ z legionistĂłw bramkarz Atletico nie zdo?a? wy?apa? pi?ki, a Jan Pieszko - jak przysta?o na rasowego Ĺrodkowego napastnika - znalaz? si? tam gdzie trzeba i by?o 1:1.
W drugiej po?owie Atletico nie istnia?o, broni?o si? 8-9 zawodnikami, konsekwentnie realizujÄ
c plan obrony korzystnego dla? wyniku. Trzeba przyzna?, ?e technicznie Hiszpanie przewy?szali legionistĂłw, ktĂłrzy nie rezygnowali z walki. W 51. minucie po faulu jednego z pi?karzy Atletico stadion ucich?, zamilk?y trÄ
bki, by po chwili runÄ
? gromkim "W?adek, W?adek" - tym samym ?Ä
dajÄ
c, by rzut wolny wykonywa? W?adys?aw Stachurski. Zgodnie z wolÄ
ludu, Stachurski strzeli? "szczurem" jak z armaty i doprowadzi? do 2:1. Wydawa?o si?, ?e awans Legii jest tu?, tu?. Ch?? walki i ambicja to by?o jednak tego dnia za ma?o, by wyeliminowa? Atletico. Do tego potrzeba by?o wi?cej umiej?tnoĹci pi?karskich, a tych pod bramkÄ
przeciwnika legionistom brak?o. Nieuwaga obro?cĂłw i niewystarczajÄ
ca skutecznoĹ? napastnikĂłw stan??a tego dnia na przeszkodzie awansu Legii do pĂł?fina?u Pucharu Europy. Bramka strzelona na wyje?dzie liczy?a si? podwĂłjnie i dzi?ki temu zespĂł? Atletico Madryt otrzyma? premi? regulaminowÄ
oraz miejsce w pĂł?finale.
wspĂł?praca: W?adys?aw Groty?ski